-Jessy!-usłyszałam znajome krzyki.Odsunęłam się od Willa.Wciąż byłam zapłakana i przerażona.Jednak ulżyło mi gdy w moją strone biegli przyjaciele.
-Jessy!-pierwsza dobiegła Alis.Z niedowierzeniem rzuciłam jej się na szyję i ponownie zaczęłam płakać.-boże,tak się bałam.-wyszeptała przy moim uchu.Byłam zbyt zdenerwowana,żeby cokolwiek powiedzieć więc tylko płakałam.-nie rób tak więcej.Prosze cie.Nie chce stracić najbliższej przyjaciółki.
To zdanie długo nie mogłam zapomnieć.Uśmiechnęłam się,ale mimo to wciąż płakałam.Odsunęłam się od niej i rzuciłam na szyje wysokiemu Luke'owi.Ten ze szczęścia podniósł mnie,więc nie dotykałam stopami ziemi.
-Wiesz jak się baliśmy?-mówił mocno mnie trzymając.-dobrze,że nic ci nie jest mała.
-Jesst,tak się bałem.-usłyszałam kolejny głos.Gabriel.Również mocno się do niego przytuliłam.
-Dziękuje.-to pierwsze słowo które mogłam wypowiedzieć,ale było to trudne.
-Nie dziękuj nam,tylko Holly.-powiedział Gabriel puszczając mnie.Spojrzałam na Holly która siedziała na wózku uśmiechając się.Przykucnęłam i mocno ją objęłam.
-Jess,tak cholernie się bałam.-usłyszałam przez to ścisnęłam ją mocniej.-prosze cie,nie rób tak.Zobacz ile osób się o ciebie martwiło.
Póściłam ją i rozejrzałam się.Rzeczywiście.Pięć osób stało koło mnie z przerażonymi minami.A ja wiem,że zależy im na mnie.
-Jak...jak mnie znaleźliście?-jąkałam się.Moje oczy były spuchnięte od płaczu,całe czerwone i mokre.Włosy roztrzepane,twarz miałam mokrą od łez i zimną.
-Dzięki Holly.-powiedział Will i ponownie mnie przytulił.Oparłam o niego głowę czując się bezpiecznie.-gdyby nie ona nie znaleźlibyśmy cię.Spojrzałam na Holly,a moje usta ułorzyły się w słowo "Dziękuje".Ona to zrozumiała i tylko kiwnęła głową.
-Jessy,prosze cie.Nie rób tak więcej.-powiedział Will,a ja podniosłam głowe wyżej,aby go widzieć.-też bym się zabił gdybyś to zrobiła.Gdybym zjawił się sekunde później byłoby po tobie.
-Wiem.Ja...przepraszam.Nie zrobię już tego.
Uszczęśliwiłam się gdy jego usta odnalazły moje.Tak bardzo mi tego brakowało.Pachniał i smakował tak jak zawsze.Uśmiechnęłam się gdy przestaliśmy się całować i znów się w niego wtuliłam.Przetarłam zapłakane oczy i uśmiechnęłam się.Boże,jaka ja byłam głupia.Nigdy bym nie zobaczyła tak wspaniałych przyjaciół,którzy uratowali mnie.
-Obiecujesz,że więcej tego nie zrobisz?-spytała Alis.
-Obiecuje.-wyszeptałam i ponownie ją przytuliłam.
-Nie chce cie stracić Jess.
-Nie stracisz.
-Chodźcie już.-usłyszałam głos Holly.-robi się zimno i jest już ciemno.-zakręciła swój wózek i pojechała do domu.Moi przyjaciele ruszyli za nią.Ja też.Poczułam jednak,że Will obejmuje mnie więc przytuliłam się do niego.To cudowne mieć takiego chłopaka.Życze wam takiego.
-Chcecie przenocować u mnie?-zapytała Holly.-mam spory dom,a rodziców akurat dzisiaj nie ma.
Oczywiście wszyscy się zgodziliśmy.Gabriel i Luke mieli spać w pokoju gościnnym z dwoma łóżkami,Alis na kanapie w salonie,Holly oczywiście w swoim pokoju,a ja z Willem-w drugim pokoju gościnnym.
Nasz pokój był kolorowy.W różne kwieciste wzorki na ścianach.Było jedno łóżko,ale nam to nie przeszkadzało.Usiadłam po turecku na łóżku.Wciąż czułam się słaba,bezbronna i...przestraszona.Nadal nie mogłam dojść do siebie.Gdy poczułam jak łóżko się ugina zobaczyłam,że koło mnie siedzi Will.
-Już dobrze?-zapytał kojącym głosem,ja skinęłąm tylko głową.-wiem,że jeszcze nie.Ale już się nie musisz bać.
Poczułam ciepłą dłoń na swojej ręce,więc od razu poczułam się lepiej.
-Cholera,Jess.Jesteś zimna.Połórz się.Posłusznie wykonałam jego polecenie,a on przykrył mnie kocem.Później ułorzył się obok mnie.Połorzyłam głowę na jego ramieniu i przerzuciłam nogę przez jego ciało.Od razu było mi cieplej.
-Will.-powiedziałam po długiej chwili ciszy.
-Hm?-spytał masując mnie po głowie.
-Powiedziałeś...Holly..no wiesz....prawdę?
-Tak.
-I pomogła ci?Jak zareagowała?
-Nie była zadowolona,ale zszokowałem się,gdy mi pomogła i powiedziała,że to docenia.To niesamowita dziewczyna.Silna i odważna.Ja nie dałbym rady.Do dzisiaj tego żałuje.A ty...nie jesteś już na mnie zła?
-Wiesz...uratowałeś mi życie.Jak mam być zła?-spytałam podnosząc głowę,aby spojrzeć na jego twarz.Ten tylko uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie.
-Wiesz,że nie dałbym rady żyć gdybyś nie była koło mnie?
-Wiem.Przepraszam.Już więcej tego nie zrobię.Głupia byłam.
-Obiecujesz?Boje się tobie teraz zaufać.Może znowu ci coś strzeli do głowy.
-Obiecuje.-zachichotałam.-obiecuje Will.Już tak nie zrobie.Wiem co bym straciła.
Poczułam jego usta na moim czole,przez co uśmiechnęłam się.
-Okey.Ale przez najbliższy czas będe cie mieć na oku.
-Dobrze.-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.Will pocałował mnie szybko i delikatnie.Tak bardzo mi tego brakowało.
-A teraz śpij.Już późno.
Wtuliłam się w niego,a później poczułam jak moje powieki robią się coraz cięższe.
Obudziłam się następnego dnia.Moja twarz znowu wyglądała strasznie.Rozmazany makijaż,rozczochrane włosy,spuchnięta twarz.Widziałam koło siebie Willa który spał jak małe dziecko,więc postanowiłąm go nie budzić.Boże,jakie to szczęście,że mnie uratował.Że teraz leże tutaj z nim.Żywa.
-Dzień dobry.-usłyszałam jego zaspany głos,więc spojrzałam na niego z uśmiechem.Pocałowałam go na przywitanie i zeszłam z łóżka.
-Gdzie idziesz?-spytał łapiąc mnie za ręke.
-Wykąpać się.-odpowiedziałam.Póścił mnie,a ja ruszyłam do łazienki.Na szczęście Holly porzyczyła mi swoje ciuchy i kosmetyki.Gorące kropelki spływały po moim ciele.Tego trzeba mi było.
Po szybkim prysznicu ubrałam biały podkoszulek z kotem i brązowe legginsy.Szybko wysuszyłąm i roztrzesałam włosy.Pomalowałam rzęsy i usta.Od razu wyglądam jak normalny człowiek.Pobiegłam na dół gdzie wszyscy jedli śniadanie.
-Wstałaś!-pisnęła Alis i rzuciła mi się na szyje.-lepiej się już czujesz?
-Tak.Dużo lepiej.Dziękuje.
-To zjedz coś,bo zaraz idziemy.Posłusznie usiadłam do stołu.Zjadłam dwa tosty,popiłam kawą i byłam gotowa do wyjścia.
Porzegnawszy się z Holly poszliśmy na peron.
Szybko wsiedliśmy do pociągu.Usiadłam pomiędzy Alis i Willa,na przeciwko Gabriela i Luke'a.Podróż przebiegła szybko.Rozmawialiśmy,żartowaliśmy,śmialiśmy się,jakby wczorajszego dnia nie było.Cały czas siedziałam wtulona w Willa,co dawała mi poczucie bezpieczeństwa.
Gdy wysiedliśmy od razu rozpoznałam znajomą okolice.
-Kochana,my już będziemy lecieć.-powiedziała Alis mocno się we mnie wtulając.-trzymaj się.Niedługo pójdziemy na jakiejś zakupy,albo zrobimy babski wieczór.
-No pewnie.-zaśmiałam się.Później przytuliłam jeszcze Gabriela i Luke'a,aż w końcu zostałam sama z Willem.-ty nie idziesz?
-Chyba żartujesz.Chodź.-złapał mnie za ręke i zaprowadził na przystanek.
-Gdzie jedziemy?
-Chyba chcesz odwiedzić brata,prawda?Uśmiechnęłam się i przytuliłam go co oznaczało "pewnie,że chce"
Po przejechaniu paru przystanków ruszyliśmy w strone dużego,białego budynku.Jak zawsze roiło się od ludzi.Will poczekał na korytarzu,a ja weszłam do sali gdzie siedziała zmęczona mama.Wolałam jej nie mówić o tym co się wczoraj wstało.
-Jessy,co tu robisz?-spytała.Była blada i bardzo zmęczona.
-Chciałam zobaczyć się z Maksem.Mogę?
Kobieta kiwnęła głową i wyszła po woli z sali.Usiadłam na krześle i chwyciłam rączke Maksa.Znów zaczęłam płakać.Widok małego brata w śpiączce jest...straszny.Zaczęłam opowiadać mu wiele histori.Bo ponoć ludzie w śpiączce wciąż słyszą.
-Tak bardzo chciałabym znów się z tobą bawić.Gdy się obudzić to zabiore cie do wesołego miasteczka.Obiecuje.
-Miasteczka?
-Tak.Obie...-w tym momencie przerwałam.Kto to powiedział?Spojrzałam zapłakanymi oczami na Maksa.Wciąż leżał nieruchomy,ale po chwili zobaczyłam,że bardzo po woli otwiera swoje małe oczka.
-Obiecujes?-zapytał jakby do piero co się obudził.
-Maks!-zawołałam ze łzami w oczach i przytuliłam go mocno.Nie wierzyłam,że obudził się.Po tylu miesiącach.-mamo!Tato!
Po chwil do sali wbiegli rodzice.Widząc Maksa patrzącego w ich stronę rozpłakali się i zaczęli go przytulać.
-Traciliśmy już nadzieje.-szeptała mama.-tak się cieszymy.Boże.To cud.Nie moge w to uwierzyć.
-Zabierzesz mnie do wesołego miasteczka?-spytał Maks.On jest typem dziecka który nie zapomina o rzeczach które lubi.
-Tak.-powiedziałam wciąż płacząc.-obiecuje.-i znowu go przytuliłam.Pielęgniarki również były w szoku.Nie wierzyli,że kiedykolwiek się obudzi.
Nie chciałam się z nim rzegnać,ale wiedziałam,że musi teraz odpocząć.Od razu rzuciłam się w objęcia Willa i płacząc opowiedziałam mu całą historie.Płakałam kilka dni i wciąż się nieodwodniłam.Will też nie mógł przestać się cieszyć.
-To cudownie!Cud!-mówił przytulając mnie.
-Nie mogę w to uwierzyć.-szeptałam.-moje życie wraca do normy.
Pocałował mnie delikatnie i znowu przytulił.
-Chodź,wracamy do domu.
-A Maks?
-Musi teraz odpoczywać.Niedługo wróci do domu.
CZYTASZ
List w butelce (ZAKOŃCZONE)
Teen FictionJeden chłopak może wywrócić świat do góry nogami.Jedna tajemnica-może wszystko zepsuć. Zdrada.Nienawiść.Rozpacz.Miłość.