-Katy,ustaliliśmy coś.-usłyszałam głos Erica.
-Wiem wiem.Ale udało ci się?
-No tak.Pokłóciła się z tym twoim frajerem,więc będzie twój.A ona będzie w rozpaczy.
-Możesz ją jeszcze pocieszać,żeby się nie domyśliła.-odparła Katy.Poczułam jak do oczu napływają mi łzy,ale starałam się nie wybuchnąć płaczem.Wiedziałam,że chodzi o mnie.
-Wiem.Jeszcze przez chwile ją pociesze.Później znikne z jej życia.
-To tak jak ustaliliśmy.Dwieście dollarów dla ciebie.-powiedziała podając mu zwinięte banknoty.-czyli teraz mogę wziąźć się za Willa?
-Skoro chcesz...mi zależało tylko na kasie.Boże,co za naiwna laska.-zaśmiał się.
-Mówiłam ci,że jest głupia i łyknie każdy haczyk.Nawet cie pocałowała.Co za naiwna kretynka.
-Zgadzam się.
Nie mogłam dłużej stać z kryjówki.Wyszłam zza drzewa.Po moich policzkach spłynęły łzy.Katy oraz Eric odwrócili się w moją strone.
-Jessy.-powiedział Eric z wymuszonym uśmiechem jakby nigdy nic.-co ty tutaj robisz?
-A wy?-spytałam usiłując się nie rozpłakać.Oni wymienili tylko spojrzenia.
-Rozmawiamy.-odparł nastolatek.-spotkaliśmy się tutaj,troche...pokłóciliśmy się.
-Nie wyglądało to na kłótnie.-powiedziałam stanowczo.-okłamałeś mnie.
-Jess,ja nie...
-Milcz.-przerwałam mu wciąż spokojnie.-wszystko słyszałam.To,że "przez przypadek" zjawiłeś się w moim życiu, "przez przypadek" mnie pocieszałeś i zagadywałeś i "przez przypadek" mnie pocałowałeś było tylko pretekstem,aby zdobyć hajs i aby Katy znów mogła być z Willem,tak?Okłamałeś mnie.Nienawidze cie.
-To nie tak...
-A jak!?-tym razem krzyknęłam i ponownie się rozpłakałam.-nie okłamuj mnie już.Zaufałam ci,zaczęłam traktować jak przyjaciela,a teraz tak bardzo tego potrzebowałam.Przyjaciela.A ty nadużyłeś mojego zaufania.Okłamałeś mnie.Byłeś w zmowie z Katy.Cały czas.Żebyś ty mógł zarobić,a ona żeby ponownie związała się z Willem.
-Nie ma sensu już jej okłamywać.-odparła Katy wzruszając ramionami.
-Chyba racja.-Eric spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.-myślałaś,że taka frajerka jak ty może związać się z takim przystojniakiem jak ja?Myślałaś,że na prawdę się w tobie zakochałem,że to wszystko co ci mówiłem to prawda?Jesteś głupsza niż myślałem.Jesteś naiwna.I tyle ci powiem.-po czym zaśmiał mi się w twarz,a ja ponownie zaczęłam płakać.
-Nienawidze cie.Ciebie Katy nienawidziłam od zawsze,ale...myślałam,że ty jestem moim przyjacielem.Nie mam teraz nikogo do kogo mogłabym się wygadać.Straciłam prawie wszystkich.Przez was.
-Nie mazgaj się.-fuknął Eric jakby nic się nie stało.-nie moja wina,że jesteś tak naiwna i głupia.Kto chciałby się z tobą umówić?Will?On to robi tylko,żeby cie zaliczyć.Zobaczysz.Zostawi cie,a potem będziesz miała złamane serce.I dobrze.
-Ty pieprzony idioto!-wrzasnęłam.
-Ej,uważaj na słowa.-warknął i chwycił mnie za nadgarstek,ale ja wyrwałam się mu.
-Zostaw mnie!-krzyczałam ze szklanymi oczami.-nienawidze cie!Grałeś na moich uczuciach cały czas.Myślałam,że zaczniemy się przyjaźnić,a ty współpracowałeś z Katy.Oboje jesteście sibie warci.-po tych słowach z płaczem wyszłam z parku znajdując po drodze Lilu który leżał na trawie.Całą droge do domu płakałam co wzbudziło współczucie i zdeozirneotwanie przechodzących obok mnie ludzi.
Gdy weszłam do domu rzuciłam się na kanape i głośno zaczęłam płakać.Wszystkie emocje opadły.Moi przyjaciele wyjechali,Eric okazał się być totalnym frajerem grający na ludzkich uczuciach,nie wiem czy mogę ufać Willlowi,moich rodziców nie ma w domu,Maks jest w szpitalu...
Maks.
Szybko doprowadziłam się do normalnego stanu i pojechałam do szpitala.Całą droge wciąż płakałam.Miałam czerwone i mokre oczy gdy wchodziłam do budynku.
W sali odnalazłam mame siedzącą przy małym.Była blada,miała podkrążone oczy i strasznie schudła.
-Jessy,co ty tu robisz?-spytała.-płakałaś?
-To nic.-powiedziałam wycierając oczy.-jak Maks?
-Nadal się nie budzi.
-Mogę...pobyć z nim sama?-zapytałam.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Prosze...Moja mama spojrzała na mnie,kiwnęła głową i wstała.
-Będe w bufecie jakbyś coś chciała.-i wyszła.Usiadłam obok Maksa i złapałam go za ręke.
-Tęsknie Maks.-powiedziałam kontynuując płacz.-wróć,prosze.Nie opuszczaj mnie.Jesteś młody,silny.Dasz radę.Wybudzisz się.Ludzie wybudzają się po latach.Tobie też się uda.
Ścisnęłam mocniej jego małą rączke na którą kapnęła moja łza.
-Nie mam teraz nikogo,wiesz?Ty być mnie mógł przytulić,powiedzieć,żebym nie płakała.Może mnie czasem wkurzałeś,ale tak tęsknie tego skakania po domu,piszczenia i biegania.Tęsknie za naszymi kłótniami,wspólnymi spacerami i zabawami.Przepraszam cie Maks za wszystko co ci zrobiłam.-każde kolejne słowo było coraz trudniejsze do powiedzenia.Zamknęłam oczy i kolejne łzy spłynęły po moim policzku.Gdy je otworzyłam przez chwile widziałam zaszklony obraz,ale zaraz to się poprawiło gdy ptzetarłam twarz.
W tym momencie przyszła mama.Wstałam,a ona usiadła obok małego.
-Nie chcesz iść do domu?-zapytałam wciąż płacząc.
-Nie.Byłam dzisiaj,ale ciebie nie było.Wzięłam szybki prysznic i wróciłam tutaj.Idź już do domu Jessy.
-A gdzie tata?-W pracy.Później do mnie przyjedzie.Chcesz coś?Pieniądze,jedzenie...
Chce rodziców w domu.-to chciałam powiedzieć,ale nie przeszło mi to przez gardło.
-Nie.-powiedziałam oschle i wyszłam ze szpitala.Jadąc tramwajem do domu jak zwykle musiałam się rozpłakać.Ludzie patrzyli na mnie jakbym urwała się z księżyca.
Wróciłam do domu,usiadłam na kanapie i zasłoniłam twarz rękami.Moje życie legło w gruzach.Nikogo już nie ma.Oprócz Willa.Napisałam do niego SMS-a,ale nie odpisał.Nie odbierał telefonów.Zdenerwowana postanowiłam go odwiedzić.
Jego dom znajdował się dziesięć minut od mojego,więc bez problemu mogłam dam dojść.Całą droge przecierałam oczy,bo wciąż płakałam.Will to jedyna osoba która może mnie teraz pocieszyć.
Zapukałam,ale nikt nie otwierał.Jednak światło w jego pokoju się paliło.Chwyciłam za klamke i pociągnęłam drzwi które otworzyły się.Weszłam po cichu do środka.Nikogo nie widziałam,ale słyszałam czyjąć rozmowę w pokoju Willa.Po cichu poszłam na górę.W jego pokoju stał jakiś nieznany mi,zielonooki szatyn.Schowałam się za drzwiami,aby nikt mnie nie widział.Może to jego przyjaciel?Albo kuzyn.
-Will,musisz jej powiedzieć.-powiedział szatyn.-jest twoją dziewczyną...
-Dlatego nie chce jej tego mówić.Zależy mi na niej,kocham ją...
-Gdy się o tym dowie...znienawidzi cie.
-Właśnie dlatego nie chce jej tego mówić.
-Will,stary.Pomyśl; jak dowie się od kogoś innego nigdy ci nie wybaczy.
-A jak dowie się ode mnie wybaczy mi?-spytał.O co tu do cholery chodzi?!Jaką ma przede mną tajemnice?
-Stary,igrasz z ogniem.Prędzej czy później prawda wyjdzie najaw.
-Ty nic nie rozumiesz Simon.-więc tak a na imie ten szatyn.Simon.Ładne imie.Ale nie po to tu przyszłam,żeby poznawać imiona jego kumpli.-Jessy jest dla mnie wszystkim.Bardzo ją kocham.A jak się dowie...znienawidzi mnie.To nie jest sekret typu,że zjadłem ostatni kawałek ciasta,albo że byłem chory,a tak na prawdę imprezowałem.To coś dużo poważniejszego.Gdy się o tym dowie...nie wiem jak zareaguje.
-Nie dowiesz się póki jej nie powiesz.
-Wole się nie dowiadywać.Chce mieć to dla siebie.
-Jesteś strasznie uparty Will.
-Nie rozumiesz,że w tedy mnie znienawidzi!?Że to co zrobiłem...nie powinno się to stać.
-Może ci wybaczy.-Simon,to nie jest błachostka.To coś poważniejszego.Znienawidzi mnie.I...już mnie nie będzie chciała znać.Nigdy się do mnie nie odezwie.To była moja wina.Gdybym mógł cofnąć czas,zrobiłbym to.Nie wiedziałem,że ten koszmar sprzed kilku lat znowu wróci.
Wiecie już o co chodzi? ;D Zapraszam na kolejne rozdziały które pojawią się już wkrótce :)
CZYTASZ
List w butelce (ZAKOŃCZONE)
Fiksi RemajaJeden chłopak może wywrócić świat do góry nogami.Jedna tajemnica-może wszystko zepsuć. Zdrada.Nienawiść.Rozpacz.Miłość.