Rozdział 12

1.7K 104 7
                                    


Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.Obudziłam się w strasznym stanie-rozmazana i poczochrana.Z zamkniętymi pczami macałam łóżko,aby znaleźć Lilu,ale gdy przypomniałam sobie,że...nie mam już psa rozpłakałam się.Leżałam z głową w poduszce mocząc ją swoimi łzami.
-Kochanie,wstawaj.-do pokoju weszła moja mama,a ja podniosłam na nią wzrok.Od razu zauważyła,że płakałam.Byłam cała czerwna i mokra od łez.Na dodatek nie wyspana.
-Nie idę dzisiaj do szkoły.-wyjąkałam.
-Skarbie.Musisz.Ja...wiem,że jest ci ciężko,ale nie możesz się ukrywać.Musisz iść.Będzie ci lepiej.
-Nic już nie będzie lepiej.-powiedziałam wciąż płacząc.Mama podeszła i przytuliła mnie.Tak dawno tego nie robiłam,więc ja rozpłakałam się na dobre.Tego mi było potrzeba.
-Współczuje ci.Tak bardzo ci współczuje.Wszyscy jesteśmy w żałobie.Wiemy jak bardzo go kochałaś.Znajdziemy innego...
-Nie znajdziemy!-przerwałam jej odsuwając się od niej.-nie chce innego psa.Nawet nie próbujcie mi go szukać.Jeżeli kupicie jakiekolwiek inne zwierze przysięgam,że...uciekne z domu.
Mama tylko kiwnęła głową,a ja wstałam z łóżka i ubrałam się.Zupełnie inaczej niż zwykle.Nie zwracałam uwagi na wygląd.Ubrałam szare dresy (co było nowością,bo poza WF i chodzeniem po domu nie nosiłam dresów) i jakąś pierwszą lepszą bluze.Była to zwykła,czarno biała bluza z kapturem.Nawet nie roztrzesałam włosów tylko spięłam w niechlujnego kucyka.Nie malowałam się.Po co skoro zaraz będe cała rozmazana?Żołądek odmawiał mi posłuszeństwa więc nic nie zjadłam.Idąc do szkoły przeglądałam zdjęcia.I natrafiłam na zdjęcie Lilu gdy był mały.Pięć lat temu jako jeszcze dziewczynka trzymałam małą,cudowną kulke na rękach.Później widziałam jak Lilu był już dorosłym psem.Jego pierwsze urodziny gdy zrobiłam z tej okazji specjalne psie ciasteczka,jego pierwsze wakacje nad morzem,pierwszy kontakt z wodą,pierwszy spacer po lesie,pierwsza wizyta na wsi i zapoznawanie z końmi...to wszystko tak mnie zablolało,że znów poczułam jak do oczu cisną mi się łzy.I nie powstrzymywałam się.Zaczęłam płakać kontynuując oglądanie zdjęć gdy nagle w kogoś uderzyła.
-Hej,uważaj jak chodzisz.-powiedział uśmiechnięty damski głos.Alis.Ja jednak nie odpowiedziałam uśmiechem.Przyjaciółka widząc moje czerwone,spuchnięte i mokre od łez oczy bez słowa podeszła i przytuliła mie,a ja zaczęłam płakać jak nigdy.
-Nie płacz kochana.-pocieszała mnie.Mama też mnie przytulała,ale przyjaciółka to co innego.W końcu podeszli Luke i Gabriel.Uśmiechali się,ale widok płaczącej mnie troche ich przytłoczył.
-Jess,co się stało?-spytał pierwszy Gabriel i nic nie mówiąc przytulił mnie.Potem zrobił to Luke.Boże!Jak dobrze mieć takich przyjaciół.Znowu strasznie płakałam gdy zebrało im się na grupowy uścisk.Kocham ich!Za to,że zawsze są przy mnie.
-Will to szuja.-powiedziała Alis ponownie mnie przytulając.-złamał ci serce,prawda?

-Co?-zapytałam płaczliwym głosem pociągając nosem.-nie...nie chodzi o Willa.-troche chodziło o niego.Nie chce mieć z nim nic wspólnego.Nienawidze go.Ale nie o niego teraz chodziło.
-To co chodzi?-spytał Luke,a ja spojrzałam na całą trójke.
-Mój pies...mój pies zginął.-i rozpłakałam się na dobre.Wszyscy we trzej zaczęli mnie przytulać.
-Tak ci współczuje.-mówiła Alis kojącym głosem.-mi niedawno zdechł kot.Ale pies...pies to co innego.
-Nie...nie wiecie wszystkiego.-wyjąkałam i przetarłam mokrą twarz,ale nadal łzy leciały mi po policzkach.-to...to przez Katy.
-CO?!-krzyknęła cała trójka.
-U...ukradła mi psa.I...w wiadomościach słyszałam,że znaleźli psa w wodzie.Martwego.Wyglądął jak mój.-i znów zaczęłam płakać.Luke wystawił ręce,a ja bez wahania przytuliłam się do niego.Potrzebowałam teraz przyjaciół.Tak bardzo kochałam ich za to,że tu są.
-Zabije tą szuje.-powiedział Gabriel i ruszył w strone szkoły,ale Alis go powstrzymała.
-Nie Gabriel.Nie teraz.Później się nią zajmiejmy.
Chłopak posłuchał i przytulił mnie mocno,a ja znowu się rozpłakałam.
Will
Byłem właśnie w drodze do szkoły.Nie mogłem przestać myśleć o Jess.Tak cholernie było mi jej żal.I tak strasznie było mi smutno,że wściekła się na mnie.Ale nie dziwie jej się.To w poczęści moja wina.A Katy-ta mała,rozwydrzona suka popamięta mnie.Wiem,że Jessy nigdy mi nie wybaczy.Że już na zawsze pozostaniemy wrogami.
A mi tak cholernie na niej zależało!Ale po tym co zrobiłem...wiedziałem...wiedziałem,że już mi nie wybaczy.Nie wiedziałem czemu w tedy tam nie podeszłem,nie zareagowałem.Teraz to też moja wina.Czuje się poczęści winny.Jest mi jej tak cholernie żal.Tak bardzo chciałbym cofnąć czas.Ale nie mogę.Nie wiem jak mogłem być z taką zdzirą i szmatą!

Zauważyłem ją jak stoi ze znajomymi i przytula się.Wiedziałem,że cierpi.Tak bardzo cierpi.A ja nie mogłem jej pomóc.Nie cofne czasu.Nie przywróce jej psa.Miałem mętlik w głowie-iść tam czy nie iść.Poszedłem pare kroków.Stanąłem.Nie.Nie mogę.A może?Może jej wytłumacze.Nie.Nie wybaczy mi tego.Nie ma opcji.Stałem dość długo.I myślałem.Podejść?Czy nie?Wale to.Ide.Zrobiłem pierwszy krok,potem drugi i ruszyłem w jej strone.Nie byłem zbyt pewny siebie,ale tak cholernie chciałem z nią pogadać.
Jessy
Przytulałam się właśnie do Alis płacząc gdy usłyszałam jej głos:
-Will chyba też widzi,że płacze i chce cie przytulić
No nie.Nie nie nie.Oni nie wiedzą,że nienawidze już Willa.Że traktuje go jak wroga.Od razu odsunęłam się od niej.Widząc zmierzającego w naszą strone chłopaka po prostu ruszyłam przed siebie po drodze wycierając mokrą twarz.Jak ja wytłumacze sie w klasie?Że płakałam bo co?Z resztą to teraz nie ważne.Wiedziałam,że znajomi są bardzo zdziwieni,że odchodze.Nagle zatrzymała mnie czyjać ręka.

-Możemy pogadać?-zapytał,ale ja wyrwałam się i bez słowa płacząc ruszyłam dalej.-Jess,prosze.
-Zostaw mnie.-syknęłam nawet na niego nie patrząc.Świat też był cały rozmazany przez łzy.
-Jess,daj mi wytłumaczyć.

-Co chcesz wytłumaczyć?!-krzyknęłam i na sekunde na niego spojrzałam.-że mogłeś jakoś pomóc mojemu psu?Nic nie przywróci go do życia.Nienawidze cie.I idź z tąd.
-Jess,proszę.

-Nie.Nie oddzywaj się do mnie.Najlepiej już do mnie nic nie mówie.To co zrobiłeś jest...niewybaczalne.
Poszłam dalej.Widziałam,że Will też chciał za mną iść,ale Gabriel,Luke i Alis go powstrzymali.Poszłam do szkoły i zatrzasnęłam się w łazience.Oparłam się o ściane i dałam się ponieść emocją.Płakałam.Musiałam się wypłakać.Nie tylko ze względu na mojego psa,ale też ze względu na Willa.Nadal go kochałam.A jednak nienawidziłam go całym sercem.I nie mogłam mu tego wybaczyć.
Will

Opowiedziałem przyjaciołom całą historie o Jessy i o jej psie.Oni też byli na mnie źli,ale się ode mnie nie odwrócili.A mi tak cholernie było jej brak.Byłem strasznym dupkiem.Na lekcjach nie mogłam się skupić.Jessy unikała mnie jak mogła.Na szczęście przyjaciele obok mnie byli,zwłaszcza Gabriel i Luke,bo Alis pocieszała Jessy.Tak chciałbym do niej podejść,przytulić ją,ale ona mnie nienawidziła.I to była moja wina.Omijała mnie szerokim łukiem,a ja nie chciałem już się za nią uganiać.Wiedziałem,że mi nie wybaczy.Siedziałem na lekcjach w ogóle nie słuchając nauczycieli (co nie było nowością),na przerwach też siedziałem sam.Z nikim nie chciałem być.A widząc przechodzącą Jessy która płakała-nie mogłem tego znieść.
Całe godziny miałem poczucie winy.W końcu po lekcjach wybiegłem ze szkoły jak poparzony,aby znaleźć Katy.Musiałem z nią o tym pogadać.To było niewybaczalne.Ale przed szkołą jej nie było,więc ruszyłem do jej domu z nadzieją,że tam będzie.Nie myliłem się.Zacząłem dudnić pięściami w drzwi,a w końcu je otworzyła.Była uśmiechnięta jak gdyby nigdy nic.A we mnie się gotowało.Wiedziałem,że nie mogę jej uderzyć dlatego zacząłem na spokojnie.
-Gdzie on jest?
-Kto?

-Pies!-krzyknąłem.-gdzie pies Jessy do cholery!Ty wiesz co ona teraz przechodzi!?Ukradłaś go.Widziałem cie wczoraj z tym psem.Oddaj go do cholery!
-Will...ja...ja go nie mam.-odpowiedziała,a ja nie wiedziałem co powiedzieć.-to prawda...ukradłam tego kundla,bo chciałam się na niej zemścić.Ten kundel był taki wredny.Gryzł mnie,drapał i nie chciał jeść.
Nic dziwnego.Gdybym był psem podrapałbym ci tą twoją morde-chciałem powiedzieć,ale się powstrzymałem.
-I co z nim zrobiłaś?-zapytałem w końcu,a gdy nie odpowiedziała krzyknąłem ponownie:-co z nim zrobiłaś?!
-No więc...gryzł mnie i warczał.Miałam przez tego zapchlańca złamanego paznokcia,ale gdy pogryzł moją sukienke...tego było już za wiele.Wiedziałam,że nie chciałam mieć psa.Nigdy.Więc...wzięłam go i zostawiłam gdzieś w lesie.Ja nie wiem gdzie on jest.Nie obchodzi mnie to.
-Ty suko!-krzyknąłem.

-Ej,spokojnie.Po drugie...co ci tak zależy na tym kundlu!?
-Nienawidze cie.Wiedziałem,że nie masz serca,ale żeby aż tak!?Pożałujesz tego.-gdy zamykała drzwi przytrzymałem je nogą,a Katy spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem.-A,jeszcze jedno.Życze ci wszystkiego najgorszego.Połam sobie wszystkie te swoje pieprzone paznokcie na tych swoich cholernych szpilkach.-i opóściłem jej ogród.Teraz to już wiedziałem.Jessy nigdy mi tego nie wybaczy.Lilu na prawdę zginął.To było już pewne...las,jezioro,samotny pies....wszystko się zgadza.

List w butelce (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz