Rozdział 28

1.2K 89 1
                                    


Idąc do domu moje myśli wciąż krążyły w okół Erica i Willa.Czy mogę mu wybaczyć?Czy mogę zakochać się w chłopcu którego całowałam pierwszy raz w życiu?
Nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się pod domem.Wiedziałam,że raczej nikgoo tam nie będzie,oprócz psa.Tata w pracy,a mama pewnie przy Maksie który nie budził się już od dwóch miesięcy.I wątpie,żeby się obudził.Tak bardzo mi go brak...
Zaczęłam szukać kluczy w torbie.Gdy je znalazłam chciałam otworzyć drzwi.Ale w tym momencie zostałam od nich odepchnięta przez niewiadomo kogo,a później uderzyłam o dom.Nim zdążyłam się odezwać,albo zareagować ktoś wbił się w moje usta.Byłam zbyt zszokowana,aby oddać pocałunek.Ale dobrze wiedziałam kto to jest.Kto całuje mnie delikatnie i smakuje miętą i malinami.Will.Chciałam go odepchnąć,ale był za silny,więc mogłam tylko stać czując jak mnie całuje.Tak bardzo mi tego brakowało.Mimo,że byłam na niego zła gdzieś tam cieszyłam się,że mnie całuje.
-Przepraszam.-powiedział gdy przestał mnie całować.
-Za co?-powiedziałam ze łzami w oczach.-że mnie zdradziłeś?

-Jess,prosze.Daj mi wytłumaczyć,a wszystkiego się dowiesz.
Spojrzałam na niego wciąż stojąc oparta o dom.
-Rozmawiałem z Katy za szkołą.Tam mnie wyciągnęła,ale nigdy bym nie poszedł wiedząc co kombunuje.Gdy cie zobaczyła zaczęła mnie całować.To widziałaś.Ale gdy zacząłem ją wyzywać i odpychać...w tedy już cie nie było.
-Skąd mam ci wierzyć?-wyjąkałam.
-Nie wiem.Możesz nie wierzyć,ale chciałem ci powiedzieć prawdę.Katy powiedziała mi to samo.Zwyzywałem ją i pobiegłem do ciebie,ale nie chciałaś mnie słuchać.Czuje sie z tym podle,że tam mnie wyciągnęła.Gdybym wiedziała jakie ma zamiary w życiu bym tam z nią nie poszedł.
Chciałam coś powiedzieć, ale byłam zbyt zszokowana,żeby odezwać się nawet jednym słowem.
-Wybacz mi Jess.Uwierz,że bym cie nie zdradził,zwłaszcza z byłą dziewczyną którą już nie kocham.Teraz nienawidzę jej.
-Ja...-tylko tyle mogłam powiedzieć,bo do piero po chwili dodałam reszte zdania:-ja nie wiem Will. Ufam ci, ale...co jeśli jestem tylko kolejną dziewczyną do zaliczenia.
-Co?Kto ci tak powiedział?Jessy,to prawda.Miałem wiele dziewczyn w swoim życiu,ale ty to co innego.Jesteś inna od wszystkich jakie do tej pory miałem.Byłbym dupkiem gdybym chodził z tobą tylko dlatego,że mam zakład z kumplami, czy chce cie mieć na swojej liście.
-Sam nie wiem Will.-powiedziałam patrząc na swoje buty.Unikałam jego kontaktu wzrokowego.
-Jesteś dla mnie ważna.-powiedział podnosząc mój podbródek tak,że musiałam na niego spojrzeć.-jesteś dla mnie wszystkim.Jesteś dla mnie jak tlen bez którego nie można żyć. Gdy cie nie widze umieram w środku.Jesteś dla mnie najważniejszą osobą jaką w życiu spotkałem.I nigdy to się nie zmieni.Wiem teraz co straciłem gdy na początku nie pajałem do ciebie zbytnio sympatią.Teraz cie kocham Jess.Całym sercem.

Rozpłakałam się ze szczęścia.Te słowa były szczerze i...kochane.Nikt nigdy tak do mnie nie powiedział.Nic nie powiedziałam tylko zarzuciłam mu ręce na szyje i wtuliłam się w niego czując znajomy zapach perfum.
-Ja też nie mogę bez ciebie żyć.-wyszeptałam czując jak chłopak odwzajemnia mój uścisk.-i też cie kocham.
-Wybaczysz mi?-zapytał.-ufasz?
-Ufam ci Will,bo w związku zaufanie to podstawa,prawda?Kocham cie,dlatego chce ci zaufać.
-Ja też cie kocham.-powiedział delikatnie całując mnie w usta.Był to chwilowy,ale bardzo przyjemny pocałunek.
-Pójdę już do siebie.Jestem troche zmęczona.
-Iść z tobą?-zapytał.
-Nie.Chce być sama.Wszystko przemyśleć.
-W razie czego dzwoń i od razu jestem.-powiedział.Pocałował mnie w czoło,a w tedy weszłam do domu.Powitał mnie radosny Lilu który skakał koło mnie i machał ogonem.
Weszłam do salonu i oparłam się o szafke pogrążona w myślach.Właśnie całowałam się z Willem.Chwile wcześniej z Ericiem.Ale do niego nic nie czuje.Chyba.Z Willem to co innego.A może nie?

-Cholera!-powiedziałam sama o siebie i uderzyłam w szafke.Usłyszałam jak coś spada na podłogę.Coś szklanego.Ale nie roztrzaskuje się.Butelka?Do piero teraz sobie przypomniałam co to jest.Holly dała mi butelke w której jest list jeszcze przed wyjazdem.Powiedziała,żebym przeczytała gdy będzie odpowiednia pora.I jest odpowiednia pora.Odkręciłam butelke i wyciągnęłam zwiniętą kartke.
Hej mała <3 Jeżeli to czytasz to znaczy,że przypomniałaś sobie o tym liście.I co ważniejsze o mnie.Wiesz jak bardzo będe tęsknić?Ja już tęsknie.Byłaś moją najlepszą przyjaciółką,najważniejszą osobą jaką do tej pory poznałam.Znałyśmy się tyle lat.Pamiętasz gdy jako małe dziewczynki biegałyśmy w piaskownicy?Gdy przewróciłaś się na rowerze i zaczęłaś płakać,a ja zaprowadziłam cie do domu?Gdy odwiedzałyśmy się na wzajem,bawiłyśmy się w dom,lalkami,w chowanego,w restauracje i w inne wymyślone przez nas zabawy?Dzisiaj jak o tym myśle to aż śmieje się sama do siebie.Traktowałyśmy się jak siostry.Wspólne zabawy,spacery,wspólne babskie pogaduchy...i tak codziennie.
Gdy jedna z nas miała zły dzień druga natychmiast wiedziała co robić.Ulubiony serial i lody,pamiętasz?Albo zakupy w centrum handlowym.Nasze ulubione odskocznie od problemów.I w tedy zawsze się śmiałyśmy.Razem spacerowałyśmy,a ja uwielbiałam to najbardziej na świecie,więc gdy na chwile wyjeżdżałaś czułam się jakbym straciła cząstke siebie.A teraz wyprowadzasz się tam...kto wie na ile?Może na zawsze?I nie wiem jak wytrzymam.Mam co prawda pare koleżanek,ale to nie to samo.Zupełnie nie to samo.
Codziennie spacerowałyśmy,aż do tego czasu.Zapewne wiesz o co chodzi.Wypadek.Gdy przechodziłyśmy przez ulice i jakiś kretyn nas potrącił.Ty tylko miałaś złamaną noge,ja straciłam przytomność i straciłam dużo krwi.Ten kto mnie potrącił odjechał.Tak po prostu uciekł.Mówiłaś,że razem ze swoimi i moimi rodzicami czekałaś w poczekalni i strasznie płakałaś.Gdy dowiedziałaś się od lekarzy,że przeżyje,ale będe sparaliżowana...zaczęłaś to strasznie przeżywać.Codziennie odwiedzałaś mnie w szpitalu.Uczyłam się nowego życia.A ty mi pomagałaś.Nigdy nie miałam tak wiernej przyjaciółki.Dotrzymywałaś mi towarzystwa cały czas.To było ponad trzy lata temu,ale ja to pamiętam do dzisiaj.Ty pewnie też.Teraz żyje jak normalna dziewczyna.
Kocham cie jak siostre Jessy.Odwiedź mnie kiedyś.I nie wyrzucaj tego listu.Gdy będziesz smutna pisz,dzwoń lub czytaj ten list. <3
Twoja Holly

Nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać.Przetarłam oczy rękawem i z powrotem zwinęłam list,włorzyłam do butelki,zakręciłam i starannie odłorzyłam na swoje miejsce.Ten list długo nie mógł wyjść z mojej głowy.Siedziałam patrząc się w jeden punkt.Do piero gdy spojrzałam na godzina uświadomiłam sobie,że siedziałam tak ponad pół godziny.
-Lilu,na spacer!-zawołałam.W tedy z góry zbiegł pies.Zapięłam go na smyczy i wyszłam z domu.Lilu dryptał radośnie wąchając i co chwile zaznaczając teren.On,jak to on musiał obsikać każde drzewo koło jakiego przechodziliśmy.

Dotarliśmy do parku.Spóściłam go i widziałam jak biegnie gdzieś przede mną co chwile oglądając się czy jestem.Zaczął bawić się z jakimś rudym pieskiem,więc ja szłam dalej.Nagle coś zwróciło moją uwagę.Eric?Co on tu robił.Schowałam się za drzewem,aby mnie nie zauważył,ale w tedy zobaczyłam,że stoi razem z Katy.Rozmawiali jakby znali się lata.A przecież w szkole unikali sie.Do cholery co się tu dzieje?

List w butelce (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz