Rozdział 11

5.3K 307 10
                                    

Promienie słoneczne przyjemnie ogrzewały odkrytą skórę, a Amara mimo ciepła ocierała o siebie zimne dłonie. Stresowała się. Zgodziła się wrócić do drużyny, a dziś poszła na pierwszy trening. Stała więc teraz w stroju cheerleaderki wśród byłych koleżanek z zespołu i czekała na Britt oraz trenerkę. Dziewczyny posyłały jej ukradkowe spojrzenia, nie kryjąc się z obgadywaniem, przez co stres zżerał ją jeszcze mocniej.

Starała się ignorować kąśliwe uwagi dziewczyn, więc rozglądała się po boisku. Po drugiej stronie drużyna futbolowa ćwiczyła do rozgrywek, a na trybunach siedziały osoby niećwiczące, albo mające okienko. Dwie godziny wychowania fizycznego  zawsze były wykorzystywane dla sportowców, szczególnie gdy zbliżały się ważne wydarzenia. Zawody zbliżały się wielkimi krokami, a ona nie znała żadnej choreografii. Straciła zapał, przez co wątpiła w swoje umiejętności, nawet jeśli wcześniej była jedną z najlepszych.

Bella rozciągała się jak najbliżej jej i co jakiś czas narzekała na fałszywe koleżanki. Jako jedyna wciąż się do niej odzywała. Teraz Amara była za to wdzięczna, przynajmniej nie stała sama jak kołek, a miała kogoś obok.

— Ta szmata zepsuje nam cały układ — warknęła Mikaela, jedna z najgorszych dziewczyn, z jakimi Amara miała kiedykolwiek styczność.

Sprzeczały się ze sobą nawet przed... wydarzeniami, które miały miejsce kilka miesięcy temu. Mikaela zawsze była zazdrosną ździrą i chciała przypodobać się Britt, a gdy Amara "odeszła", została przydupasem Skye. Zdaje się, że teraz nienawiść wzrosła.

— Mikaela, zajmiesz miejsce w trzecim rzędzie, Amara przejdzie na przód obok mnie. — Milczenie, jakie zapadło po ogłoszeniu Britt, dla Amary okazało się dziwnie satysfakcjonujące.

Po ostatniej rozmowie nie miały okazji na kolejne wyjaśnienia i do tej pory się ignorowały. Głównie dlatego Amara była w równie wielkim szoku, co reszta dziewczyn. Nie spodziewała się, że wróci na swoje stare miejsce. I że Britt z taką łatwością zastąpi swoją nową "przyjaciółkę".

— Układ jest trudny, ale sobie poradzisz. W wolnym czasie będę ci pomagać indywidualnie. — W głosie nie brzmiało zbyt wiele emocji, ale Amara znała byłą przyjaciółkę na tyle, by wiedzieć, że w ten sposób próbowała się pogodzić.

— Chyba żartujesz? — oburzyła się Mikaela, a reszta dziewczyn patrzyły to na jedną, to na drugą, licząc na dobre show.

— Wyglądam, jakbym żartowała? Przejdź do tyłu. — Uniosła do góry jedną brew, co zawsze robiła, gdy zaczynała się irytować.

Amara zagryzła policzek od środka, byleby tylko się nie roześmiać. Warto było przyjść, aby zobaczyć ich miny. Teraz stres minął całkowicie, ustępując miejsca pewności siebie. Wyszła przed siebie i zajęła miejsce Mikaeli, która z oburzoną miną wstąpiła do trzeciego szeregu.

"Dziękuję" poruszyła ustami w stronę Britt, która skinęła głową z ledwo zauważalnym uśmiechem.

Kapitan drużyny rozpoczęła trening. Bardzo ostry trening — a raczej ostry dla Amary, która wyszła z wprawy i już w ostatnich minutach ledwo łapała oddech. Jeszcze jedna godzina i musieliby zabierać jej zwłoki.

Usiadła na trawie dziesięć minut przed dzwonkiem, a obok rozłożyła się Brittney. Nie było po niej widać nawet cienia zmęczenia. Pewnie mogłaby trenować cały dzień.

Amara bez słowa bawiła się odzyskaną bransoletką. Spojrzała w stronę Xaviera, który z Oliverem siedział na trybunach. Patrzyli na nią. Nawet z tej odległości czuła, jak intensywne spojrzenie wbijał w nią Wilde. Z trudem powstrzymywała drżenie ciała, bo ten wzrok... Ten wzrok działał na nią w sposób niewytłumaczalny.

Romeo z sąsiedztwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz