Rozdział 15

4.8K 311 19
                                    

Zapach świeżo przygotowanej kawy czuć było w całym domu. Ciepłe powietrze wpadało przez otwarte okna, niosąc ze sobą świergot ptaków. Dochodziła godzina siódma, a Amara już siedziała w kuchni popijając ulubiony napój. Tej nocy dręczyły ją koszmary, więc spała jedynie dwie godziny. Była już na nogach od piątej i dziś to ona postanowiła przygotować rodzicom śniadanie.

— Cześć, skarbie.

Amara spojrzała na mamę schodzącą po schodach i uśmiechnęła się do niej na dzień dobry. Upiła spory łyk kawy i na powrót wyjrzała przez okno. Zawsze lubiła widok z tego miejsca, widać było skrawek plaży, kołyszącą się spokojnie wodę i przechodzących mieszkańców, których często obserwowała. Zastanawiała się, jakie prowadzą życie i wymyślała im osobowości. Koiło ją to, przynajmniej myślami nie wracała wtedy do swoich problemów, a tworzyła w głowie nowy świat.

— Chris będzie dziś wieczorem. — Ekscytacja mamy nie udzielała się Amarze. Wręcz przeciwnie, czuła strach, silny, mrożący krew w żyłach. Samo jego imię przyprawiało ją o dreszcze. Nie bała się go, wie, że nie skrzywdziłby jej nigdy więcej. Bała się tego, co sobie powiedzą, jak zareagują. Można powiedzieć, że również się stresowała. W głębi serca może i nawet zbłądziła radość.

Teraz zamiast wymyślać sceny z życia obcych ludzi, wyobrażała sobie spotkanie z Chrisem. Przytulą się? Zaczną płakać? A może będą krzyczeć? Wspomnienia wrócą, a wtedy oboje wybuchną? Nie miała pojęcia czego spodziewać się po sobie czy bracie. Wciąż jeszcze nie do końca dotarło do niej, że on wracał. I to już dzisiaj.

— Jak przygotowania do balu? — zagajała dalej Anastasia, wlewając do kawy mleko kokosowe. Przyglądała się córce uważnie znad swojego kubka, podczas gdy Amara nieobecny wzrok wbijała w okno.

— W porządku, Britt dużo mi pomaga, sama bym nie dała rady. Przejęła ode mnie pałeczkę. — Zakończyła zdanie zmęczonym uśmiechem. Spojrzała na mamę dopiero wtedy, gdy ta odsunęła krzesło i usiadła obok, kładąc dłoń na ramieniu córki.

— Opowiedz mi, co się dzieje — poprosiła zachęcająco. Jej spojrzenie było łagodne, rozgrzewające serce. Amarze prawie zeszkliły się oczy, tak dawno nie słyszała tego matczynego tonu.

Poprawiła się na krześle, łokciem oparła się o stół, a policzek podparła na dłoni. Zmęczenie w jej oczach było widoczne, cienie pod nimi zradzały, że nie spała całą noc.

— Pogubiłam się, mamo — przyznała Amara, spuszczając wzrok na swój parujący kubek. — Nie wiem, czego chcę. Chyba nie chcę być przewodniczącą, ani cheerleaderką, ani nie chcę organizować balu. Przestało mi na tym wszystkim zależeć. — Westchnęła zmartwiona. Bała się spojrzeć mamie w oczy, obawiając się, że zobaczy w nich zawód. Rodzice przecież zawsze byli z niej tacy dumni. — Mój związek się rozpada. Mam dość swoich przyjaciół i już nie wiem, kim tak właściwie jestem. — Smutek oraz złość w jej tonie były autentyczne. Nie rozmawiała o tym z nikim. Dawno żaliła się mamie, ale tak bardzo pragnęła, by ktoś ją zrozumiał, doradził, podpowiedział, co powinna zrobić. Sama nigdy nie potrafiła wybrać odpowiedniej ścieżki, ktoś musiał jej ją wskazać.

Ostatnio wszystko szło nie po jej myśli. Okazała się okropną przyjaciółką, bo nawet nie miała kiedy porozmawiać z Brendą o jej sytuacji, zamiast tego poświęcała więcej czasu Britt, co też nie podobało się drugiej przyjaciółce. Even zachowywał się jak skończony dupek, nie poświęcał jej należytej uwagi, a kiedy już to robił, liczył jedynie na seks. Ojciec ukrywał przed nią coś ważnego, tak samo jak Xavier, a mimo to czuła, że została wplątana w jakąś popraną grę między tą dwójką. Do tego jeszcze Chris... Męczyło ją to, że cała trójka miała ze sobą coś wspólnego, a ona nie miała pojęcia, co to było. Obawiała się również, że Xavier powie ojcu o tamtej nocy w norze. Och, gdyby się dowiedział... to byłby koszmar. Dla niej oraz dla Chrisa. Była sfrustrowana.

Romeo z sąsiedztwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz