Rozdział 20

4.3K 292 27
                                    

Zaczynało robić się chłodno. Ulewa ustała, zmieniając się w delikatną mżawkę. Ich ubrania były przemoczone i nawet najmniejszy podmuch wiatru sprawiał, że trzęśli się z zimna, a wiało, jakby zbierało się na burzę. Pomimo pogody, Amara nie chciała podnosić się ze skały. Tutaj na górze miała wrażenie, że stawała się kimś innym. Problemy znikały, zostawały na dole, mogła nareszcie odetchnąć. Jeśli zejdzie, znów dopadnie ją smutna rzeczywistość.

Szczękała zębami, kiedy porywisty wiatr zmusił ją do podjęcia decyzji. Wstała niechętnie z nietęgą miną. Nogi niemal się pod nią ugięły przez godzinne siedzenie na twardej skale. Zdrętwiały jej uda.

Szła ostrożnie za Xavierem, uważając żeby nie poślizgnąć się na powstałym błocie. Skały i podłoże były po deszczu bardzo śliskie. Instynktownie chwyciła chłopaka za ramię, gdy straciła na krótko równowagę. Gdyby nie szedł przed nią, prawdopodobnie wylądowałaby w błocie, rozwalając sobie przy okazji twarz o kamienie.

Spojrzał na nią przez ramię. Mokre włosy opadały mu na czoło, a policzki oraz nos miał zaróżowione od zimna. Ona wyglądała znacznie gorzej. Splątane pasma okalały jej twarz, skórę miała całą czerwoną, a oczy nadal były spuchnięte od płaczu. Nie wyglądała jak siedem nieszczęść, a jak tysiąc.

Przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie. Wtedy też była cała mokra. Stała pośrodku ulewy z twarzą wyciągniętą ku niebu. On trzymał przezroczystą parasolkę. Trafiła wtedy na jego czarną listę, bo powiedziała, że nie lubiła Holmesa. Kłamała. Nigdy nawet nie oglądała serialu ani filmów. Chciała tylko, aby ją zapamiętał na wypadek, gdyby widzieli się po raz ostatni. I tak miało być, mieli ze sobą nie mieć żadnego kontaktu, bo ojciec definitywnie zabronił jej chociażby spoglądania w jego kierunku. Rozumiała go i naprawdę chciała trzymać się z daleka od tego chłopaka. Los jednak sprawił, że ich drogi krzyżowały się ze sobą niemal każdego dnia.

Wróciwszy wspomnieniami do tamtego dnia, dotarło do niej, jak wiele się zmieniło. Even już wtedy jej nie kochał, jedynie udawał, by było jej lepiej, a teraz nie byli już razem. Na przestrzeni tygodni pogodziła się z Britt, co wcześniej wydawało jej się niemal niemożliwe. Wrócił również Chris, znów był w domu, jakby nigdy nie wydarzyło się nic złego. Głupie zerwanie nie powinno mieć wpływu na jej życie. Przecież wszystko wracało do normy, zaczynało być jak rok temu, powinna się z tego cieszyć, a nie płakać za kimś, kto nawet jej nie kochał.

Przez bujanie w chmurach, przestała patrzeć pod nogi. Potknęła się o kamień jak ostatnia niezdara. Xavier objął ją ramieniem w talii i przyciągnął do siebie, a gdyby nie zareagował w porę, pewnie oboje leżeliby w błocie.

— Przepraszam — wyszeptała, skupiając się na jego ciepłych, brązowych oczach, które teraz wpatrzone były w jej usta. Półuśmiech ozdobił jego przystojną twarz.

Zadrżała przy następnym podmuchu wiatru. Było zimno, ale czuła ciepło rozchodzące się w miejscu, gdzie trzymał dłoń.

— Chcesz już wracać do domu? — zapytał, błądząc wzrokiem od jej oczu do ust.

— Nie. — Pokręciła powoli głową.

— Dobrze, pojedziemy do mnie — oznajmił, odsuwając się od niej.

Byli już na plaży, więc tym razem nie wziął jej za rękę. Poczuła z tego powodu zawód. Nie chciała się do tego przyznawać, ale naprawdę polubiła jego dotyk. Polubiła go całego. Czuła się przy nim inaczej — właściwiej, pewniej, adrenalina wypełniała wtedy jej żyły. Potrafił sprawić, że zapominała o całym świecie.

Wsiadła do samochodu, a gdy Xavier włączył ogrzewanie, zaczęła dygotać. Nie czuła, że było jej aż tak zimno, ale gdy w końcu znalazła się w ciepłym miejscu, cały chłód wyszedł na wierzch. Nawet chlupotało jej w butach, a z włosów kapała woda.

Romeo z sąsiedztwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz