Poruszała się z gracją, każdy jej ruch był zaplanowany, lekki. Uśmiechała się pięknie a szare oczy zdawały się sięgać poza horyzont. Blond włosy lśniły ściągnięte ciasno w wysoki kok przypominający obwarzanek. Jedno króciutkie pasemko wymknęło się przy uchu, zawinęło się leciutko. Piruet, kolejne bezgłośne kroki, skok pośród ledwo słyszalnego furkotu muślinowego tutu. Niemalże idealnie ciche lądowanie na palcach, zagłuszone muzyką, którą dobrała do ćwiczeń. W klasyczne nuty wplotła się Nirvana. Dziewczyna opadła na płaskie stopy, obejrzała na telefon leżący na luźnym swetrze pod ścianą. Wyłączyła radio.
Sprawdziła ekran przesuwając po szkle palcem. Nieodebrane od taty – wybrała numer narzucając na rozgrzane ramiona sweter, nie chcąc wytracić ciepła z mięśni. Luźno zarzuciła nogę na drążek, zaczęła leniwie się rozciągać, trzymając przy uchu słuchawkę.
– Sorry, nie dotarłam do komórki. Ćwiczę – zaćwierkała ojczystą francuszczyzną.
–Tak myślałem – Nawet przez telefon słyszała, że się uśmiechnął.
Pauza.
Przedłużająca się pauza.
– Tato?
– Tak?
– Czemu dzwoniłeś?
Odchrząknął, najwidoczniej zmieszany swoją chwilą zawieszenia.
– Chciałbym, żebyś zamieszkała w Polsce, u cioci Teresy – Opuściła nogę. Nie mogła powiedzieć, żeby się nie spodziewała, że w końcu na jakiś czas odeślą ją do ojczyzny matki – zanosiło się na rozwód już od dawna.
– Dlaczego akurat u niej? – Skrzywiła się nieznacznie, zakładając na drążek drugą nogę. – W tym jej „miasteczku" – och, ten cynizm – pewnie nie ma nawet porządnego studia. Gdzie będę ćwiczyć? – domyślna zgoda na decydowanie o jej życiu już brzmiała w tle.
– Teresa zgodziła się, żebyśmy zrobili dobudówkę ze studiem. Tamtejsza szkoła nie jest najgorsza... Odstresujesz się w małej miejscowości, popływasz w morzu...
– Tato! – przerwała mu. – Nie musisz mnie przekonywać, przecież się nie sprzeciwiam, nie?
– Dziękuję – Dla ulgi w głosie taty zawsze robiła wiele.
Lubiła, kiedy był z niej dumny i kiedy się nie martwił z jej powodu. Jakimś cudem, choć to on był tym zapracowanym i niemalże wiecznie nieobecnym rodzicem, on był też tym rodzicem, który dbał, przychodził na wywiadówki, taneczne recitale i chuchał na obdarte po ćwiczeniach stopy.
– Ale dlaczego rozwodzicie się w Polsce?
– Gosia wyniosła się do rodziny. Tak będzie... Najwygodniej.
–Skoro mama jest w Polsce, czemu mam mieszkać u Teresy?
– ...
– ...
– Naprawdę chciałabyś mieszkać z mamą w czasie sprawy rozwodowej, która może ciągnąć się latami?
Dziewczyna powoli opuściła nogę z drążka. Zagryzła dolną wargę. Nie, nie chciała – i miała wybór, by tego nie robić.
– Okej... Co na to mama? I kiedy mnie odsyłasz? Co z baletem?
– Odsyłam? Osobiście cię odwiozę, gwiazdko. Kiedy studio dla ciebie będzie gotowe. A mama... Cóż... – odkaszlnął, jakby przygotowywał się do ustrzelenia córki mającej zacząć szkołę średnią jakimś kłamstwem mającym ukryć gorzką prawdę.
– Nie kłam, tato – Od razu zareagowała blondyneczka, ciaśniej otulając się swetrem.
– Wygląda na to... Że jest zadowolona z wolności.
– ...
– ...
– Flo...?
– Dobrze dla niej – nastolatka przerwała w końcu ciszę po swojej stronie linii, zerkając jednocześnie na odbicie w lustrze. Przeniosła spojrzenie na własne stopy, zaczęła powoli kręcić jedną z kostek by utrzymać jej rozgrzanie. – Nie powiedziałeś co z baletem.
– Na dłuższe przerwy, wiesz, świąteczne, wakacje, po wystawieniu ocen końcowych będziesz wracać do Palais Garnier.
– No dobra ale jest już prawie wiosna. Niedługo przesłuchania, wystawiają „Dziadka do orzechów" od przyszłej zimy.
– Wybacz, skarbie, musisz sobie odpuścić te przesłuchania.
– Nie, nie ma mowy! – Wszystko mogła przyjąć, tylko nie rezygnację z tańca.
Zaległa cisza po drugiej stronie linii. Westchnięcie. Florence oczami wyobraźni widziała, jak ojciec rozciera między palcami mostek nosa, przymyka oczy, usiłując wpaść na jakiś pomysł.
– Kiedy przesłuchania?
– Na ferie wiosenne.
– Porozmawiam z dyrektorem, może uda się je przesunąć na sam początek ferii.
– Nie lubię wykorzystywać powiązań z... – Zmieniła rozgrzewaną stopę, przyglądając się trochę zbyt uważnie wstążkom swoich point oplatającym stawy. –To jakieś takie... – Wzruszyła ramionami, zapomniawszy, że ojciec nie może tego zobaczyć.
– Ten jeden raz, moja gwizdko. Obiecuję. Nie ma innego wyjścia, jeśli chcesz wziąć w przesłuchaniach udział. Poza tym będziesz miała tak samo jak inni mniej czasu na przygotowania. Przesuwam tylko termin, nie załatwiam ci miejsca w balecie.
– Dobra. Działaj swoje cuda – odpowiedziała, nie do końca przekonana, wiedząc jednak, że to jej jedyne wyjście. Ćwiczyła przecież układ od dawna, pracowała ciężko. Musiała przynajmniej mieć szansę spróbować.
– Dobrze. Do zobaczenia w domu.
– Mhm, cześć.
CZYTASZ
Walc płatka śniegu
FanfictionFlorence Le Haut - Francuzka o polskich korzeniach, magnes na problemy. Balet był w każdym jej oddechu, każdym ruchu, każdej myśli. Miała być Cukrową Wróżką, przeciwności losu jednakże sprawiły, że została nową uczennicą liceum w Polskim miasteczku...