4.

533 33 17
                                    

       Posadzili ją w pokoju nauczycielskim i kazali czekać, aż przyjedzie ciotka. Nie zgodziła się przyjąć kary za nie odnalezienie psa dyrektorki – odmawiając czuła, że to najbardziej odpowiedni moment, by zacząć pracować nad swoją umiejętnością sprzeciwiania się głupim poleceniom ludzi z autorytetem. Pani Szermańska zaczęła wtedy, w odpowiedzi na spokojną, rzeczową odmowę uczennicy, krzyczeć jeszcze głośniej i pośród krzyku straszyła wezwaniem rodziców.

Być może rzucenie z uśmiechem niewiniątka: „Proszę bardzo, ale mój najbliżej zlokalizowany rodzic mieszka w Warszawie i nie jest mną zainteresowany. Na przylot taty z Paryża będziemy czekać przynajmniej dobę, chętnie przenocuję na sali gimnastycznej." na podobną groźbę nie było najlepszym pomysłem? Chyba odrobinę przesadziła – mimo wszystko wiedziała, że ma rację. I ojciec wiedziałby to samo. Szkoła to nie hotel dla psów a uczniowie to nie psie niańki. Zwłaszcza gdy, jak ona, boją się psów.

Czytała ze spokojem książkę w towarzystwie nauczyciela historii, swojego wychowawcy – mężczyzna na krawędzi emerytury, siwy, ale z ostrym humorem. Zdążył już zostać jej ulubionym nauczycielem; z równym jej własnemu spokojem siedział w sąsiednim fotelu, również czytając. Był po cichu dumny z nowej uczennicy, że nie dała się sterroryzować cholerycznej dyrektorce. Sam nieraz miał ochotę tego psa wpakować w worek i żywcem zakopać. Wiedział już, że kiedy pojawi się Teresa Dąbrowska, wstawi się za swoją podopieczną jeśli kobieta nie zobaczy, że dziewczynka ma słuszność.

       Le Haut miała stalowy kręgosłup moralny. Nie dawała sobie w kaszę dmuchać, była przenikliwa i pracowita – miał przecież wgląd w jej oceny, wiedział o tym. Póki jest w tej szkole nie da stłamsić silnego charakteru, wystawionego przez starsze uczennice na próbę już w pierwszych dniach. Znosiła wszystko bez mrugnięcia okiem – kiedy ktoś chciał sprawić, żeby poczuła się gorzej, ona unosiła wyżej brodę i uśmiechała się szerzej. Miała klasę, czyli coś, czego z pewnością brakowało pani Szermańskiej, tak samo jak większości kobiet z młodego pokolenia, które miał większą bądź mniejszą przyjemność kiedykolwiek spotkać.

       Uczennica i jej wychowawca spojrzeli na siebie, wzdychając niemal równocześnie, na coraz bliższy odgłos gorączkującej się dyrektorki.

– Twoja ciocia musi już tutaj być, Le Haut – orzekł mężczyzna przesuwając okulary na głowę, gdzie zatonęły w siwiźnie jak w świeżym śniegu. – Zbierz swoje rzeczy i chodźmy.

Wsunęła zakładkę między kartki powieści, schowała książkę do plecaka. Zabrzmiał suwak. W tym czasie mężczyzna zdjął z wieszaka swój płaszcz i kapelusz, był jednym z elegantów.


– ...do tej pory nie wiadomo gdzie jest! Rozumie pani?!

– Proszę mi... – Pani Teresie nie dane było odpowiedzieć.

– Przez pani siostrzenicę mój biedny pieseczek błąka się samotnie po mieście! – Twarz dyrektorki pasowała już kolorem do futerka okalającego kolejną z jej różowych marynarek.

– Czy mogłaby mi pani... – Ciotka grzecznie usiłowała dojść do słowa.

– Powiedziałam jej, żeby odnalazła moją Kiki i jej rzeczy a ona nie wykonała polecenia! Kompletny brak szacunku, degrengolada społeczna! Patologia! To niewyobrażalne!!

Florence spuściła wzrok przygryzając od wewnątrz policzki, by się nie uśmiechnąć. Znała ten wyraz twarzy, jej matka miewała podobny, gdy miała zaraz wybuchnąć – przynajmniej tak podpowiadała pamięć. Ciotka była jak rozbrojona bomba – drobna wibracja mogła spowodować katastrofę.

Walc płatka śnieguOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz