2.

596 37 9
                                    

       Wszystko znajdowało się w jednym budynku. Dużym, ze ścianami pomalowanymi na rozbielony odcień grejpfruta – kto normalny malował szkołę na różowo? Pamięć Flo przywołała ubraną na różowo dyrektorkę. Cóż, nie było trudno odgadnąć jaki jest jej ulubiony kolor. Zapukała do drzwi oznaczonych napisem „Samorząd uczniowski" na kartce przyklejonej do nich taśmą klejącą.

– Dzień dobry, szukam przewodniczącego samorządu – odezwała się, wsuwając głowę przez szparę między drzwiami a framugą.

Wewnątrz siedział blondyn w koszuli i krawacie. Florence dałaby sobie rękę uciąć, że jest tutejszym przykładem najbardziej perfekcyjnego z uczniów, jaki istniał. Przeniósł na nią wzrok znad jakichś notatek, uśmiechnął się ładnie. Tym razem dałaby uciąć sobie rękę, że umieszczą go na kolejnym folderze zapraszającym dzieciaki z okolicznego gimnazjum, którego szary budynek przycupnął po drugiej stronie ulicy, do nauki w tym konkretnym liceum.

Jakby dzieci z tego miasteczka miały jakiś inny wybór, jeśli nie chciały się wyprowadzać z domu.

– Cześć! Jestem Nataniel Kamiński, to mnie szukasz. Czego ci potrzeba?
Wstał, kiedy Florence wślizgnęła się do pomieszczenia i zamknęła za sobą drzwi.

– Dyrektorka kazała mi się z tobą zobaczyć w sprawie mojej teczki – wytłumaczyła, poprawiając plecak na ramionach.

Ciążyły podręczniki i liczne zeszyty – dlaczego dalej w tym barbarzyńskim kraiku korzystali z papieru? Ani to ekologiczne, ani użyteczne. Chłopak przyglądał jej się bacznie, zaraz jego twarz się rozjaśniła jeszcze szerszym uśmiechem.

– Ach, to ty jesteś tą nową uczennicą-Francuzką, Florence?

Uniosła brwi. Użył jej imienia?

– Wybacz, czy my się znamy? – przerwała nieco zbyt długą, by nie poczuła się niezręcznie, pauzę w rozmowie. Uciekł na chwilę spojrzeniem, najwidoczniej zmieszany.

– Tak, poznaliśmy się na otwarciu wystawy sztuki w Warszawie, pół roku temu...

Gafa. Kompletnie go nie pamiętała. Mimo to, choć jej wzrok wciąż był mętny przez niemożliwość przywołania wspomnień związanych z ich zapoznaniem się, uśmiechnęła się lekko z grzeczności.

– A tak, racja. To... Co z moją teczką?

Wtedy, w Warszawie, wydawała się być dużo mniej zdystansowana. Nie potrafił odgadnąć, która z jej osobowości jest tą bliższą prawdy. Zakrzątnął się przy stole ustawionym pośrodku malowanego na niebiesko pomieszczenia. Flo przyglądała się jego ruchom, wyczekując chwili, kiedy będzie już mogła sobie pójść. Oczekiwanie przedłużało się w milczeniu, które Flo zdecydowała się w końcu przerwać, pchnięta do tego przez zwykłą ciekawość.

– Więc... Dlaczego dali ci robotę sekretarki?

– Mamy koniec kwietnia, wszyscy są zajęci przygotowaniami do matur. Poza tym nauczyciele uznali, że łatwiej będzie ci się zaaklimatyzować, jeśli będziesz się dogadywać w podobnych sprawach z uczniami, nie pracownikami szkoły.

– Jak miło, że udostępnili moje papiery z wszystkimi danymi osobowymi uczniowi, bo są zbyt zajęci – sarknęła odgarniając za ucho kosmyk włosów.

– Nasza szkoła bywa... Niezwykła – Uśmiechnął się do niej, wracając z otwartą burą papierową teczką. – Wygląda na to, że brakuje zdjęcia i arkusza z podpisem twojego opiekuna prawnego – stwierdził, przeglądając dokumenty.

– Arkusz musiał jeszcze nie dotrzeć do szkoły. Wiesz, Francja, poczta... Albo po prostu jest w sekretariacie... Wiesz, gdzie być powinien...- „Jak reszta moich papierów." dokończyła w myślach.

Walc płatka śnieguOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz