11.

275 27 2
                                    

       Późnym popołudniem następnego dnia – w przyjemną, ciepłą sobotę – Rozalia wpadła jak burza do sypialni gospodyni bez pukania czy choćby: „Uwaga, wchodzę!". Zobaczyła Florence siedzącą w fotelu przy kominku, z jedną stopą na przysuniętym blisko podnóżku, owijającą sąsiada dużego palca świeżym plastrem.

– U, co ci się stało w nogę? – spytała, jakby nagle zapomniała z jaką sprawą przyszła, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że cała stopa dziewczyny wygląda nieco dziwnie.

– Paznokieć mi pękł – Wzruszyła ramionami Flo, szybko naklejając plaster. Wsunęła nogę w kapeć, odsunęła od siebie podnóżek po czym uniosła pytające spojrzenie na koleżankę. – Coś się dzieje?

Na te słowa Roza z westchnieniem opadła na łóżko, dramatycznie zakrywając czoło wierzchem dłoni.

– Tak! W poniedziałek idziemy na balet do Opery Garnier – Białowłosa nie zobaczyła lekko uniesionych brwi rozmówczyni, zbyt zajęta własną rozpaczą. – Lysander zapytał Kasa czy zabrał coś odpowiedniego na okazję i to mi przypomniało, że powinnam wyciągnąć sukienkę z walizki w końcu i... Jej nie ma! Zadzwoniłam do mamy i się okazało, że jej zapomniałam spakować.

Florence podniosła się z fotela, uważnie obejrzała figurę znajomej.

– Jaki nosisz rozmiar?

Zdziwiona pytaniem Roza opuściła rękę by unieść się na łokciach. Obrzuciła pobieżnie spojrzeniem Flo, uśmiechnęła się wesoło.

– Słuchaj, jestem szczupła, ale nie aż tak jak ty – stwierdziła, opadając znów na miękkość łóżka; na buźkę powrócił lekki grymas, złote oczy wbiła w sufit.

Rozbawione prychnięcie uciekło z ust Francuzeczki przewracającej oczami.

– Powiedz jaki masz rozmiar a może coś zaradzimy bez wycieczki do butiku.

– Trzydzieści osiem na czterdzieści, zależy od rozmiarówki.

– Mówisz o rozmiarze francuskim czy europejskim?

– Francuskim oczywiście, zrobiłam research przed przyjazdem na wypadek zakupów.

Chwila zastanowienia zaznaczona przymrużeniem oczu skończyła się wraz z Florence łapiącą koleżankę za nadgarstek, ciągnącą lekko, żeby ściągnąć ją ze swojego łóżka.

– Chodź, wybierzesz coś sobie – rzuciła tajemniczo.

Zwlokła się z łóżka; patrzyła z uniesionymi brwiami jak gospodyni wyciąga z szuflady pęczek kluczy i kiwa na nią głową, żeby szła za nią. Rozalia, podekscytowana faktem, że nie tylko najprawdopodobniej będzie miała się w co ubrać na spektakl ale przy okazji odkryje jedną z tajemnic rezydencji Le Hautów, chętnie powędrowała za koleżanką z klasy niżej do... Sypialni w której ją zakwaterowano.

Patrzyła jak Florence podchodzi do drzwi na prawo od łazienki i, wybrawszy z pęku odpowiedni klucz, otwiera je na oścież. Zajrzała do środka, gdy gospodyni zapaliła światło i aż westchnęła z zachwytu widząc wnętrze garderoby.

– Jestem w raju – szepnęła Roza zerkając na uśmiechniętą lekko Flo, która zachęciła ją gestem dłoni, by weszła do środka. Skorzystała z zaproszenia bez sekundy wahania. – Masz tu tyle świetnych ubrań i trzymasz je pod kluczem? – Zerknęła na gospodynię wspartą plecami o ścianę przy półce z torebkami.

– Po pierwsze: są za duże. Po drugie: to mojej matki – Wzruszyła ramionami nastolatka. Na te słowa Roza cofnęła dłonie od ślicznej sukienki. Florence dmuchnęła w pasmo włosów, które wysunęło się zza ucha i opadło na czoło. – Przestań, to nie problem.

Walc płatka śnieguOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz