Lou wraz z Jean, wracając z obiadu, natknęły się na widok trzeciej panny z ich paczki żegnanej przez skrzypka z orkiestry delikatnym jak muśnięcie piórka pocałunkiem złożonym na jasnym czole. Odczekały aż towarzysz Florence zniknie w budynku, nim praktycznie napadły na nią, trajkocząc, chichocząc i podśmiewając się z niej, jakby obie umysłowo zakończyły rozwój gdzieś w okolicach cours préparatoire.
– Straszliwie urocze! – To były pierwsze słowa Lou, jakie Flo aktualnie zrozumiała z radosnej paplaniny przyjaciółek. – Zaprosił cię gdzieś w końcu, w sensie, poza obiadami?
– Żartujesz sobie? – Wtrąciła się Jeannette unosząc brwi. – Musiał, skoro aż tak się... – Zwróciła oczy ku Florence, której zapłonęły uszy i jakby zabrakło słów. Uśmiechnęła się znacząco nim dokończyła zdanie. – Spoufalili.
– Przestańcie, zaraz koniec przerwy – wykrztusiła w końcu Florence czując jak ciepło z uszu przenosi się na szczyty policzków; uniosła wyżej brodę przyjmując swoją typową, posągową postawę.
Przyjaciółki wybuchły zaś śmiechem. Miło było zobaczyć jak na twarzy jedynej w ich trójce blondyneczki znów zaczyna być widać uczucia – ile czasu minęło? Ponad pół roku. Najwyższy czas, by wrócić do dawnych, bardziej ludzkich, zachowań. Może niedługo porzuci te tanie białe tenisówki, to okropne faux pas, które z pełną premedytacją popełniała odkąd pani Le Haut odeszła do kochanka; być może nawet przeprosi czerwoną szminkę? Może zacznie znowu wyglądać jak Florence a nie tania podmianka bez gustu i emocji?
– To jak, zaprosił? – Podjęła Lou, kiedy we trzy wstąpiły na kamienne schody Palais Garnier.
Flo nie mogła się nie uśmiechnąć mimo wszelkich starań. Skinęła tylko głową, zaraz potem unosząc ją wysoko z dumą, wciąż pamiętając, że nie jest byle dziewczynką, którą tak łatwo zawstydzić.
– Gdzie, kiedy? No mów – Jeannette nigdy nie cechowała się nadmiarem cierpliwości; szturchnęła Flo łokciem, chcąc jak najszybciej wyciągnąć z niej kolejne informacje.
– Nie zgodziłam się – odpowiedziała spokojnie ich prywatna blondynka, zbijając obie z tropu.
– Chwila. Jak to: się nie zgodziłaś?
– Zwyczajnie. Nie mam czasu na chłopców.
– Czy ty też to słyszysz, Jean?
– Tak. I uszom nie wierzę. Chłopak jest po studiach i jest przystojny jak diabli! Jak mogłaś się nie zgodzić?!
– Akurat to, że jest po studiach, wcale nie brzmi tak świetnie według mnie – Skrzywiła się nieznacznie Lou, jakby wiek amanta ich przyjaciółki był jedyną jego wadą.
– Bzdura. Jest dojrzalszy niż na przykład taki... Gustave!
– Czego ty chcesz od Gustave?
– Wiesz jak mnie próbował zaprosić na randkę? Podszedł do mnie po jednej z prób i powiedział, że fajnie mi się partneruje, bo mam miłe w dotyku mięśnie ud a potem zaprosił mnie na kolację.
– Romantyk – Zaśmiała się, jak zawsze cyniczna Florence, milcząco przysłuchując się przez ostatnią chwilę rozmowie przyjaciółek.
– Dobra, dobra, lepiej się przyznaj jak to zrobiłaś, że go spławiłaś a on cię w czółko cmoka na pożegnanie, sukkubie cholerny – Zaczepnie rzuciła Jean z szerokim uśmiechem i błyskiem ciekawości w oczach.
CZYTASZ
Walc płatka śniegu
FanfictionFlorence Le Haut - Francuzka o polskich korzeniach, magnes na problemy. Balet był w każdym jej oddechu, każdym ruchu, każdej myśli. Miała być Cukrową Wróżką, przeciwności losu jednakże sprawiły, że została nową uczennicą liceum w Polskim miasteczku...