🍒Maraton 10/10🍒

250 20 4
                                    

-A jak z Brunem?-Jej zachrypnięty głos się załamał.
                              ~~~
Zmarszczyłam brwi, nie widziałam potrzeby, aby odpowiadać jej na to pytanie. Skąd ona w ogóle to wytrzasnęła?

-Normalnie.-Udałam obojętną.

-Jeśli chodzi o mojego chłopaka.-Zarumieniła się.

Widziałam te rumieńce, na jej twarzy. Skrywała swój śmiech i to jak była szczęśliwa, ale dlaczego?

Czego innego mogłam się spodziewać, jak nie tego, że będą razem?

-Too?-Dodałam jej otuchy.

-Jesteśmy ze sobą szczęśliwi.-Wypuściła powietrze z ust i położyła głowę na moich kolanach, rozciągając się przy tym.

Wpadłam w śmiech, wraz z niebieskooką. Śmiałyśmy się, rozmawiając na różne tematy, jak dawniej...
                              ~~~
Była piąta nad ranem, a ja powolnym tempem szurałam butami po ziemi, idąc w stronę domu.

Gdy już znajdowałam się przed nim, zahaczyłam butem o schodek i wylądowałam na glebę, tuż przy drzwiach wejściowych. Narobiłam dużo hałasu, bo obudziłam...

Słyszałam otwierający się zamek od drzwi.

Nie, tylko nie to. Na litość boską.

-Matko święta.-Spojrzałam z dołu na matkę, która złapała się za głowę.

-Aż tak źle?-Wymamrotałam pod nosem, próbując się podnieść.-Ty też pewnie wracałaś w takim stanie do domu.-Wydarłam się na cały głos, a wszyscy sąsiedzi na pewno się rozbudzili.

-Nie, a jeżeli już zostałabym uziemiona na całe życie.-Zrzędziła i złapała mnie pod ramię, aby mnie podnieść.

-Nie gadaj.-Zakpiłam.

Nic nie widziałam, oprócz mgły, która zasłaniała mi widoki zmartwionej matki.

Ani się nie obejrzałam, a zostałam popchnięta i opadłam brzuchem na wygodne łóżko.

Zamknęłam oczy i od razu wpadłam w głęboki sen.
                                 ~~~
-Eghem.-Usłyszałam donośne chrząknięcie.

Zaczęłam ciężko oddychać i czułam narastającą we mnie złość. Otwarłam jedno oko i ujrzałam ojca, który siedział na krześle.

-Spaaaać-Wymamrotałam.

-To nie pora na spanie.-Powiedział, bez żadnych emocji.-Wstajesz i pomagasz, mamię sprzątać dom.-Oburzył się.

-To ma być kara?-Prychnęłam pod nosem.

Chciałam jak najszybciej się podnieść i zrobić to, co należy, aby potem mieć wszystko w nosie i położyć się spać.

Podniosłam się do pozycji siedzącej i od razu złapałam się za głowę.

-Ała.-Przymrużyłam oczy. Czułam, jak moja głowa robiła się coraz cięższa.

-Dla Ciebie tak.-Chwilę jeszcze patrzał, co robię i wyszedł z pokoju.

-Cholera.-Opadłam z powrotem na łóżko.

Zamknęłam oczy i próbowałam usnąć, miałam wszystkiego dość, dlaczego to moi rodzice, są tacy, a nie inni?

Pragnęłam tylko jednego, Bruna. Chciałam mieć go blisko, przytulać się z nim i rozmawiać o głupotach, ale teraz to niemożliwe.

                               ~~~
-Skończyłam.-Otarłam ręką spocone czoło.

Ściągnęłam z rąk gumowe rękawiczki i zamknęłam klapę od toalety.

Tak moją karą było, sprzątnie całej łazienki, co prawda nie było dużo roboty, ale to i tak jest męczące.

-Dobra...To teraz...-Chwilę zastanawiała się, jak mnie zamęczyć.

-Mamo...-Powiedziałam cichym tonem.-Przepraszam.

-Za późno na przeprosiny.-Uniosła jedną brew do góry.-Wyrzuć śmieci i pójdziesz do sklepu.-Stwierdziła, po czym na blat, położyła pięćdziesiąt dolarów.

Rodzicielka wytłumaczyła mi jakie zakupy zrobić, a ja czym prędzej zarzuciłam na siebie katanę i ubrałam adidasy.

Dzisiaj była piękna pogoda, słońce grzało prosto na moją twarz, a moje oczy automatycznie się zmrużyły.

Postanowiłam, że przejdę się trochę dalej, niż zwykle i pójdę do sklepu, całkiem niedaleko, domu Bruna.

Szłam prosto przez chodnik i ominęłam miejsce, w którym wczoraj zadzwoniłam do Clary. Na samą myśl zbierało mnie na śmiech, ciekawe jak ona się trzyma.

-Bu!-Od tyłu. Ktoś złapał mnie za talię i lekko potrząsną.

Wcale się nie wystraszyłam, a bardziej oburzyłam.

Takim zachowaniem, można sprowadzić człowieka na zawał.

Odruchowo odwróciłam się i zobaczyłam zielonookiego chłopaka, który miał na sobie szare dresy i był trochę spocony.

Był taki słodki.

-Hej!.-Przytuliłam mocno chłopaka, nie zwracając uwagi na jego spocone rzeczy.-Biegasz?-Podekscytowałam się.

Uwielbiam, jak chłopak dba o sylwetkę i ma rozbudowane ciało.

-Tak, jeśli tylko znajdzie się czas.-Zmierzył mnie wzrokiem od góry, do dołu.-A gdzie się wybierasz?

-Ee, idę do sklepu.-Kciukiem pokazałam, za siebie.

-Przejdę się z Tobą.-Uśmiechną się szeroko.

W moim oku pojawił się błysk nadziei.

Blondyn złapał moją dłoń i splątał nasze palce.

To było uroczę, czułam motylki w brzuchu. Moje serce znowu biło dwa razy szybciej.
-------
To ostatni rozdział dzisiejszego maratonu.

Mam nadzieję że się podobało❤

Ogólnie to zdradze wam, że te 4 rozdziały to jedne z moich ulubionych 😂❤

Do następnego! (ROZDZIAŁ ZA 2 DNI)

I Hate YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz