-A jak z Brunem?-Jej zachrypnięty głos się załamał.
~~~
Zmarszczyłam brwi, nie widziałam potrzeby, aby odpowiadać jej na to pytanie. Skąd ona w ogóle to wytrzasnęła?-Normalnie.-Udałam obojętną.
-Jeśli chodzi o mojego chłopaka.-Zarumieniła się.
Widziałam te rumieńce, na jej twarzy. Skrywała swój śmiech i to jak była szczęśliwa, ale dlaczego?
Czego innego mogłam się spodziewać, jak nie tego, że będą razem?
-Too?-Dodałam jej otuchy.
-Jesteśmy ze sobą szczęśliwi.-Wypuściła powietrze z ust i położyła głowę na moich kolanach, rozciągając się przy tym.
Wpadłam w śmiech, wraz z niebieskooką. Śmiałyśmy się, rozmawiając na różne tematy, jak dawniej...
~~~
Była piąta nad ranem, a ja powolnym tempem szurałam butami po ziemi, idąc w stronę domu.Gdy już znajdowałam się przed nim, zahaczyłam butem o schodek i wylądowałam na glebę, tuż przy drzwiach wejściowych. Narobiłam dużo hałasu, bo obudziłam...
Słyszałam otwierający się zamek od drzwi.
Nie, tylko nie to. Na litość boską.
-Matko święta.-Spojrzałam z dołu na matkę, która złapała się za głowę.
-Aż tak źle?-Wymamrotałam pod nosem, próbując się podnieść.-Ty też pewnie wracałaś w takim stanie do domu.-Wydarłam się na cały głos, a wszyscy sąsiedzi na pewno się rozbudzili.
-Nie, a jeżeli już zostałabym uziemiona na całe życie.-Zrzędziła i złapała mnie pod ramię, aby mnie podnieść.
-Nie gadaj.-Zakpiłam.
Nic nie widziałam, oprócz mgły, która zasłaniała mi widoki zmartwionej matki.
Ani się nie obejrzałam, a zostałam popchnięta i opadłam brzuchem na wygodne łóżko.
Zamknęłam oczy i od razu wpadłam w głęboki sen.
~~~
-Eghem.-Usłyszałam donośne chrząknięcie.Zaczęłam ciężko oddychać i czułam narastającą we mnie złość. Otwarłam jedno oko i ujrzałam ojca, który siedział na krześle.
-Spaaaać-Wymamrotałam.
-To nie pora na spanie.-Powiedział, bez żadnych emocji.-Wstajesz i pomagasz, mamię sprzątać dom.-Oburzył się.
-To ma być kara?-Prychnęłam pod nosem.
Chciałam jak najszybciej się podnieść i zrobić to, co należy, aby potem mieć wszystko w nosie i położyć się spać.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i od razu złapałam się za głowę.
-Ała.-Przymrużyłam oczy. Czułam, jak moja głowa robiła się coraz cięższa.
-Dla Ciebie tak.-Chwilę jeszcze patrzał, co robię i wyszedł z pokoju.
-Cholera.-Opadłam z powrotem na łóżko.
Zamknęłam oczy i próbowałam usnąć, miałam wszystkiego dość, dlaczego to moi rodzice, są tacy, a nie inni?
Pragnęłam tylko jednego, Bruna. Chciałam mieć go blisko, przytulać się z nim i rozmawiać o głupotach, ale teraz to niemożliwe.
~~~
-Skończyłam.-Otarłam ręką spocone czoło.Ściągnęłam z rąk gumowe rękawiczki i zamknęłam klapę od toalety.
Tak moją karą było, sprzątnie całej łazienki, co prawda nie było dużo roboty, ale to i tak jest męczące.
-Dobra...To teraz...-Chwilę zastanawiała się, jak mnie zamęczyć.
-Mamo...-Powiedziałam cichym tonem.-Przepraszam.
-Za późno na przeprosiny.-Uniosła jedną brew do góry.-Wyrzuć śmieci i pójdziesz do sklepu.-Stwierdziła, po czym na blat, położyła pięćdziesiąt dolarów.
Rodzicielka wytłumaczyła mi jakie zakupy zrobić, a ja czym prędzej zarzuciłam na siebie katanę i ubrałam adidasy.
Dzisiaj była piękna pogoda, słońce grzało prosto na moją twarz, a moje oczy automatycznie się zmrużyły.
Postanowiłam, że przejdę się trochę dalej, niż zwykle i pójdę do sklepu, całkiem niedaleko, domu Bruna.
Szłam prosto przez chodnik i ominęłam miejsce, w którym wczoraj zadzwoniłam do Clary. Na samą myśl zbierało mnie na śmiech, ciekawe jak ona się trzyma.
-Bu!-Od tyłu. Ktoś złapał mnie za talię i lekko potrząsną.
Wcale się nie wystraszyłam, a bardziej oburzyłam.
Takim zachowaniem, można sprowadzić człowieka na zawał.
Odruchowo odwróciłam się i zobaczyłam zielonookiego chłopaka, który miał na sobie szare dresy i był trochę spocony.
Był taki słodki.
-Hej!.-Przytuliłam mocno chłopaka, nie zwracając uwagi na jego spocone rzeczy.-Biegasz?-Podekscytowałam się.
Uwielbiam, jak chłopak dba o sylwetkę i ma rozbudowane ciało.
-Tak, jeśli tylko znajdzie się czas.-Zmierzył mnie wzrokiem od góry, do dołu.-A gdzie się wybierasz?
-Ee, idę do sklepu.-Kciukiem pokazałam, za siebie.
-Przejdę się z Tobą.-Uśmiechną się szeroko.
W moim oku pojawił się błysk nadziei.
Blondyn złapał moją dłoń i splątał nasze palce.
To było uroczę, czułam motylki w brzuchu. Moje serce znowu biło dwa razy szybciej.
-------
To ostatni rozdział dzisiejszego maratonu.Mam nadzieję że się podobało❤
Ogólnie to zdradze wam, że te 4 rozdziały to jedne z moich ulubionych 😂❤
Do następnego! (ROZDZIAŁ ZA 2 DNI)
CZYTASZ
I Hate You
ActionNastolatka, którym celem było dobrze się bawić, dostała od życia wiele szczęśliwych chwil, które pozwoliły jej przez jakiś czas nie myśleć o przyjaciółce, która o niej po prostu zapomniała, a to wszystko dla jednego chłopaka, który wyrządzi jej wiel...