Epilog 2/2

284 14 5
                                    

Powoli otwieram oczy, jednak jedyne co zauważyłam to białą ścianę. Po chwili zdałam sobie sprawę, że leże na łóżku szpitalnym, byłam podłączona do kroplówki, a moje ciało przykrywała lekka, biała kordła.

Nie pamiętam nic, za wszelką cenę chciałabym wiedzieć, co spowodowało, że tu leże.

Chciałam się podnieść do pozycji siedzącej, ale ogromny ból mi to uniemożliwiał. Syknęłam, gdy poczułam, jak moja pochwa dosłownie pulsuje i nagle ból był większy i większy.

Włożyłam ręce pod kordłę i chwyciłam za obolałe miejsce, skuliłam się, z nadzieją, iż zaraz wszystko mi przejdzie.

Mijały minut, a ja dalej cierpiałam, obraz zaczął mi się rozmazywać. Zaczęłam płakać, okropnie szlochałam w poduszkę, a łzy w nią wsiąkały.

-Dzień dobry.- Głos dziewczyny rozległ się po całym pomieszczeniu.

Byłam pewna, że to jedna z pielęgniarek, ale nie miałam sił, aby to sprawdzić.

-Jak się pani czuję?- Powiedziała, po czym podeszła bliżej i złapała mnie za ramię. -Proszę na mnie spojrzeć.

-B.. Boli.-Wydusiłam z siebie, jedyne co mogłam.

-Wiem, że boli, ale proszę się wyprostować.- Jej ręka wciąż trzymała mojego ramienia.

Nie wykonywałam poleceń tej dziewczyny, nie miałam nawet na to ochoty.

-Jeżeli pani się nie położy, będę musiała wezwać lekarza.- Głos stał się stanowczy.

Miałam się tego bać?

Padła cisza, jedyne co mogłam usłyszeć to odalające się kroki pielęgniarki.

Zostałam sama, przeraziła mnie myśl, że dosłownie zostałam sama. Obok mnie nie znajuduje się nikt, kto się o mnie martwi, nikt.

Cicho zaczęłam szlochać, ocierając łzy kordłą. Czułam się okropnie, dociera do mnie, co się wczoraj wydarzyło.

-Panienko.

Podniosłam wzrok, przed moim łóżkiem stał wysoki, łysy doktor, który na nosie miał wielkie szkła z czarnymi obramówkami. - Na prawdę śmiesznie wyglądał.

-Tak?

-Wiesz, co się wczoraj stało?

-Ch.. Chyba tak.

-Twoi rodzice za niedługo przyjadą, wraz z... - Spojrzał w kartkę. -Wraz z Brunem?- Zmarszczył brwi.

-Ach, racja.- Potwierdziłam.

-Chcesz opowiedzieć mi o tym, co się wydarzyło?- Zbliżył się i oparł o łóżko.

Nie czekał długo na moją odpowiedź.

-Sądzę, że nie.- Opuściłam wzrok na podłogę.

-Rozumiem, ale zawsze mo..- Otwierające się drzwi do sali, przeszkodziły mu w dalszej wypowiedzi.

-Kochanie.- Załamany głos matki odbił się o moje uszy.

Była na prawdę w płaczliwym stanie, sprawia mi to ogromną przykrość patrzeć, jak cierpi przez swoją córkę.

-Mamo ja, ja przepraszam.- Pociągnęłam nosem.

-Słoneczko.- Szybkim krokiem podeszła do mojego łóżka, po czym usiadła na brzegu i mnie przytuliła.- Dobrze, że nic Ci nie jest.

Zauważyłam irytującą minę doktora, doskonale wiem, co miał na myśli.- "Nie siedzimy na łóżku pacjenta."

Reakcja mamy poprawiła mi humor, nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że będzie się o mnie troszczyć w ten sposób.

-Nie chce, żeby Bruno tu wchodził.- Odezwałam się po chwili ciszy.

-Dlaczego?- W głosie mamy mogłam usłyszeć zdziwienie.

-Nie chce go widzieć.

-Kochanie, nie możesz tak.- Przejechała dłonią po moich włosach.

-Wiem, co jest dla mnie odpowiednie. Nie chce go widzieć, nie chce tu być.- Łzy zaczęły spływać mi po policzkach.

-Rozumiem, że nie jesteś z nim szczęśliwa?

- I już nigdy nie będę.

-------
Tak więc... Zakończyliśmy książkę I Hate You, ale wspominałam, że będzie druga część i tak... Jutro około godziny 13:00 Wyczekujcie na moim profilu I Love You.

I Hate YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz