Nasz moment przerwało pukanie do drzwi.
- Kochani, czas wstawać. – usłyszałam głos mojej mamy. Cóż za wyczucie chwili, nie ma co. – Za pół godziny jedziemy do domu Jake'a i Kristen.
- Ok., zaraz schodzimy ! – odkrzyknęłam przez drzwi, w duchu śmiejąc się z miny Nate'a. Powiedzieć, że był zły i zawiedziony byłoby sporym niedopowiedzeniem. – Chodź, musimy się zbierać. – powiedziałam, ciągnąc go za rękę w stronę garderoby.
Przebrałam się w zwiewną, błękitną sukienkę bez rękawów, we wzorze w kwiaty , a Nate włożył na siebie kremowe szorty i biały T-shirt na krótkim rękawie.
Wzięłam Alice na ręce, a mój mąż zabrał torbę z pieluchami i ciuszkami na przebranie w razie jakiejś awarii.
- Jesteśmy już gotowi. – ogłosiłam, gdy zeszliśmy na dół do salonu. Na kanapie siedzieli moi rodzice, Dylan i Mary. – A tak w ogóle dlaczego teraz jedziemy do nich do domu ? Myślałam, że zobaczymy się z nimi dopiero na ślubie.
- Pomyślałam, że będzie lepiej, jeśli poznacie Kristen przed wieczorem. – wytłumaczyła moja mama – Poza tym pomożecie sobie nawzajem się przygotować do całej uroczystości. Tylko się nie zdziwcie, bo będzie tłoczno. Wesele odbędzie się w ich ogrodzie i trwają przygotowania.
- Jasne, może my też się do czegoś przydamy. – uśmiechnęłam się do niej.
- To w takim razie chodźmy. – wtrącił mój tata, wstając z kanapy.
Pół godziny później byliśmy na miejscu. Muszę przyznać, że dom Jake'a i Kristen, a raczej willa – robi spore wrażenie.
Był to duży, dwupiętrowy budynek w kolorze kremowym, wsparty na dwóch białych filarach przy ganku.
Do domu należał pokaźny ogród, z fontanną przed wejściem i fikuśnie przystrzyżonymi drzewkami i krzewami.
- To jest ich dom ? – spytałam z niedowierzaniem, rozglądając się dookoła.
- Śliczny, prawda ? – powiedziała moja mama – Rodzice Kristen podarowali im go jako prezent ślubny.
Szczęka opadła mi z wrażenia. Kto daje w prezencie ślubnym willę ?! Coś takiego na pewno nie należy do tanich !
- Ojciec Kristen jest właścicielem sieci hoteli na całym świecie, a matka jest prokuratorem. – odpowiedziała moja rodzicielka, widząc moje zdumienie.
No tak, wszystko jasne. Jej rodzice są po prostu dziani. Gdybym nie znała Jake'a, pomyślałabym, że próbuje się wżenić w bogatą rodzinę. Ale mój przyjaciel taki nie jest – wiem, że szczerze kocha swoją narzeczoną i pieniądze nie są dla niego priorytetem.
- No, lepiej chodźmy, bo nas noc zastanie. – moje rozmyślania przerwał głos taty i razem ruszyliśmy w stronę wejścia.
Dylan zapukał do drzwi i po chwili stanęła w nich niska blondynka o jasnozielonych oczach, ubrana w jeansowe szorty i zielony podkoszulek bez rękawów. To pewnie Kristen, pomyślałam.
- Witajcie, wchodźcie. – powiedziała dziewczyna, uśmiechając się do nas szeroko i przepuszczając nas w progu. Przywitała się w moimi rodzicami, Mary, Dylanem i Nate'em, po czym zwróciła się do mnie. – Ty musisz być Melanie. Jake dużo mi o tobie opowiadał.
- Mam nadzieję, że same dobre rzeczy. – zaśmiałam się. Kristen zawtórowała mi i odparła:
- Nie masz co się martwić, Jake cię uwielbia. Nigdy nie powiedziałby o tobie nic złego.
Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi i weszłam do salonu.
- Przepraszam za bałagan. – ciągnęła Kristen, wchodząc za nami do pokoju – Przygotowujemy właśnie wszystko na wesele w ogrodzie i mamy małe zamieszanie.
- Może się do czegoś przydamy ? – zaproponowałam.
- Daj spokój, dopiero się poznaliśmy. – machnęła ręką dziewczyna – Nie będę was wykorzystywać.
- To żaden problem. – wtrącił Dylan – Chętnie pomożemy.
- Okej, to w takim razie chodźcie za mną. – postanowiła Kristen po chwili zastanowienia.
- Zostaniecie z Alice ? – poprosiłam moich rodziców i Mary. W końcu dziewczyna jest tuż przed porodem, nie może się przemęczać.
- Jasne, idźcie. – odpowiedziała moja mama – Nami się nie przejmujcie.
Ja, Nate i Dylan ruszyliśmy za Kristen w stronę ogrodu. Nagle podszedł do nas dziwnie znajomy mężczyzna, niosąc krzesła ogrodowe.
- Mała, gdzie to postawić ? – zapytał narzeczoną mojego przyjaciela.
- Mark ? – wtrąciłam, otwierając oczy szeroko ze zdziwienia.
- Znacie się ? – Kristen była zdziwiona. Kątem oka zauważyłam, że Nate zacisnął szczęki, a kłykcie mu pobielały od ściskania dłoni w pięści. Wiedziałam, że był na skraju wytrzymałości.
- Poznaliśmy się dwa miesiące temu w sklepie w Orlando. – wyjaśniłam, pomijając fakt, że umówiliśmy się na kolację. – A wy skąd się znacie ?
- Mark to mój kuzyn. – odpowiedziała dziewczyna – A dokładnie syn siostry mojego ojca.
Zapadła między nami niezręczna cisza. Dylan mówił coś mojemu mężowi na ucho. Wiedziałam, że stara się go uspokoić, ale nie na wiele się to zdaje. Czułam, że w domu czeka mnie awantura.
- To co możemy zrobić ? – przerwałam milczenie.
- Ty możesz pomóc mi dekorować stoły, a panowie niech idą za Markiem i pomogą przy rozstawianiu krzeseł.
- Okej. – posłałam jej wymuszony uśmiech i oddaliłam się z nią od mężczyzn.
********
Przez cały dzień Nate unikał mnie jak ognia. Ilekroć próbowałam z nim porozmawiać, mijał mnie bez słowa, albo wykręcał się, że nie ma teraz czasu.
Zaczynało mnie to wkurzać. Dlaczego to ja mam za nim ganiać ?! Przecież nic złego nie zrobiłam ! To, że spotkaliśmy tutaj Marka to czysty przypadek. Poza tym, nic mnie z nim nigdy nie łączyło, więc nie mam powodów, by mieć wyrzuty sumienia.
Właśnie byliśmy w domu moich rodziców i razem z Mary kończyłyśmy się przygotowywać to wyjścia, gdy do sypialni wszedł Nate.
- Mary, możesz nas na chwilę zostawić samych ? – zwrócił się do siostry, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- To nie najlepszy moment. – mruknęła dziewczyna.
- To ważne. – prawie warknął – Zajmę jej tylko kilka minut.
- Dobra. – rzuciła Mary, patrząc na mnie niepewnie – W razie czego wołaj. – szepnęła jeszcze i wyszła z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi.
- Mam do ciebie tylko jedno pytanie. – powiedział śmiertelnie poważny, powoli zbliżając się do mnie – Czy coś cię łączy z tym całym Markiem ?
CZYTASZ
Wróć do mnie (cz.III ,,Uratuj mnie")
RomanceMelanie jest w siódmym miesiącu ciąży i razem z Nate'em nie mogą doczekać się narodzin ich dziecka. Jednak, jak to w ich życiu, bez kłopotów się nie obędzie... Czy i tym razem uda im się wyjść z opresji cało ? Czy ich związek przetrwa kolejną próbę...