25.Przepraszam.

7.4K 329 22
                                    

Postanowiłam, że pojadę do Dylana i Mary. Tam będę mogła wszystko jeszcze raz przemyśleć.

Prawda jest taka, że powoli miałam wszystkiego dość. Od wypadku między mną a Nate'em nic nie było tak, jak być powinno.

Ja przestałam mu ufać, a on miał do mnie żal, że już mu nie ufam. I tak krąg się zamykał.

Jakby tego było mało, kłóciliśmy się o każdą pierdołę. Chociażby sytuacja z dzisiejszego popołudnia: zeszłam na dół, by powiedzieć mu o tym, że Jake zaprosił nas na swój ślub, a skończyło się na sprzeczce o tym, jak mój mąż jest o niego zazdrosny.

Czterdzieści minut później zapukałam do drzwi domu mojego brata.

- Mel ? – zapytała zdziwiona Mary na mój widok – A co ty tutaj robisz ?

- Jak zwykle ostatnio, pokłóciłam się z Nate'em. – wyjaśniałam, uśmiechając się niepewnie – Mogę wejść ?

- Jasne, wchodź. – zrobiła krok do tyłu, by przepuścić mnie w drzwiach.

- Anie ? – siedzący w salonie Dylan spojrzał na mnie zaskoczony.

- Cześć. – pomachałam mu.

- O co wam tym razem poszło ? – spytała Mary, stawiając przede mną herbatę i wyjmując Alice z wózka.

- Miałam wam nie mówić, ale nie mam wyjścia. – westchnęłam – Zadzwonił Jake i zaprosił mnie i Nate'a na swój ślub za miesiąc. Powiedziałam o tym mojemu mężowi i tak od słowa do słowa, nawet nie wiem kiedy, pokłóciliśmy się o to, że on jest o mnie tak bardzo zazdrosny. Ot, cała historia.

- Oj, Mel. – powiedziała moja przyjaciółka, przytulając mnie do siebie – Wiem, że to nie jest wszystko.

Poczułam, że w moich oczach zbierają się łzy.

- Od wypadku nic nie jest między nami tak, jak dawniej. – szepnęłam – Kłócimy się o każdą głupotę. Ja tak nie chcę. Chcę, żeby było między nami tak jak na początku.

- I będzie. – Dylan złapał mnie za rękę – Tylko oboje musicie nad tym popracować.

- Mam nadzieję. – szepnęłam – Mogę u was trochę posiedzieć ?

- Pewnie. – zaśmiał się mój brat i pocałował mnie w czoło.


********


Dochodziła siedemnasta, gdy doszłam do wniosku, że czas wracać do domu. Wzięłam Alice z rąk mojego brata i ułożyłam ją w wózku.

Właśnie miałam wychodzić, gdy ktoś zapukał do drzwi.

- Ja otworzę. – powiedział Dylan i wyszedł z salonu. Po chwili wrócił, uśmiechając się od ucha do ucha, a za nim do pokoju, z bukietem białych róż wszedł mój mąż.

- Zostawimy was samych. – rzucił mój brat z uśmieszkiem, biorąc Mary za rękę.

Kiedy ja i Nate zostaliśmy sami – nie licząc naszej córki w wózku – na chwilę zapadła między nami cisza.

- Mel, ja przepraszam. – zaczął – Nie tylko za dzisiaj. Przepraszam cię za to, że w nas zwątpiłem, że zostawiłem cię samą, gdy potrzebowałaś mnie najbardziej. I chcę cię prosić, żebyś teraz ty nie porzucała mnie. Ja nie potrafię bez ciebie żyć. Jesteś moim powietrzem, moim życiem. Bez ciebie nic nie ma sensu. Nawet gdy miałem amnezję i tak czułem, że brakuje jakieś cząstki mnie. A gdy jestem przy tobie, wszystko jest dobrze. Z tobą czuję, że wszystko układa się w całość. – nagle padł przede mną na kolana – Kocham cię jak wariat i umrę, jeśli mnie zostawisz. Dlatego błagam, daj mi jeszcze jedną szansę.

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cały czas płaczę. To co powiedział Nate...ja czułam dokładnie tak samo. Bez niego nic nie ma sensu, bez niego nie ma mnie. Po prostu nie istnieję.

- Nate, ja też cię kocham. – powiedziałam przez łzy – I nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Ja też przepraszam. Za to, że w nas zwątpiłam. Ale po prostu twoje odejście tak bardzo mnie zabolało.

- Wiem, byłem kretynem. – szepnął, wstając i podchodząc do mnie, biorąc moją twarz w dłonie – Już nigdy cię nie opuszczę, przysięgam.

- To mi wystarczy. – uśmiechnęłam się szeroko i stanęłam na palcach, by pocałować go w usta. Zaplotłam ręce na jego szyi, bawiąc się włoskami na jego karku, a on złapał mnie w talii, przyciągając mocno do siebie. Nie mogliśmy być bliżej siebie.

Ten pocałunek bynajmniej nie należał do delikatnych – o nie. To był gwałtowny pocałunek, pełen pasji i tłumionej agresji, który pokazywał, jak bardzo za sobą tęskniliśmy. Tylko fakt, że nie byliśmy u siebie w domu, a obok leżała Alice powstrzymywał nas od tego, by nie rzucić się pędem do naszej sypialni. Nie mówiąc już o tym, że byłam tuż po porodzie i póki co nie mogliśmy jeszcze tego robić.

- Jeszcze musimy z tym poczekać. – stwierdziłam, gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie, a na twarzy Nate'a zobaczyłam rozczarowanie. Jestem pewna, że z mojej miny można było wyczytać to samo.

Tego wieczora dotarłam do domu szczęśliwa jak nigdy. Między mną a Nathanem w końcu wszystko wróciło do normy. Koniec z kłótniami i niedomówieniami. Wreszcie wszystko będzie tak, jak być powinno.


-----------------------------

Piszcie w komentarzach, co myślicie i gwiazdujcie 😉.

Następny rozdział w piątek wieczorem 😀.

Wróć do mnie (cz.III ,,Uratuj mnie")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz