27. Urażona księżniczka.

6.5K 316 7
                                    

W POPRZEDNIEJ CZĘŚCI:

Zapadła między nami cisza, gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

- Pójdę otworzyć. – zadeklarowałam i wyszłam z jadalni.

Gdy otworzyłam drzwi nie mogłam uwierzyć własnym oczom.

- Jake ! – pisnęłam i rzuciłam się na niego. Mój przyjaciel podniósł mnie do góry i okręcił wokół własnej osi, śmiejąc się przy tym głośno. – Tęskniłam za tobą. Myślałam, że zobaczymy się dopiero jutro, na ślubie.

- Ja też się stęskniłem, więc postanowiłem, że przyjdę i cię odwiedzę. – powiedział, gdy już postawił mnie na ziemi.


----------------------------------------------------------------------------



- To w takim razie chodź, właśnie jemy kolację. – odparłam, ciągnąc go za rękę do środka.

- A nie będę przeszkadzać ? – spytał niepewny.

- Co ty, ty nigdy nie przeszkadzasz. – ofuknęłam go.

- Okej. – rzucił i wszedł za mną do domu.

- Patrzcie, kogo przyprowadziłam. – ogłosiłam, wchodząc do jadalni, szczerząc się jak mysz do sera.

Jake przywitał się ze wszystkimi i zajął wolne miejsce przy stole.

Nie trzeba być geniuszem, żeby domyślić się, że mój mąż wciąż go nie tolerował. Nie rozumiem tego – przecież Nate wie, że kocham go ponad wszystko i nie istnieje dla mnie inny mężczyzna. Pomijam już fakt, że Jake jutro się żeni.

Ale jak widać, dla mojego męża to nie wystarczające argumenty.

- Chodź, pogadamy. – powiedziałam do Jake, gdy skończyliśmy jeść. Widziałam, że Nate jest niezadowolony z tego, że chcę spędzić trochę czasu z mężczyzną sam na sam. Ale w tej chwili mnie to nie obchodziło. Chyba mam prawo pobyć z moim przyjacielem i powspominać dawne czasy, prawda ? – Dopilnujesz Alice ? – zwróciłam się do mojego męża.

- Tak. – burknął tylko, nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem. Aha, czyli teraz gramy urażoną księżniczkę, tak ?

Razem z Jakiem postanowiliśmy, że pójdziemy na spacer. Wieczór był ciepły, więc szkoda siedzieć w domu.

- Więc opowiadaj. – zażądałam, gdy wyszliśmy z domu.

- Ale o czym ? – spojrzał na mnie rozbawiony.

Przewróciłam oczami i wyjaśniłam:

- Błagam cię, chyba jest o czym. Najlepiej zacznij od wyjaśnienia, jak to się stało, że facet, który odkąd pamiętam twierdził, że na zawsze pozostanie singlem, bo życie rodzinne nie jest dla niego, teraz się żeni.

Jake uśmiechnął się szeroko i zaczął:

- Poznałem Kristen dwa i pół roku temu. Wychodziłem właśnie z kawiarni, gdy ona wpadła na mnie i oblała moją koszulę kawą. Do tej pory pamiętam jak nalegała, żebym poszedł z nią zaraz do sklepu, żeby mogła mi ją odkupić. Na początku nie chciałem się na to zgodzić, mówiłem, że to nic takiego. No po jakimś czasie jej uległem. Gdy kupiliśmy już tę nieszczęsną koszulę, zaproponowałem jej spacer. I tak od słowa do słowa powiedzieliśmy o sobie wszystko. Przez pierwsze pół roku byliśmy tylko znajomymi, od czasu do czasu spotykaliśmy się na kawę, spacer czy do kina. Ale potem zrozumiałem, że zakochałem się w tej roztrzepanej dziewczynie, która tamtego dnia oblała mnie kawą. Powiedziałem jej o tym i na całe szczęście, ona odwzajemniała moje uczucia. Im dłużej byliśmy razem, tym bardziej docierało do mnie, że Kristen jest dziewczyną, z którą chcę spędzić resztę życia. Chcę zamieszkać z nią w jakimś domku na przedmieściach, mieć dzieci i psa. Ja - przeciwnik małżeństw i stałych związków – zapragnąłem się w końcu ustatkować. Ot, cała historia.

Mruknęłam rozmarzona.

- Opowieść jak scenariusz na komedię romantyczną. – podsumowałam.

- Taaa, jasne. – prychnął Jake.

- Chętnie ją poznam. – stwierdziłam, ignorując jego komentarz.

- Ona ciebie też. – odpowiedział – Dużo jej o tobie opowiadałem i doszła do wniosku, że musisz być super.

Zaśmiałam się głośno.

- No, w końcu ktoś to przyznał. – zażartowałam.

- Ej, ej. – zastopował mnie – Widzę, że ktoś tu jest bardzo pewny siebie.

- Taaa... - mruknęłam – Po tym, co przeszłam, pewność siebie nie jest moją mocną stroną.

- Słyszałem. – mój przyjaciel posmutniał – Twoi rodzice mi opowiadali. Podziwiam się, że pomimo tego wszystkiego co przeszłaś razem z Nathanem, wciąż potrafisz się uśmiechać.

- Wierz mi, czasami nie jest łatwo. – uśmiechnęłam się przelotnie – Ale wiem, że Nate mnie kocha, a ja kocham go. Poza tym, mam Alice. Ona i mój mąż są moim światem.

- Mam nadzieję, że pewnego dnia ja i Kristen będziemy mieć to, co macie wy. – stwierdził Jake – Bo taka miłość zdarza się raz na milion.

- Miałam szczęście, co nie ? – uśmiechnęłam się do niego krzywo.

- Pewnie, że tak. – odpowiedział, obejmując mnie ramieniem – A tak zmieniając temat, to lepiej wracajmy. Robi się późno i twój mąż niedługo zacznie wariować.

- Okej. W takim razie lepiej wracajmy. – zaśmiałam się – Nie chcemy, żeby rozkwasił ci nos w dzień przed twoim ślubem.

- Oj nie. – zaprzeczył Jake, udając oburzenie i ruszyliśmy w drogę powrotną.


__________________________________


Jak myślicie, Nate w końcu dogada się z Jake'iem i przestanie być zazdrosny o Mel ?

Piszcie w komentarzach i gwiazdkujcie ;-).

PS  Wróciłam już z wakacji do domu, więc rozdziały będą pojawiać się codziennie lub - w wyjątkowych przypadkach - co drugi dzień :-).

Co do maratonu to proponuję, żeby odbył się w  najbliższy piątek, co Wy na to ? :-D Zdążę napisać trochę rozdziałów w przód i postaram się, żeby ten maraton był dłuższy od poprzedniego ;-).



Wróć do mnie (cz.III ,,Uratuj mnie")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz