40. Kusząca propozycja.

6.9K 297 16
                                    

- Chodźcie, podam obiad. – powiedziała Karen.

- A kiedy zdążyłaś coś ugotować ? – zdziwiłam się, idąc za nią do kuchni.

- Gdy tutaj tak siedzieliśmy i czekaliśmy aż wrócisz, musiałam zając czymś ręce. – wyjaśniała, wzruszając ramionami – Nie wytrzymałabym bezczynności.

- To prawda. – zwrócił się do mnie John – Moja żona jest okropna gdy się nudzi.

Karen klepnęła go w ramię i posłała mu mordercze spojrzenie.

- Uważaj, bo zaraz zobaczysz obiad na obrazku, a nie na swoim talerzu. – zagroziła mu.

- Dobrze już, dobrze. Nic więcej nie powiem. – podniósł ręce w geście kapitulacji, a do mnie puścił oczko. Zaśmiałam się w duchu.



Obiad, który ugotowała moja teściowa jak zwykle był pyszny. Przygotowała nam pieczony schab faszerowany pieczarkami i cebulą, a do tego ziemniaki i grecka sałatka. Mhm, pychota.

- Ja chyba nigdy nie nauczę się tak gotować. – westchnęłam, pomagając jej sprzątnąć ze stołu. Kate, tata i Nate z Alice poszli usiąść do salonu.

- Wierz mi, trening czyni mistrza. – uśmiechnęła się do mnie pocieszająco – Ja gdy wychodziłam za mąż za Johna potrafiłam ugotować tylko wodę na herbatę, wszystko inne przypalałam, albo wychodziło mi niejadalne.

- Naprawdę ? – zdziwiłam się. W życiu bym nie podejrzewała, że Karen była kiedyś okropną kucharką.

- Naprawdę. – zaśmiała się z mojej miny – Pomogły mi książki kucharskie i moja teściowa. Ona to potrafiła gotować. Niejeden światowy kucharz mógłby się od niej uczyć.

- Wow. – wydusiłam z siebie tylko.

- Cieszę się, że wreszcie macie spokój. – moja teściowa zmieniła nagle temat.

Spojrzałam na nią i powiedziałam:

- Ja też się cieszę. Może w końcu będziemy mieć święty spokój, chociaż w naszym wypadku to chyba niemożliwe. Mam wrażenie, że jesteśmy skazani na wieczne problemy. Jak nie urok, to przemarsz wojsk.

- Nie mów tak ! – skarciła mnie – Życie nigdy nie jest łatwe, ale po burzy zawsze przychodzi spokój. Wy wszelkie burze macie już za sobą.

- Taaa, chyba tornada i trąby powietrzne. – prychnęłam.

- Masz rację. – zgodziła się ze mną Karen – Ale nie możesz żyć w ciągłym strachu, że zaraz spadnie na was kolejna bomba. W ten sposób nigdy nie będziecie w pełni szczęśliwi.

- Wiem. – westchnęłam głośno – Po prostu tyle już nas spotkało, że nie wiem, czy teraz potrafię ot tak przestać być czujną.

Na chwilę zapadła między nami cisza, po czym kobieta zaproponowała:

- A może wyjechalibyście gdzieś razem, tylko we dwoje ? Może to wam pomoże odpocząć od wszystkiego ?

- Nie wiem sama czy to dobry pomysł... - zawahałam się – Poza tym, co z Alice ?

- Ja i ojciec chętnie się nią zajmiemy. – odparła – Kochamy ją nad ponad wszystko, z miłą chęcią spędzimy z nią trochę czasu sami.

Nie powiem, propozycja całkiem kusząca. Ale muszę najpierw porozmawiać o tym z Nate'em, przecież sama nie podejmę decyzji.

- Pogadam o tym z Nate'em i powiem wam, co postanowiliśmy. – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.

- Jasne. – Karen pogłaskała mnie po ramieniu – A teraz chodź, zobaczymy co oni robią. Jest dziwnie cicho.

Roześmiałam się i ruszyłam za nią do pokoju.



********


Kiedy wieczorem zostaliśmy z Nate'em sami i leżeliśmy już w łóżku, bo Alice smacznie spała, postanowiłam z nim porozmawiać o tym, co powiedziała mi Karen.

- Mama zaproponowała, żebyśmy wyjechali gdzieś tylko we dwoje, a ona i tata w tym czasie zajęliby się Alice. – zaczęłam.

- W sumie niezły pomysł. – stwierdził Nate, kreśląc palcem kółeczka na moim ramieniu – Oderwalibyśmy się od tego wszystkiego. I chociaż spróbowali zapomnieć.

- Tylko nie na zbyt długo. – zastrzegłam – Będę tęsknić za naszą córką.

- Wiem, ja też nie chcę oddalać się od niej na dłuższy czas. – zgodził się ze mną – Kilka dni nam wystarczy.

- A dostaniesz urlop ? – spytałam.

- Myślę, że nie będzie z tym problemu. – stwierdził – Jutro zapytam w pracy.

- Okej. – szepnęłam tylko i ułożyłam się do snu. Jednak zanim zdążyłam zasnąć zadzwonił mój telefon. Jęknęłam i spojrzałam na wyświetlacz. Mary. No tak, można się było tego spodziewać. Tylko ona może do mnie dzwonić o takiej porze.

- Tak ? – odezwałam się zaspanym głosem.

- Hej, spałaś już ? – spytała zatroskana.

- Miałam zamiar. – powiedziałam – Stało się coś ?

- Nie, tylko chciałam zapytać, jak tam u was. – wyjaśniła – W końcu macie spokój.

- Wiem. – uśmiechnęłam się – Planujemy gdzieś z Nate'em wyjechać. Rodzice obiecali, że zajmą się w tym czasie Alice.

- To super pomysł ! – prawie krzyknęła – Spędzicie trochę czasu sam na sam i odbudujecie to, co trzeba.

- Też tak myślę. – zgodziłam się z nią – Lepiej opowiadaj co u was.

- A dobrze. – mruknęła – Chociaż Dylan jest tak nadopiekuńczy, że powoli zaczynam wariować.

Zaśmiałam się.

- Coś o tym wiem. Ale pamiętaj, to wszystko z miłości.

- Ta, ta... - rzuciła – Dobra, nie przeszkadzam wam, idź już spać. Dobranoc.

- Dobranoc, Mary. W razie czego, dzwoń. – poprosiłam.

- Jasne. – obiecała i się rozłączyła.



_______________________________________


Jutro dodam jeszcze Epilog i koniec :-(. Aż chce mi się płakać, serio xD.


Ale w przyszłym tygodniu ruszymy z nową serią, tym razem o Kate :-D.


Piszcie w komentarzach, co myślicie i gwiazdkujcie ;-).


Wróć do mnie (cz.III ,,Uratuj mnie")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz