06

640 23 1
                                    

*Luke*

Kiedy wyszedłem zmęczony z siłowni, dochodziła ósma, z tego co pamiętam kawiarnia jest czynna do ósmej trzydzieści. Dlatego spokojnym krokiem ruszyłem w stronę auta. Dzisiejszy trening był intensywny, ale dobry.

Po około dziesięciu minutach byłem już na miejscu. W kawiarni siedziały tylko pojedyncze osoby. Przekroczyłem jej próg i podszedłem do lady, przy które stała znudzona Ashley. Nigdzie nie widziałem jej koleżanki, czy też innego pracownika, dlatego mogłem się domyślić, iż była na wieczornej zmianie sama. 

-Cześć - powiedziałem, uśmiechając się.

-Hejka, czym się tak zmęczyłeś? - spytała, mierząc mnie wzrokiem, ale jednocześnie się śmiejąc. 

-Byłem na siłowni, a teraz przyszedłem coś zjeść i się napić - oznajmiłem. 

-W takim razie, co podać? - spytała.

-Poproszę gorącą czekoladę, mleczną, z wiśniami i do tego muffina czekoladowego.

-Dziś inaczej widzę. - spojrzała na mnie z rozbawieniem. 

-Nie będę pić kawy na noc. 

-Rozumiem - mruknęła, biorąc się za przygotowywanie czekolady. 

-Odwieźć cię? - spytałem, bawiąc się kluczykami od samochodu. 

-Jeśli to dla ciebie nie problem, to chętnie się zabiorę. Nie będę ukrywać, że nie chce mi się wracać z buta - zaśmiała się, nawet nie odwracając się i nie odrywając się od pracy.

Ashley sprawiała wrażenie lubiącej swoją pracę, nie wyglądała na zmęczoną nią. Widać było, że sprawiało jej przyjemność to co robi. To dobrze. Sam doskonale wiedziałem, jak ważne jest lubienie tego co się robi. Jeśli tego nie ma, człowiek się męczy. 

Chwilę później dziewczyna postawiła przede mną kubek z parującym napojem i talerzyk, na którym stał muffin, na którego już od jakiegoś czasu miałem ochotę. 

-Dziękuję - rzekłem, posyłając jej ciepły uśmiech. 

-W sumie to lubię wieczorne zmiany, jestem wtedy sama i nie ma dużego ruchu - stwierdziła nagle, biorąc łyk wody ze szklanki, która stała na blacie, obok niej. 

-Skoro nie ma tak dużego ruchu, może usiądziesz ze mną, przy stoliku? - zaproponowałem, widząc iż ostatnia kobieta zmierza już w stronę wyjścia. 

-Czemu nie? Czekaj chwilę, tylko sprzątnę po tej babce - oznajmiła, a ja w tym czasie wziąłem swój posiłek i zaniosłem go do pobliskiego stolika. 

Ashley w tym czasie zebrała naczynia ze stolika i udała się z nimi na zaplecze, za moment wracając ze ściereczką, aby przetrzeć stolik. Kiedy skończyła rozwiesiła materiał za barem i usiadła naprzeciwko mnie. 

-Smacznego - powiedziała, wyciągając z kieszeni telefon. 

-Dzięki, nie jesteś głodna? - spytałem, uważnie lustrując ją wzrokiem. 

-Nie, jadłam na przerwie, a jak wrócę do domu to zjem kolację - mruknęła, spoglądając na mnie znad urządzenia. 

Gdy skończyłem jeść i pić, Ashley wzięła ode mnie naczynia i zaniosła je w to samo miejsce, w które zaniosła te, używane przez tamtą kobietę. Dziewczyna udała się na zaplecze po swoje rzeczy i opuściliśmy kawiarnię. Ashley zamknęła drzwi na klucz, po czym spojrzała na mnie. 

-Gdzie masz auto? - spytała. 

-Tam - odparłem, wskazując na miejsce, po przeciwnej stronie ulicy. 

Zaczekałem chwilę na dziewczynę, która stała kawałek ode mnie i dopiero zacząłem iść. Wsiedliśmy do samochodu, odpaliłem silnik i włączyłem radio. Nieświadomie zacząłem wystukiwać na kierownicy rytm, aktualnie granej, piosenki. Po chwili wyjechaliśmy na główną ulicę, niestety to co tam zobaczyłem nie było zadowalające, Ashley również się skrzywiła. Korek gigant! 

-W takim obrocie sprawy chyba jesteś zmuszona spędzić ze mną trochę więcej czasu - zaśmiałem się nerwowo. 

-Chyba nie mam innego wyboru - odparła rozbawiona. - To dziwne, że jest korek o tej godzinie...

-Pewnie jakiś wypadek - mruknąłem zmieszany. 

-Pewnie tak... - odparła.

-Podejrzewam, że jeszcze tu postoimy, więc skoro nie jadłaś kolacji, możemy jechać na jakąś pizzę, kebaba, czy coś w tym rodzaju - zaproponowałem. 

-Masz bardzo dobre pomysły, Hemmings! - zawołała. - W drogę zatem!

-Yeah! - wzniosłem okrzyk, ruszając z piskiem opon w przeciwnym kierunku.

-Wariat - prychnęła. 

-Przesadzasz. - wywróciłem oczami. 

-Wcale nie! 

-Wcale tak! 

-Nie! - krzyknęła wymachując rękami.l 

-Przesadzasz - odparłem z powagą, żeby po chwili razem z dziewczyną zacząć się śmiać. - Ej to w końcu pizza czy kebab? 

-Kebab, będzie szybciej - odparła przez śmiech. 

Kilkanaście minut później siedzieliśmy w samochodzie, jedząc kebaby. 

-Naprawdę nie rozumiem, jak możesz jeść z ostrym sosem, to jest tak strasznie ostre, że aż fuj! - zagadnęła.

-Z łagodnym jest zbyt zwykły, spróbuj - stwierdziłem, podsuwając jej posiłek pod nos. 

Ashley niepewnie wzięła gryza, po czym zaczęła się krzywić i szukać czegoś w swojej torebce. 

-Kurwa, jak ty możesz to jeść! - zawołała, pośpiesznie odkręcając butelkę, następnie wypijając większość jej zawartości. 

-Cóż, przyzwyczaiłem się już i nie robi to na mnie takiego wrażenia - oznajmiłem, wzruszając ramionami. 

-Jesteś dziwny - mruknęła.

-Ty też. 







Nie wiem co mnie wzięło na tego kebaba, że pojawia się tu drugi raz. :/  Jak tak dalej pójdzie to wpiszę go do obsady. 


Hot like coffee | Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz