13

425 17 0
                                    

Powierzam wam ten oto rozdział, na zakończenie tygodnia, mam nadzieję, że wasz weekend był lepszy niż mój. 


*Luke*

Jako, że Ashley dobrze dogadała się z chłopakami, postanowiłem zabrać ich ze sobą do kawiarni. 

-Zapłacisz za mnie Hemmings - oznajmił twardo Michael. 

-A to dlaczego? - mruknąłem, skręcając w uliczkę, na której znajdowała się kawiarnia. 

-Bo nie wziąłem portfela - odparł, jak gdyby nigdy nic i podgłosił radio. 

-Jesteś głupi. 

Zamknąłem samochód i ruszyłem przodem do wejścia, a chłopcy podążyli za mną. Pchnąłem drzwi i wszedłem do środka, jak zwykle owiało mnie przyjemne ciepło i zapach świeżej kawy oraz wypieków.  Uśmiechnąłem się do Ashley, na której twarzy malowało się zdziwienie, ale także radość i rozbawienie. Razem z chłopakami podeszliśmy do kasy, przy której stała Kate, jak mniemam. 

-Hej, poproszę dwa razy karmelową latte i dwa kawałki tortu bezowego - oznajmiłem, patrząc na Mike'a, który uważnie przyglądał się dziewczynie.

Dziewczyna podała mi kwotę, a ja wydałem jej pieniądze, następnie razem z Cliffordem udaliśmy się do stolika. Po chwili dołączyła do nas reszta, wygodnie się rozsiadając. 

-Podoba mi się tu - stwierdził Ash. 

-Mi podoba się ta dziewczyna, która zbiera zamówienia - wypalił nagle Mike, a oczy naszej trójki od razu spoczęły na nim. - No co?! 

-Nic, mogę zagadać do Ashley, to coś załatwimy - zaśmiałem się, na co chłopak posłał mi tylko poirytowane spojrzenie. 

-Patrzcie kto tu idzie - rzucił Calum. 

Spojrzałem w tym samym kierunku co on, a po chwili stanęła przed nami Ashley z tacą, wypełnioną po brzegi naszymi napojami. 

-Dobra, domyślam się że jedna karmelowa latte jest Luke'a - oznajmiła, stawiając przede mną kubek. 

-Oczywiście. - puściłem jej oczko. 

Dziewczyna po dopytaniu się co jest czyje rozdała wszystko, po czym poszła z powrotem, aby po chwili wrócić do nas z ciastami. Kiedy każdy z nas miał przed sobą swoje jedzenie, Ashley wzięła krzesło ze stolika obok i wcisnęła się między mnie, a Ashtona. 

-Cieszę się, że znów was widzę - oznajmiła. 

-My też, tym bardziej, że macie tak dobre jedzenie - zachwycił się Hood. 

-Miło nam - zaśmiała się. 

Miała cudowny uśmiech, na który nie mogłem się napatrzeć, był po prostu urzekający. 

-Ashi, słuchaj. Koledze Michaelowi podoba się twoja koleżanka, Kate. Mogłabyś wziąć ją kiedyś ze sobą, spotykając się z nami? - zaproponowałem. 

Ashley spojrzała na nas rozbawiona, ale jednocześnie podekscytowana. 

-Pewnie, myślę, że to super pomysł! - zawołała, klaszcząc w dłonie. - Swoją drogą, niedługo kończę, odwiózłbyś mnie może do domu, strasznie nie chce mi się iść na nogach - mruknęła niepewnie, drapiąc się po karku. 

-Spoko, przyjaciele powinni sobie pomagać - uśmiechnąłem się. 

Chwila, czy ja serio to powiedziałem? Ja pierdole.


*Ashley*

Do końca zmiany w mojej głowie brzmiały słowa Luke'a 'przyjaciele powinni sobie pomagać'.

Ała. Przyjaciele. 

Prawdę mówiąc nie wiem kim dla siebie byliśmy, przynajmniej w moim odczuciu nie była to przyjaźń, trudno określić, co to tak właściwie było. Wiedziałam jedno, to trzeba będzie niebawem wyjaśnić. Kątem oka zerkałam na chłopaków, którzy ciągle siedzieli przy stole i się śmiali, pocieszny widok. 

Niebawem skończyłam moją zmianę i przebrana wyszłam z zaplecza, kierując się do nich. 

-Możemy iść - stwierdziłam, patrząc na nich, jak powolnie zaczęli się zbierać. 

Kiedy wyszliśmy na dwór zdążyło się ściemnić, nic dziwnego, w końcu zaraz zima. 

-Siedzę z przodu! - zawołałam, ruszając biegiem, gdy tylko zobaczyłam auto żyrafy. 

Słyszałam za sobą jedynie chłopaków, którzy śmiali się z mojego zachowania. Chwilę później auto się otworzyło, a ja usadowiłam się wygodnie na przednim siedzeniu. Droga mijała w spokoju, ciszę zagłuszało jedynie grające radio. Luke najpierw odwiózł chłopaków, co pozwoliło nam zostać samym. Gdy tylko usłyszałam w radiu pierwsze nuty Heavydirtysoul, zaczęłam wystukiwać rytm na kolanie, natomiast w refrenie zaczęłam śpiewać, co spotkało się z rozbawieniem Luke'a, który po chwili do mnie dołączył, co było miłe. Śpiewając razem z nim i czując jego rękę na moim udzie nie zwracałam, aż takiej uwagi na to, w jaki sposób chłopak jedzie, a ja byłam rozluźniona bardziej niż zwykle, kiedy z nim jechałam. Gdy zerknęłam na okolicę w jakiej się znajdujemy okazało się, że jesteśmy już całkiem blisko mojego domu. Niestety piosenka skończyła się, ale po kilku sekundach zastąpiło ją 21 guns, którą także uwielbiałam, Luke, jak widać też, bo oboje dobrze bawiliśmy się śpiewając i tańcząc, o ile można było nazwać to tańcem, zważając, na to, że znajdujemy się w samochodzie, on kieruje, a ja nie mam przestrzeni. Niedługo później zatrzymaliśmy się pod moim domem. 

- Zostaję do końca piosenki, nie wyjdę w jej trakcie - zaśmiałam się, na co on tylko skinął głową z uśmiechem. 

Gdy piosenka się skończyła uchyliłam drzwi auta, następnie z niego wyskakując, ku mojemu zadowoleniu chłopak zrobił to samo. Podeszłam do niego i przytuliłam go. Uwielbiałam to robić, był ode mnie sporo wyższy, przez co czułam się bezpieczna w jego ramionach i spokojna. Moja głowa opierała się o jego klatkę piersiową, po chwili jednak podniosłam ją jednak, patrząc w niebieskie oczy chłopaka. Pozwoliłam sobie zatracić się w nich na chwilę. Prawdę mówiąc lepszym określeniem było 'zatonąć', ponieważ błękit jego oczu tylko z oceanem mi się kojarzył. Gdy chłopak zaczął schylać się w moim kierunku postanowiłam stanąć, na palcach, aby zmniejszyć różnice naszego wzrostu. Po chwili jego usta przyległy do moich, a ja zaczęłam oddawać pocałunek. Uwielbiałam sposób w jaki Hemmings całował, nie był taki delikatny, ani zbyt brutalny, było to idealnie wypośrodkowane, podobało mi się to. Po chwili odsunęłam się od chłopaka i spojrzałam prosto w jego oczy. 

-Czy tak właśnie zachowują się przyjaciele, Luke? - spytałam, nawiązując do wcześniejszej sytuacji w kawiarni. 

-Nie, Ashley. Przyjaciele się tak nie zachowują - mruknął, po czym zdjął ręce z mojej talii, puszczając mnie, na co automatycznie odsunęłam się od niego. 

- W takim razie czym my jesteśmy? - spojrzałam na niego, wzrokiem pełnym pytań. 

-Nie wiem, Ashley - wzruszył ramionami, po czym cofnął się o krok. - Na mnie czas. Do jutra. 

-Cześć - mruknęłam, udając się do domu, z mętlikiem w głowie. 

To niewiarygodne, co ta żyrafa ze mną robiła.




Długi ten rozdział wyszedł, ale muszę przyznać, że całkiem mi się on podoba. Kolejne niebawem. 

Hot like coffee | Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz