05

710 24 1
                                    

*Ashley*

Tego dnia miałam wolne od pracy, postanowiłam więc ogarnąć trochę mieszkanie, a popołudniu spotkać się z Alison, ponieważ ostatnio poświęcałam jej bardzo mało czasu i prawie z nią nie gadałam. 

Wprawdzie nie lubiłam sprzątać, ale satysfakcja z porządku jaki później panował była bardzo zadowalająca. 

Gdy zbliżała się godzina umówionego spotkania opuściłam mieszkanie i udałam się na przystanek autobusowy, który na szczęście był niedaleko. Gdy się tam zjawiłam sprawdziłam godzinę odjazdu mojego autobusu. Musiałam czekać pięć minut wśród babć, super, zawsze o tym marzyłam. Czas dłużył się niemiłosiernie, a rozmowy kobiet stawały się już wręcz nieznośne, ulga jaką poczułam w momencie, gdy zjawił się mój autobus była ogromna. Na moje nieszczęście nie wzięłam ze sobą słuchawek, brawo ja. 


***


-Cóż, kochana ja muszę się zbierać, obiecałam mamie, że zjem z nią i tatą dzisiaj kolację. Tata jutro wyjeżdża, więc głupio byłoby mi, jakbym się nie zjawiła.

-Nie ma problemu, do zobaczenia w takim razie - odparłam, przytulając dziewczynę. 

-Pa! - zawołała, odwracając się w inną stronę i ruszając przed siebie. 

Uwielbiałam tą dziewczynę. Imponowała mi tym, jak często miała dobry humor i jakim optymizmem pałała. Alison naprawdę umiała wesprzeć człowieka i dać mu porządnego kopa w dupę, aby wziął się do roboty. Znałam się z nią od pierwszej liceum, od początku dobrze się dogadywałyśmy, a teraz kiedy skończyłyśmy szkołę ciągle utrzymywałyśmy kontakt. 

Jako iż było jeszcze dość wcześnie, postanowiłam iść do sklepu, po coś na kolację, w końcu nie chciałam głodować. Market nie był daleko, niecałe dziesięć minut drogi na nogach. Nie zastanawiając się długo ruszyłam w zamierzonym kierunku. Wyjęłam telefon i zaczęłam przeglądać powiadomienia, jakie do mnie przyszły, podczas spotkania z Alison. 

-Cześć Ashley. - usłyszałam obok siebie, na co delikatnie odskoczyłam w bok. 

Kiedy odwróciłam głowę zobaczyłam Luke'a, który śmiał się z mojej reakcji. Wywróciłam tylko oczami i schowałam telefon do kieszeni. 

-Siemka - uśmiechnęłam się. - Gdzie idziesz? 

-Wracam z próby, a ty? - odparł, spoglądając na mnie.

-Widziałam się z przyjaciółką, teraz chyba idę do sklepu po coś na kolację - oznajmiłam. - Swoją drogą, to nie wspominałeś mi o zespole. 

-Nie było okazji - mruknął. - W każdym razie razem z trzema kumplami mamy zespół i sobie gramy, bardziej dla siebie. 

-Chciałabym was kiedyś posłuchać - stwierdziłam. 

-Może kiedyś wezmę cię na próbę - zaśmiał się. 

-Liczę na to. Idziesz ze mną do sklepu? - rzuciłam mu pytające spojrzenie.

-Chcesz kupić rzeczy na kolację tak? - skinęłam głową, aby potwierdzić jego słowa. - Pieprzyć to, chodźmy na kebsa! - zawołał, wyrzucając jedną rękę w górę i ciesząc się jak dziecko. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok. 

-Ale kebab jest tak daleko... - jęknęłam. 

-Odwiozę cię - zaproponował. 

-Przecież jesteś na nogach - mruknęłam, rzucając mu zdezorientowane spojrzenie. 

-Owszem, ale mieszkam blisko, więc skoczymy do mnie po auto i ode mnie na kebsa, a później odstawię cię do domu, jeśli sobie życzysz nawet pod same drzwi - powiedział z rozbawieniem. 

-No dobra, w sumie dawno nie jadłam kebaba. - wzruszyłam ramionami. 

Stałam obok chłopaka, gdy ten szukał kluczy do domu w kieszeniach, a myślałam, że to ja mam problemy z gubieniem kluczy. Wewnątrz budynku było ciemno, Luke zapalił światło i wszedł jak mniemam do kuchni, ponieważ kątem oka widziałam blat kuchenny. Już po chwili był obok mnie ściskając w ręce kluczyki. 

-Moi rodzice wyjechali do ciotki, na szczęście zostawili mi jedno auto - westchnął. 

-Gdyby nie to, pewnie nie zjadłabym tego kebaba - zaśmiałam się. 

Kilka minut później ruszaliśmy z podjazdu i jechaliśmy w stronę naszej kolacji. Blondyn jechał szybko, a ja siedziałam na fotelu, kurczowo ściskając w rękach torebkę. 

-Spokojnie, nie zabije nas - zachichotał, jednak mi wcale nie było do śmiechu. 

-No ja nie wiem - burknęłam, wywracając oczami. 

Ulżyło mi, kiedy zatrzymaliśmy się i mogłam wysiąść. 

-Zdecydowanie nie jesteś moim ulubionym kierowcą - stwierdziłam, wchodząc do budynku. 

Ustawiłam się w kolejce, która na szczęście nie była długa, Luke stał za mną. Byłam głodna, nie powiem, że nie. Cieszyłam się na myśl o kebabie, którego niedługo dostanę. 

Wyszłam na zewnątrz, trzymając ciepły posiłek, jednocześnie biorąc gryza. 

-Dzięki, że mnie tu wziąłeś, chyba właśnie tego potrzebowałam - oznajmiłam z uśmiechem.

-Polecam się na przyszłość. 

W drodze powrotnej chłopak nadal jechał szybko, tym razem jednak kierował się we wskazanym przeze mnie kierunku. Jedyne, o czym teraz marzyłam to prysznic i łóżko, wtedy będę szczęśliwa. 

Wysiadłam pod swoim blokiem, o dziwo blondyn wysiadł za mną, jednak auto cały czas pracowało. 

-Dzięki za dzisiaj, miło było - powiedziałam, patrząc, jak powoli zmierza w moim kierunku.

-Tak jak mówiłem, polecam się na przyszłość! 

-Do zobaczenia. - podeszłam do niego delikatnie go przytulając.

-Cześć - mruknął, odwzajemniając mój uścisk. 

Podobał mi się zapach jego perfum, tak zdecydowanie był to jeden z bardziej lubianych przeze mnie zapachów. 




Hot like coffee | Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz