*Ashley*
Tego dnia miałam wolne od pracy, postanowiłam więc ogarnąć trochę mieszkanie, a popołudniu spotkać się z Alison, ponieważ ostatnio poświęcałam jej bardzo mało czasu i prawie z nią nie gadałam.
Wprawdzie nie lubiłam sprzątać, ale satysfakcja z porządku jaki później panował była bardzo zadowalająca.
Gdy zbliżała się godzina umówionego spotkania opuściłam mieszkanie i udałam się na przystanek autobusowy, który na szczęście był niedaleko. Gdy się tam zjawiłam sprawdziłam godzinę odjazdu mojego autobusu. Musiałam czekać pięć minut wśród babć, super, zawsze o tym marzyłam. Czas dłużył się niemiłosiernie, a rozmowy kobiet stawały się już wręcz nieznośne, ulga jaką poczułam w momencie, gdy zjawił się mój autobus była ogromna. Na moje nieszczęście nie wzięłam ze sobą słuchawek, brawo ja.
***
-Cóż, kochana ja muszę się zbierać, obiecałam mamie, że zjem z nią i tatą dzisiaj kolację. Tata jutro wyjeżdża, więc głupio byłoby mi, jakbym się nie zjawiła.
-Nie ma problemu, do zobaczenia w takim razie - odparłam, przytulając dziewczynę.
-Pa! - zawołała, odwracając się w inną stronę i ruszając przed siebie.
Uwielbiałam tą dziewczynę. Imponowała mi tym, jak często miała dobry humor i jakim optymizmem pałała. Alison naprawdę umiała wesprzeć człowieka i dać mu porządnego kopa w dupę, aby wziął się do roboty. Znałam się z nią od pierwszej liceum, od początku dobrze się dogadywałyśmy, a teraz kiedy skończyłyśmy szkołę ciągle utrzymywałyśmy kontakt.
Jako iż było jeszcze dość wcześnie, postanowiłam iść do sklepu, po coś na kolację, w końcu nie chciałam głodować. Market nie był daleko, niecałe dziesięć minut drogi na nogach. Nie zastanawiając się długo ruszyłam w zamierzonym kierunku. Wyjęłam telefon i zaczęłam przeglądać powiadomienia, jakie do mnie przyszły, podczas spotkania z Alison.
-Cześć Ashley. - usłyszałam obok siebie, na co delikatnie odskoczyłam w bok.
Kiedy odwróciłam głowę zobaczyłam Luke'a, który śmiał się z mojej reakcji. Wywróciłam tylko oczami i schowałam telefon do kieszeni.
-Siemka - uśmiechnęłam się. - Gdzie idziesz?
-Wracam z próby, a ty? - odparł, spoglądając na mnie.
-Widziałam się z przyjaciółką, teraz chyba idę do sklepu po coś na kolację - oznajmiłam. - Swoją drogą, to nie wspominałeś mi o zespole.
-Nie było okazji - mruknął. - W każdym razie razem z trzema kumplami mamy zespół i sobie gramy, bardziej dla siebie.
-Chciałabym was kiedyś posłuchać - stwierdziłam.
-Może kiedyś wezmę cię na próbę - zaśmiał się.
-Liczę na to. Idziesz ze mną do sklepu? - rzuciłam mu pytające spojrzenie.
-Chcesz kupić rzeczy na kolację tak? - skinęłam głową, aby potwierdzić jego słowa. - Pieprzyć to, chodźmy na kebsa! - zawołał, wyrzucając jedną rękę w górę i ciesząc się jak dziecko. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok.
-Ale kebab jest tak daleko... - jęknęłam.
-Odwiozę cię - zaproponował.
-Przecież jesteś na nogach - mruknęłam, rzucając mu zdezorientowane spojrzenie.
-Owszem, ale mieszkam blisko, więc skoczymy do mnie po auto i ode mnie na kebsa, a później odstawię cię do domu, jeśli sobie życzysz nawet pod same drzwi - powiedział z rozbawieniem.
-No dobra, w sumie dawno nie jadłam kebaba. - wzruszyłam ramionami.
Stałam obok chłopaka, gdy ten szukał kluczy do domu w kieszeniach, a myślałam, że to ja mam problemy z gubieniem kluczy. Wewnątrz budynku było ciemno, Luke zapalił światło i wszedł jak mniemam do kuchni, ponieważ kątem oka widziałam blat kuchenny. Już po chwili był obok mnie ściskając w ręce kluczyki.
-Moi rodzice wyjechali do ciotki, na szczęście zostawili mi jedno auto - westchnął.
-Gdyby nie to, pewnie nie zjadłabym tego kebaba - zaśmiałam się.
Kilka minut później ruszaliśmy z podjazdu i jechaliśmy w stronę naszej kolacji. Blondyn jechał szybko, a ja siedziałam na fotelu, kurczowo ściskając w rękach torebkę.
-Spokojnie, nie zabije nas - zachichotał, jednak mi wcale nie było do śmiechu.
-No ja nie wiem - burknęłam, wywracając oczami.
Ulżyło mi, kiedy zatrzymaliśmy się i mogłam wysiąść.
-Zdecydowanie nie jesteś moim ulubionym kierowcą - stwierdziłam, wchodząc do budynku.
Ustawiłam się w kolejce, która na szczęście nie była długa, Luke stał za mną. Byłam głodna, nie powiem, że nie. Cieszyłam się na myśl o kebabie, którego niedługo dostanę.
Wyszłam na zewnątrz, trzymając ciepły posiłek, jednocześnie biorąc gryza.
-Dzięki, że mnie tu wziąłeś, chyba właśnie tego potrzebowałam - oznajmiłam z uśmiechem.
-Polecam się na przyszłość.
W drodze powrotnej chłopak nadal jechał szybko, tym razem jednak kierował się we wskazanym przeze mnie kierunku. Jedyne, o czym teraz marzyłam to prysznic i łóżko, wtedy będę szczęśliwa.
Wysiadłam pod swoim blokiem, o dziwo blondyn wysiadł za mną, jednak auto cały czas pracowało.
-Dzięki za dzisiaj, miło było - powiedziałam, patrząc, jak powoli zmierza w moim kierunku.
-Tak jak mówiłem, polecam się na przyszłość!
-Do zobaczenia. - podeszłam do niego delikatnie go przytulając.
-Cześć - mruknął, odwzajemniając mój uścisk.
Podobał mi się zapach jego perfum, tak zdecydowanie był to jeden z bardziej lubianych przeze mnie zapachów.
CZYTASZ
Hot like coffee | Luke Hemmings
أدب الهواةOna pracuje w niewielkiej, przytulnej kawiarence. On codziennie przychodzi do niej na kawę, aby podziwiać, jak cała oddaje się swojej pracy. Opowiadanie może zawierać śladowe ilości kebaba. ©littlepenguin23