Epilog

435 12 4
                                    

*Ashley* 

Kiedy samolot oderwał się od ziemi, a zabudowania miasta zaczęły robić się coraz mniejsze, łzy ponownie zawitały do moich oczu. Ryan siedział obok pogrążony w śnie, więc nie mogłam z nim pogadać, a lecąc samolotem byłam w zasadzie odcięta od świata. Czekało nas jeszcze kilka godzin lotu, więc również postanowiłam położyć się spać. Wyjęłam opaskę na oczy, którą otrzymałam od linii lotniczych, wytarłam oczy i nałożyłam ją na nie. Trochę czasu zajęło mi zaśnięcie, ale w końcu się udało. 

***

Weszłam do mieszkania, w którym spędziłam wiele lat mojego życia, zrobiło mi się smutno. Mając świadomość, że jestem tak daleko od miłości mojego życia i przyjaciół, miałam ochotę usiąść na ziemi i płakać, ale musiałam wziąć się w garść. Nie mogłam pozwolić, aby żal, który noszę w sercu, zawładnął moim życiem. 

-Póki nie ogarniemy ci jakiegoś mieszkania, śpij w swoim starym pokoju - oznajmił Ryan.

Moje relacje z nim były strasznie napięte, odkąd przyjechał do mnie i poznał Luke'a. Nie sądzę, że chodziło mu tylko o Hemmingsa, ponieważ teraz byłby już w porządku. Westchnęłam cicho i pociągnęłam walizkę do pokoju, w którym niegdyś spędzałam prawie cały czas. Wszystkie wspomnienia wróciły, te przyjemne i te mniej. Zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją na łóżko, buty, które miałam na stopach, po chwili wylądowały w rogu pokoju. Rozpięłam walizkę i wyjęłam z niej kosmetyczkę oraz coś do spania. Pierwszą rzeczą, na jaką natrafiłam i nadawała się do spania, była koszulka Luke'a. Kiedy ją powąchałam pachniała jego perfumami, których zapach tak kochałam i działał na mnie wręcz uspokajająco. Nie zastanawiając się dłużej, wzięłam ją i poszłam do łazienki. 

Położyłam się do łóżka, przykryłam się kołdrą i zamknęłam oczy. Perfumy chłopaka ciągle dolatywały do moich nozdrzy, było to przyjemne. Nie ukrywam, że w dużym stopniu pomogły mi zasnąć, ponieważ czułam się dzięki nim lepiej, bezpieczniej. 


*Luke*

Stałem chwilę, patrząc jak Ashley odchodzi. Będzie mi jej brakować, tak cholernie będę za nią tęsknił. Udałem się z powrotem do samochodu. Kiedy w nim usiadłem poczułem pustkę, chciałem mieć ją przy sobie, ale ona siedziała właśnie w tym cholernym samolocie. 

Wyjechałem z parkingu lotniska i pojechałem do domu, jechałem szybko, ale w tym momencie to nie miało znaczenia. Podróż odbywała się w kompletnej ciszy, nie miałem ochoty słuchać teraz radia, to tylko dobiłoby mnie bardziej. 

Wszedłem do mieszkania, zdjąłem buty i kurtkę, po czym poszedłem do kuchni. Otworzyłem szafkę, z której wyjąłem whisky. Nie trudziłem się o szklankę, po prostu poszedłem z nim do salonu i położyłem się na kanapie, popijając alkohol. Nie wiem ile czasu tam spędziłem, ale cieczy w butelce ubywało. Ciszę przerwał dzwonek mojego telefonu, w pierwszym momencie myślałem, że to Ashley, jednak niestety był to tylko Michael. W końcu po co miałaby do mnie dzwonić Ash, mieliśmy o sobie zapomnieć, nie zapomnę nigdy. Odrzuciłem połączenie i wziąłem kolejnego łyka z butelki. W tym momencie kierował mną jedynie smutek i rozpacz, w której się pogrążyłem. Podniosłem się z kanapy, aby wziąć gitarę, stojącą przy przeciwległej ścianie pokoju. Chwyciłem ją i wróciłem na swoje poprzednie miejsce, tym razem jednak zamiast bezczelnie leżeć zacząłem grać.





Moi kochani, jest to koniec tego opowiadania. Chciałabym podziękować wszystkim, który to przeczytali. Będzie druga część, która już niebawem pojawi się na moim profilu. Podam wam jednak, tutaj więcej szczegółów, już niedługo. Chciałabym również życzyć wam wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku, choć pewnie zrobię to jeszcze raz, w kolejnej części, ponieważ zacznę ją już niebawem! 

Hot like coffee | Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz