15. Tre datoer

156 15 1
                                    

W sumie to Chris miał więcej niż jedną butelkę wina. I ja wypiłam dużo więcej od Chrisa. Po prostu dawno nie piłam. Gdy byliśmy w salonie, położyłam głowę na jego kolanach.

- Wiesz jaka ja byłam zazdrosna o Iben? - mruknęłam, a Chris zmarszczył brwi. - Właściwie to zaczęłam cię stalkować dużo wcześniej niż myślisz - zachichotałam, mina Chrisa wydawała się taka śmieszna. - Jak jeszcze zaczynałam z Jonasem to Vilde podniecała się Williamem. Któregoś dnia o nim opowiadała, ja spojrzałam w waszą stronę i zobaczyłam ciebie. Pomyślałam: cholera, on złamie mi serce, ale i tak chciałam ciebie poznać. Po chwili zacząłeś się lizać z jakąś dziewczyną z ówczesnej 2 klasy. Czar prysł, ale nie na długo. Gdy widziałam cię na stołówce, to pragnęłam, żebyś mnie wypieprzył, nawet tam, na stole. - roześmiałam się, zamykając oczy. - Takie moje małe dziwkarskie oblicze. - napiłam się wina i kontynuowałam - Jak wtedy w Halloween mnie pocałowałeś, to poznałam twoją inną stronę. Nie tą którą wszyscy znali. Przejąłeś się ryczącą pierwszoklasistką i to mnie urzekło. Nie byłeś zimnym chujem za którego wszyscy cię uważali. Takiego Chrisa znam. Mam w dupie to że ludzie, widząc nas myślą, że i tak mnie zdradzasz, a ja jestem głupią, naiwną suką. Ale liczysz się tylko ty. I wiem, że jesteś ze mną całkowicie szczery. - rozpłakałam się, gdy skończyłam. Alkohol czy hormony? Szatyn podniósł mnie i posadził na swoje kolana.
- Kocham cię. - powiedział, patrząc mi w oczy i czule mnie pocałował.

Chris

Obudziłem się rano z włosami Evy na twarzy. Usmiechnąłem się, obserwując ją śpiącą. Zacząłem wodzić palcami po jej twarzy i po chwili zaczęło ją to łaskotać, bo zrobiła śmieszną minę.

- Cześć - wychrypiała, posyłając mi usmiech.

- Jak się czujesz? - spytałem, zerkając na zegarek.

- Boli mnie głowa, ale to od tego wina - przetarła oczy, siadając.

Odchyliła kołdrę, jakby patrząc czy ma ubrania. Zmarszczyłem brwi, co zauważyła.

- Patrzę, czy nie byłam wczoraj łatwa. - parsknęła, a ja byłem zdezorientowany jeszcze bardziej. - Nowa Eva nie puszcza się na pierwszej randce. - zachichotała.

- Boże - jęknąłem, chowając twarz w dłoniach. - Czyli ile randek będziesz mnie trzymać?

- W kodeksie moralności jest coś koło siedmiu, ale dla ciebie zrobię wyjątek - roześmiała się - pięć, a jeśli będę pijana to cztery - wzruszyła ramionami.

- Jesteś nienormalna. - wymamrotałem w poduszkę. - Od kiedy czytasz jakiś kodeks moralności?

- Od nigdy, ale miałeś śmieszną minę. - zachichotała i zaczęła mnie całować.

Pochyliłem się nad nią, pogłębiając pocałunek. Wsunąłem ręce pod jej koszulkę. I złapałem za jej piersi. Uśmiechnąłem się, gdy poczułem, że dostała gęsiej skórki. Po chwili odsunęła się ode mnie, na co przewróciłem oczami.

- Babka od biologii cię nie nauczyła, że narząd nieużywany obumiera? - powiedziałem, starając się brzmieć poważne, a ona wybuchła śmiechem.

- Chris, minimum cztery randki. - wytknęła palca w moją stronę, cicho się śmiejąc.

- Dobra, ale spełnisz moje fantazje. - mruknąłem, unosząc brew.

- Stoi. - wymamrotała, wychodząc z sypialni.

Usmiechnalem się i wstałem z łóżka.
Poszedłem wziąć prysznic i w samym ręczniku poszedłem do kuchni.

- Chcesz kawy? - spytałem, stojąc przy blacie.

Czułem na sobie wzrok Evy, wiem że długo nie wytrzyma.

- Poproszę. - szepnęła. Jej oddech jest przyspieszony, tak tylko mówię. - Muszę w końcu wrócić na uczelnię. - powiedziała, wywracając oczami.

- Masz zamiar złożyć pozew o rozwód, prawda? - spytałem i niekontrolowanie wstrzymałem oddech.

- Chris, muszę jeszcze to wszystko przemyśleć. - powiedziała cicho, unikając spojrzenia mi w oczy.

- Co przemyśleć? - warknąłem, podchodząc do niej. - Kurwa, żartujesz? - walnąłem w stół. Po tym wszystkim, co jej zrobił, jeszcze rozważa zostanie z nim?

- Zostanę bez pieniędzy, wszystko mi zabierze.

- Przecież ja mogę nas utrzymywać... Podpisywaliscie intercyzę? - spytałem gdy już trochę się uspokoiłem.

Pokreciła przeczaco głową.

- Więc należy ci się połowa, nie bój się, nie zostawię cie samej. Znam dobrych prawników. Musisz wreszcie skończyć to gówno, którym było to małżeństwo.

***

Eva

Chris pojechał ze mną do Olivii, abym mogła pożyczyć od niej notatki. W samochodzie cały czas śpiewaliśmy piosenki, które doskonale znaliśmy z czasów liceum. Piosenka w radio się skończyła i zaczął lecieć Charlie Puth. Chris stanął na światłach i zaczął śpiewać.

"Bo wiesz, ja po prostu chcę cię widzieć uśmiechniętą
Nieważne gdzie idziesz, wiedz że nie jesteś sama".

Złapałam go za dłoń, uśmiechając się szczerze. Czy można być bardziej idealnym od Christoffera?

- Chris? - mruknęłam, zwracając jego uwagę na siebie. - Pójdziemy dzisiaj na trzy randki? - zachichotałam, widząc, że uśmiecha się jak mały chłopiec.

mistreated//mohnstadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz