XIX. T-skjorte

134 15 6
                                    

- Kto to? - spytałem, marszcząc brwi, a Eva wzięła głęboki wdech. - Zaczynasz mnie przerażać.

- Um, dzwoniła jakaś kobieta, której nie znam. - zaczęła. - Powiedziała, że była na miejscu wypadku, kiedy to się zdarzyło. - spojrzała na mnie smutno, a ja pokręciłem głową.

- Kto miał wypadek? Powiedz mi do cholery. - rzuciłem, naprawdę się niecierpliwiąc.

- To ona zatrzymała się jako pierwsza i gdy podeszła do Camilli, ta kazała dzwonić do mnie i powiedzieć, że Max jest u tej starszej sąsiadki, ale nie może zostać na noc. Prosiła, żebym się nim zaopiekowała, rozumiesz to? - wymamrotała, a ja zauważyłem, że drży jej dolna warga. - I straciła przytomność.

- Kurwa. - szepnąłem, przecierając twarz dłonią. - W jakim jest stanie?

- Lekarze nie udzielili jej informacji, ale widziała, że Camilla ma jakiś krwotok z głowy.

- Dobra, jedziemy po niego. - zerwałem się szybko z miejsca, a Eva poszła za mną.

Nawet nie wiem, jak znaleźliśmy się w samochodzie i byliśmy w drodze do Bjerke. Dziękowałem Bogu, że Camilla wraz z telefonem kontaktowym wysłała mi swój adres. Byłem tak zdenerwowany, że nawet Eva zwróciła mi uwagę, abym chociaż trochę się uspokoił. Wszedłem szybkim krokiem na klatkę schodową i zapukałem do drzwi piętro wyżej od mieszkania matki mojego dziecka.

- O co chodzi? - spytała siwa kobieta, niepewnie wychylając głowę zza drzwi.

- Czy pani opiekuje się teraz Maxem? - powiedziałem, modląc się, abyśmy trafili pod dobry numer mieszkania. Odetchnęłem z ulgą, gdy skinęła głową. - Nie wiem od czego zacząć. - wymamrotałem niepewnie.

- Camilla miała wypadek. - szepnęła Eva, zerkając na mnie. - Prosiła, abym zaopiekowała się Maxem.

- Matko Boska. - powiedziała staruszka, wpuszczając nas do środka.

W tym momencie zza rogu wyszedł mały, uśmiechając się szeroko.

- Tatuś! - pisnął, podbiegając do mnie, a ja od razu wziąłem go na ręce. - Mamusia - zaczął, a mnie zabolało serce. - powiedziała, że niedługo się zobaczę i jesteś. - dodał uroczo, a ja pocałowałem go w czoło.

- Podam pani swój numer, będziemy się kontaktować. - powiedziała Eva, wyciągając telefon z kurtki.

- Skąd mam pewność, że nie kłamiecie? - zmrużyła oczy, stając przy drzwiach wyjściowych.

- Camilla nie opowiadała pani, że poznałem niedawno Maxa? - spytałem, a ta skinęła głową po chwili zawahania. - A ona - wskazałem na Evę. - pracuje w przedszkolu w centrum, do którego chodzi mały. Wiem, że to dziwne, że się znamy, ale to pokazuje jak świat jest mały. - parsknąłem.

- Dobrze, tylko odbierajcie telefon ode mnie. - rzuciła, gdy opuszczaliśmy mieszkanie. - Będę się za nią modlić.

Zeszliśmy na dół i otworzyłem tylne drzwi, by posadzić Maxa z tyłu.

- Ja z nim usiądę. - powiedziała Eva, zajmując miejsce przy oknie i po chwili posadziła małego na swoich kolanach.

W trakcie jazdy poprosiłem Evę, aby nocowała dzisiaj u mnie. Nie trudno się domyślić, że nie dlatego, że się boję ciemności (nieprawda) czy samotności, ale dlatego, że odczuwam lęk przed tym, czy dam sobie radę z Maxem. Nigdy nie miałem do czynienia z małymi dziećmi. Nie liczy się ta babka, która jakieś 10 lat temu w wigilię(!) przyszła do naszego mieszkania z dzieckiem, deklarując, że to bękart mojego ojca.

To będzie mój pierwszy raz. Dobrze, że Max nie jest niemowlakiem, bo one naprawdę mnie przerażają. Płaczą cały czas, chcą jeść i spać cały czas, a gdy nieodpowiednio je podniesiesz to możesz połamać im kręgosłup. Masakra. Eva wróciła z powrotem do samochodu ze swoimi ciuchami i pojechaliśmy do mnie.

Weszliśmy do mojego mieszkania, w którym panował porządek. Dziękowałem sobie w myślach, że postanowiłem wcześniej posprzątać.

- Nie wzięliśmy dla niego ciuchów. - powiedziała do mnie Eva, a ja spojrzałem na nią przerażony. - Dobra, znajdź dla niego jakąś koszulkę, a ja pójdę wykąpać Maxa.

Zacząłem szukać jakiejś najmniejszej koszulki w mojej szafie i znalazłem jakąś z końca podstawówki. Normalnie bym jej tutaj nie trzymał, ale mam do niej sentyment. Postanowiłem szybko zmienić pościel, bo w niej ze mną spała Julie. Dobra, zapomnij o niej, chociaż tego wieczoru. Uśmiechnąłem się do siebie, gdy usłyszałem zaciekłą rozmowę Evy z Maxem dochodzącą z łazienki. To taki mądry chłopiec. Zgadnijcie po kim.

Eva

Owinęłam małego w ręcznik i wzięłam na ręce. Wyglądał jeszcze bardziej uroczo z mokrymi włoskami. Pokierowałam się z Maxem do sypialni, gdzie siedział Chris i się w nas wpatrywał. Ubrałam małego w koszulkę, która wyglądała na nim jak sukienka, przez co nasza trójka zachichotała.

- Wezmę prysznic i się z wami położę. - mruknął szatyn, gdy ja poszukiwałam koszulki w jego szafie dla siebie.

- Chodź skarbie do łóżka. - powiedziałam, kładąc się po lewej stronie, a malec wykonał moje polecenie.

- Czemu dzisiaj nie śpię u siebie? - spytał, a ja zaniemówiłam. Poprawiłam jego włoski, gdy wpatrywał się we mnie z ciekawością. - Gdzie jest mama?

- Mamusia musiała gdzieś pilnie jechać, wiesz? - powiedziałam cicho, przytulając go do siebie. - Niedługo po ciebie przyjedzie i będziesz spał w swoim łóżeczku, ale teraz już czas na sen, bo jutro nie dasz rady wstać, a zrobimy pyszne śniadanie. - dodałam, co wywołało u niego szeroki uśmiech.

Gdyby to dziecko o wszystkim wiedziało.

mistreated//mohnstadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz