Chris
Czeka mnie kolejny ciężki dzień w pracy. Masa spotkań, a w ciągu dnia będę mógł sobie pozwolić na może dwie przerwy na papierosa. Życie w liceum było lepsze, pozostawanie na utrzymaniu rodziców jest lżejsze. Wsiadłem do samochodu i usłyszałem telefon. William.
- Skąd wiesz, że Eva jest mężatką? - po drugiej stronie usłyszałem głos Noory.
- Cześć Noora. William pozwala ci czytać swoje smsy?
- Umm, tak, co w tym dziwnego.
- Spotkałem tego jej męża w klubie
- To ona nadal jest z tym Johnem?
- Czemu Cię to dziwi?
- Któregoś razu zrobiłyśmy spotkanie po latach. Coś na zasadzie nocowania. John cały czas do niej wydzwaniał, a jak już w końcu odebrała to Chris Berg zaczęła udawać jęki, tak dla żartów, wiesz. Przyjechał po Evę po jakiś 10 minutach i wyciągnął ją siłą z tego mieszkania, rozumiesz? William też jest czasem o mnie zazdrosny, ale gdyby odwalił coś takiego to nie bylibyśmy już razem.
- Odniosłem wrażenie jakby Eva się go bała, komu ona zrobiła na złość wychodząc za niego?
Pożegnałem się z Noorą, gdy już byłem pod biurowcem. Wszedłem do środka i mrugnąłem okiem do blond sekretarki. Chyba mam na nią ochotę, a ona zawsze jest gotowa, więc trzeba korzystać, nie? Po wszystkim założyłem szybko garniturowe spodnie i klepnąłem (czekaj, jak ona ma na imię?) w dupę. Udałem się na spotkanie.
Zadzwonił do mnie Elias z prośbą o zaopiekowanie się jego córka. Kim ja kurwa jestem? Oczywiście odmówiłem mu, jakby jego córka miała z 15 lat więcej to bym się nią zaopiekował bez problemu. Poczułem wibracje w spodniach. William.
- Siema stary, Noora ma pojutrze urodziny i chce jej zrobić niespodziankę, wchodzisz w to? Zaproszę cały stary squad z imprez w liceum.
- Jasne, co mam ogarnąć?
- Wiem w czym jesteś najlepszy, ogarnij alko
- Nie ma sprawy.
- Zabrzmi to pedalsko, ale kocham Cię.
Rozłączyłem się się tym głupkiem i uśmiechnąłem na samą myśl o związku Williama i Noory. Poznali się w liceum, mimo że to stały związek to nadal imprezowali równo, to tak się da? Jestem pewien, że zostanę świadkiem na ich ślubie, a potem chrzestnym dziecka. Sam chciałbym się ustatkować, poznać jakąś dziewczynę i jeść z nią śniadania, bo zawsze zmywam się przed tym jak one się obudzą. Jednak laski, które codziennie spotykam, nie nadają się na żony. Co z tego, ze ładnie wyglądają jak nie mają nic w głowie. Pierwsze spotkanie i dają dupy, co to o nich świadczy? Może jestem hipokrytą, nie byłem dobrym chłopakiem dla Iben, w trakcie związku ruchałem więcej niż jak byłem singlem. Usłyszałem pukanie do drzwi. Do mojego gabinetu weszła moja sekretarka, na jej szyi zauważyłem malinkę, która nieudolnie próbowała ukryć korektorem.
- Przecież jest ładna - parsknąłem, wskazując na jej szyję. Po pomieszczeniu rozniósł się jej głupi śmiech.
- Pan John Maxwell twierdzi, że jest z panem umówiony i nic nie dają tłumaczenia, że nie ma Pan czasu.
- Dobra, wpuść go - machnąłem ręką.
Po chwili wszedł John ubrany w garnitur. Wyglądał trochę inaczej niż gdy był naćpany.
- Proszę usiąść - westchnąłem, wskazując dłonią fotel znajdujący się po przeciwnej stronie biurka.
Rozmawiałem z Johnem o podpisaniu kontraktu na pół roku. Kolaboracja jest wspaniałym pomysłem dla obydwu firm. Przyniesie rozgłos, a co się z tym wiąże, interesantów. Jednak nie jest taki głupi, za jakiego go uważałem. Gada od rzeczy. Muszę przedyskutować ten temat z ojcem, myślę ze będzie przychylnie patrzeć na koncept.
- W najbliższym tygodniu proszę kontaktować się z moim zastępcą, jutro wyjeżdżam na tygodniową delegację. - podał mi dłoń, a ja ją uścisnąłem.
Wyszedłem z biura. Koniec pracy na dziś. Byłem dziś na łącznie 6 spotkaniach. Masakra. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do Williama. Od miejsca mojej pracy nie miałem zbyt daleko, gdyż mieszka w centrum. Zapukałem do drzwi, ale nikt długo nie otwierał. W końcu zobaczyłem rozczochranego Williama.
- Co tutaj się działo? - parsknąłem śmiechem, patrząc na Noore z niedokładnie zapięta koszula.
- Myślałem, ze to moja matka - warknął William, idąc za mną do salonu. - Gdybym wiedział, że to ty to bym nie przerywał - wybuchnąłem śmiechem
- Wiesz, ze podpisałem dziś wstępna umowę z mężem Evy?
- Jejku, ty nadal się z niej nie wyleczyłeś? Co ma do tego to, ze to mąż Mohn?
- Przecież nic mnie nie łączyło z nią - warknąłem, przywracając oczami - Po prostu nie rozumiałbyś o kogo mi chodzi, gdybym powiedział "podpisałem umowę z Johnem Maxwellem"
- Dobra, nie spinaj się tak, chyba dawno nie zamoczyłeś, co? - roześmiał się
- Tak się składa, że z 40 minut temu
- Ty coś kiedyś złapiesz - pokrecil głową
- Przy takiej eksploatacji za 15 lat będziesz cierpiał na impotencję - Noora roześmiała się głośno, wchodząc do salonu. Bardzo śmieszne.
Usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości na whatsappie.
- Chris, czemu tak pobladłeś? - spytała Noora, wstając z kanapy. Bez słowa pokazałem jej wiadomość od Camilli.
- Kim do chuja jest Camilla? - wow, Noora przeklęła.
- William, pamiętasz tę laskę z urodzin Carla? To właśnie ona - jęknąłem, chowając twarz w dłoniach. - Muszę się napić, ja pierdolę. - westchnąłem głośno, przeczesując włosy palcami.
- Jesteś pewny, że to ty? - William uniósł brew, gdy na niego spojrzałem.
- Nie pamiętam, zbyt dużo z tej nocy, ale wydaje mi się, że gumka nie pękła.
- Nawet jeśli nie pękła to nie daje stuprocentowej gwarancji na niezajście w ciążę - wyrecytowała Noora, a ja przewróciłem oczami.
- Ojciec mnie zabije, nikomu na razie nic nie mówcie. - pokiwali głowami. - Ale czekaj, skąd ona wie, że to ja jestem - pokręciłem głową, nie mogąc wypowiedzieć tego słowa - że ja to spłodziłem, skoro ona spała z tyloma kolesiami.
- Właśnie! - William klasnął w dłonie. - Musisz z nią pozmawiać w cztery oczy.
CZYTASZ
mistreated//mohnstad
Fanfic"Żadna kobieta nie powiedziała nigdy całej prawdy o swoim życiu". Eva Mohn '95 Christoffer Schistad '93