- Pojebało cię? - warknąłem, odsuwając się od niej gwałtownie. Patrzyła się na mnie, nic nie mówiąc i to zaczęło mnie jeszcze bardziej irytować. - Jak będziesz czegoś potrzebować, to dzwoń. - rzuciłem, wychodząc szybko z sali. Usłyszałem, że woła moje imię, ale nie miałem ochoty już z nią rozmawiać, w ogóle na nią patrzeć.
Przecież powiedziałem już ma pierwszej wizycie u niej, że wróciliśmy do siebie z Evą. Strasznie dziwnie zareagowała na tę wiadomość. Przytaknęła szybko i zamilkła, mimo że chwilę wcześniej zasypywała mnie pytaniami. Wsiadłem do samochodu i pojechałem w stronę mojego mieszkania, by odwieźć Evę do pracy i Maxa do przedszkola. Nie mogłem przestać myśleć o matce mojego dziecka. Nie rozumiem kobiet, które myślą, że złapią faceta na ciążę. Ilu się dało i jak wyglądają te związki? Obydwoje się sobą męczą, nie wspominając o tym, jak cierpi na tym dziecko. Camilli nie udało się wcześniej, to próbuje teraz. No jest ładna, seksowna i nawet inteligentna, ale nie dorównuje Evie. Mohn opiekuje się naszym dzieckiem jak swoim i robi coś takiego w zamian? Inną drogą, chciałbym mieć dziecko z Evą. Może ja nie nadaję się na ojca, ale ona będzie wspaniałą matką.
Eva - Lørdag, 30.09.17
- Nareszcie można poleżeć dłużej. - zachichotałam, otwierając jedną powiekę. Czułam wzrok Chrisa na sobie, co faktycznie się sprawdziło. Uśmiechnął się szeroko, przyciągając mnie do siebie. Schowałam twarz w zgięciu jego szyi, zaciągając jego zapachem. Nikt nie pachniał jak on, a to był mój ulubiony zapach na świecie. Pościel, samochód czy jego ubrania, które często noszę, by ukryć to, że odrobinę przytyłam na brzuchu, ale oczywiście jestem zbyt leniwa żeby to zrzucić. Być może dlatego teraz tak uwielbiam chodzić na zakupy z Noorą, bo ona nikomu nie wyda, że kupuję ubrania w większym rozmiarze. Trzy dni temu Camilla wyszła ze szpitala, lekarz powiedział, że nie ma już żadnych przeciwwskazań na opuszczenie szpitala. Gdy zobaczyła Maxa, zaczęła płakać, z resztą ja też. Ich miłość jest tak silna, że zaczęłam jej zazdrościć dziecka. Chris położył dłoń na mojej pupie i zaczął ją ściskać. - To łaskocze. - mruknęłam, szturchając go w ramię, ale wcale nie przestawał. - Jak będziesz go tak miętosił to będzie mniejszy. - powiedziałam poważnie, a on parsknął śmiechem, kładąc się na plecach.
Uwielbiałam go widzieć od razu po przebudzeniu. Mimo upływu kilku lat, nadal wyglądał jak mały chłopiec z tym idealnym uśmiechem i dołeczkami.
- Miałem taki świetny sen. - mruknął, przecierając twarz dłońmi.
- Tak? - spytałam wyraźnie zaintrygowana, przewracjąc się na bok. Przełożyłam nogę przez niego i oparłam głowę na jego klacie.
- Wreszcie zrobiliśmy sobie wolne od pracy i byliśmy na jakiś Hawajach czy Szeszelach, mniejsza o to. I po, cholera, jakimś setnym seksie na plaży... - przerwał, gdy zobaczył moją zdziwioną minę, aż w końcu wybuchnął śmiechem. - Wątpisz w moje możliwości? - wtrącił, obejmując mnie w talii.
- Skąd to pytanie, panie prezesie? - wymamrotałam, cmokając go w policzek.
- Kontynuując, spytałem się ciebie o rękę. - poruszył charakterystycznie brwiami, chwytając mnie za dłoń.
Zachichotałam głośno, nie spuszczając z niego wzroku. Wyraz jego twarzy wcale się nie zmieniał. Cały czas się we mnie wpatrywał, co zaczęło mnie krępować.
- Chris, przeciez to niemożliwe. - wymamrotałam, przekręcając się na brzuch. Spojrzałam się w jego oczy i nigdy nie widziałam ich tak zawiedzionych. Wiedziałam, że muszę to odkręcić. - Teraz, a za pół roku, kto wie. Niedawno znowu zaczęliśmy od nowa, zobaczymy jak pójdzie dalej. - wzruszyłam ramionami, nawet nie czując jak na moją twarz wkrada się szczery uśmiech. Szatyn odwzajemnił go, gdy wdrapałam się na niego okrakiem. Przytuliłam się do niego mocno, a on odgarnął kawałek mojej bluzki i zaczął całować mnie po ramieniu. Przerwał nam dzwonek do drzwi, na co zgodnie wywróciliśmy oczami.
- Pójdę otworzyć. - rzucił, gdy z niego zeszłam.
- Ubierz się, bo jeśli to jakaś kobieta to cię pożre. - parsknęłam, mrugając do niego okiem. Położyłam się na swojej połowie łóżka, odgarniając włosy z twarzy.
- Co ty tutaj robisz? - do moich uszu doszło warknięcie Chrisa, przez co usiadłam na łóżku, okrywając się szczelnie kołdrą, mimo tego, że miałam na sobie koszulkę.
- Wiedziałam, że ona tutaj będzie! - spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam Julie. Miała na sobie obcisły kombinezon i wysokie szpilki, których stukot roznosił się po całym mieszkaniu. Jej długie, ciemne włosy były idealnie wyprostowane. Powinnam się pocieszać, że to doczepki, ale i tak wyglądały świetnie. - Wiesz, że on jest zajęty, szmato? - rzuciła, niebezpiecznie się do mnie zbliżając.
- Twoja sztuczna dupa już mu się znudziła, skarbie. - parsknęłam śmiechem, wymuszając najmniej szczery uśmiech, jaki umiałam.
- Nie ośmieszaj się, masz najgrubszą dupę, jaką kiedykolwiek widziałam. - syknęła, a ja poczułam, że moja twarz płonie.
- Przecież jak zobaczyłaś Evę to postanowiłaś sobie powiększyć swój, Julie. - Chris roześmiał się, krzyżując ręce. Zrobiłam błąd, gdy za długo zawiesiłam na nim mój wzrok, bo poczułam mocne pociągnięcie za włosy, którego kompletnie się nie spodziewałam.
CZYTASZ
mistreated//mohnstad
Fanfiction"Żadna kobieta nie powiedziała nigdy całej prawdy o swoim życiu". Eva Mohn '95 Christoffer Schistad '93