- Wiem, John. - wyszeptałam, pociągając nosem.
- Wytłumaczysz mi, czemu jesteś taką dziwką? - warknął. - Kłótnie zawsze zdarzają się w małżeństwie, ale po co uciekłaś do tego Chrisa?
- Nie uciekłam do niego. Byłam u Olivii, przysięgam. - wymamrotałam, gdy ścisnął mnie za szyję. - Ja go znam tylko z widzenia.
- To wytłumacz mi, dlaczego po naszej sprzeczce wpadł do naszego domu? - parsknął, a ja zaczęłam myśleć nad wymówką.
- Spotkał mnie na ulicy, gdy szłam do Olivii. Nic mu nie powiedziałam, sam sobie dopowiedział. - powiedziałam szybko. Chris nie zasługuje na to, żebym o nim tak nie mówiła, ale boję się Johna. - Alexandra przyjechała po trochę moich ubrań, bo chciałam ci dać czas, żebyś ochłonął... - wyjaśniłam mu czemu moje ciuchy zniknęły. Żeby ochłonął? Po tym, że mnie wielolkrotnie zdradzał i bił? Chyba spodobało mu się to tłumaczenie.
Wyszedł z pomieszczenia, a łzy zaczęły ściekać po moich policzkach. Tak bardzo chcę do Chrisa. Chcę schować się w jego ramionach. Chcę, żeby posadził mnie na swoich kolanach i głaszcząc po głowie powtarzał, że mnie nie zostawi. Jestem tak głupia, że poszłam do tego sklepu sama. Poczekałabym chwilę na Chrisa i by mnie zawiózł. Ale zawsze muszę być taką samodzielną idiotką. Nawet nie wiem, jak mam skontaktować się z Chrisem, z Noorą czy z policją. Nie mam mojego telefonu.
Najbardziej boli mnie to, że nie pożegnałam się z Chrisem. Byliśmy pewni, że zobaczymy się po tym, jak wróci z pracy. Nie wiem, czego spodziewać się po Johnie. Mam nadzieję, że nie jest naćpany, bo wtedy całkowicie puszczają mi hamulce. Może mi zrobić wszystko.
Nie czuję już tej ręki, którą jestem przykuta do tego okropnego łóżka, a drugą mam złamaną. Niech jeszcze złamie mi nogi to będzie jeszcze lepiej. Kaleka na całego.
Usłyszałam skrzyp łóżka i dopiero wtedy zobaczyłam Johna. Pisnęłam cicho, w ogóle nie słyszałam jak wchodzi.
- Nie bój się mnie tak. - uśmiechnął się. Ciekawe jak się mam nie bać tak niezrównoważonego człowieka. - Po prostu za tobą tęskniłem, Eva. - powiedział cicho.
- Ja za tobą też. - wymamrotałam i przełknęłam głośno ślinę. Było całkowicie odwrotnie. Każdy kolejny dzień bez niego był lepszy.
- Bez ciebie mnie nie ma, jest tak pusto w domu... - przetarł twarz dłonią, a mi robiło się coraz bardziej niedobrze od jego obecności. Co mnie zaślepiło, że zdecydowałam się za niego wyjść? Byłam zbyt naiwna, ale to się skończyło. - Wrócisz ze mną do domu?
- Oczywiście, że tak. - pokiwałam słabo głową, gdy się na mnie spojrzał. - Miałam taki zamiar.
Zaraz zwymiotuję. Gdy wypowiadałam te słowa, w mojej głowie i brzuchu działy się rzeczy, których nigdy nie czułam. Nigdy nie mówiłam czegoś tak bardzo niezgodnego z moimi myślami.
John teraz stosuje typową dla siebie grę. Jest miły przez jeden dzień, po to żeby przez następny tydzień mną poniewierać.
- Wiesz, że cię kocham. - powiedział, patrząc mi prosto w oczy, a ja walczyłam ze sobą, żeby nie odwrócić wzroku. Widziałam coś w jego spojrzeniu, coś co wymuszało, żebym odpowiedziała mu tym samym.
- Ja ciebie tez, bardzo. - wymamrotałam, ściskając pięść.
- Przepraszam cię za tą szopkę. - wymamrotał, sięgając po kluczyk.
Odpiął mnie od ramy łóżka. Odczułam dużą ulgę, rozprostowując rękę i kręcąc nadgarstkiem. Kto normalny pozbawia wolności osobę, którą rzekomo kocha?
Usiadłam na łóżku, a on przysunął się do mnie, składając pocałunek na moich ustach. Skrzywilam się, mam nadzieję, że tego nie zauważył.
- Jedźmy do domu. - mruknęłam cicho, aby przypadkiem go nie zdenerwować.
Podniósł się z łóżka, a ja za nim. Wyszliśmy z tej szopy i rozejrzałam się dookoła. On mnie trzymał w jakimś pierdolonym lesie. Co za pojeb.
- Mamy jakieś 40 minut drogi do domu. - powiedział, gdy wsiadałam do samochodu. Sprawiło mi to trochę trudności, biorąc pod uwagę, że ledwo stoję na nogach, a jego SUV jest cholernie wysoki.
Dotarliśmy do domu w kompletnej ciszy. O czym mam z nim rozmawiać? Chcę do Chrisa. Weszliśmy do domu i od razu usiadłam na krześle w kuchni. Tak bardzo nie chcę tu być. Poczułam, że kilka łez ociekło na moje policzki, ale szybko je otarłam.
- Ktoś się nam włamał do domu! - krzyknął, a ja się wzdrygnęłam.
- Przez to wszytko pewnie zapomniałeś włączyć alarmu. - wymamrotałam.
- Właśnie. - pokiwał głową i poszedł na górę. - Chyba nic nie ukradli. - krzyknął do mnie z piętra. Jakby to mnie coś obchodziło.
Zaczęłam rozglądać się za jakimś telefonem. Jest! Na komodzie obok telewizora. Upewniłam się, że John jest nadal na piętrze i wykręciłam numer na policję.
- Dzień dobry, nazywam się Eva Maxwell i jestem przetrzymywana wbrew mojej woli w domu przy ulicy Fredensborgveien 58. - powiedziałam szybko, czując, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi.
_________
Jak mnie męczyło pisanie tego rozdziału, za dużo Johna ew
CZYTASZ
mistreated//mohnstad
Fanfiction"Żadna kobieta nie powiedziała nigdy całej prawdy o swoim życiu". Eva Mohn '95 Christoffer Schistad '93