Dominik trzymał karabin mocno i wysoko, tak jakby się czegoś obawiał.
-Musimy uważać. Jeżeli ktoś mnie z wami zobaczy, ucieknie i poinformuje Draco to już po nas.
-Draco?- Zapytał John, pierwszy raz w życiu trzymając karabin.
-Czyli ten który dowodzi tą placowką.
-Ahh, rozumiem...W tym samym czasie, Mike i Dawid usłyszeli ciche kroki za nimi. Na początku to zignorowali jednak w pewnym momencie Mike się odwrócił. Nikogo jednak nie było.
-Kurwa, o co chodzi?! Chyba mi odjebało na mózg od tego chodzenia po pierdolonych korytarzach!
-Nie tylko tobie, Mike...- Dawid westchnął- Ale gdyby nas chcieli zaatakować to by to dawno zrobili.
-To nie tak jak myślisz, Dawid. Ale tu nie ma gdzie się ukryć!- Mike spojrzał na sufit. Nie było nikogo- No kurwa nie ma tu nikogo! Ej, serio nam odjebało...
-Lepiej ruszajmy- Dawid otworzył drzwi i poszedł dalej, a Mike niepewny za nim. Kroki nie ustawały.
-KURWA!- Mike kopnął w ściane- Tak szybko dostałem halucynacji?! Ej, ja spałem na Biologii ale wiem jak działa układ ludzki! A tym bardziej psychika!
Dawid nie chcąc już słuchać Mike'a otworzył drzwi. Przed nimi pojawił się metalowy most a na końcu winda. Na środku jednak, siedział oparty strażnik. Swoimi rękami sciskał obficie mu krwawiące biodro. Obok niego leżał naładowany karabin. Mike podszedł do drzwi totalnie zrezygnowany i również widząc ten widok, podbiegł do strażnika, złapał za karabin i wycelował w strażnika. Ten tylko na niego patrzył jakby już miał gdzieś czy zginie czy nie. Dawid podbiegł do niego i chciał mu zabrać karabin, jednak ten go tylko lekko popchnął.
-Mike, ten człowiek jest ranny! Musimy mu pomóc!
-To jeden z tych skurwysynów przez których musimy teraz siedzieć w tym jebanym koszmarze! ZAJEBIE GO!- Wrzasnął zdenerwowany.
-O-o czym ty mówisz człowieku...?- Syknął z bólu mężczyzna- Z resztą, strzelaj jak chcesz... Skrócisz moje cierpienie- Strażnik zacisnął zęby a Mike karabin.
-Mówisz że mnie nie znasz, tak?! To kto nas porwał?!
-Na pewno nie ja... Nie wiem nawet o co chodzi, ja ciągle pilnuje pewnego SCP do momentu kiedy tą placówke szlag trafił! Myślałem że uda mi się uciec ale już nie ma na mnie ratunku...- Mężczyzna spojrzał na swoją ręke. Była pełna krwi.
-Mike, proszę cię, musimy mu pomóc...
Mike chwile milczał, do momentu kiedy opuścił karabin.
-Nie pomagajcie mi tylko uciekajcie. Oni tu zaraz przyjdą!
-Kto?- Zapytał Dawid. Jego serce podskoczyło mu do gardła.
-Te istoty... SCP-641-A i SCP-641-B. To niewidzalne istoty które mają niesamowitą siłe. Można ich rozpoznać po cichych krokach. Zazwyczaj zabijają skręceniem karku. Co dziwne, nie atakują zwierząt a ich siła nie działa na ścianach dlatego izolujemy ich w dużych pomieszczeniach z łóżkiem piętrowym i bez okien.
-Ciche kroki...?- Dawid wpadł w panike. Mike szybko go wziął pod pache.
-Przenikają przez ściany?- Zapytał Mike szybko.
-Nie.
-Więc do windy, Dawid, strzelaj w nich w razie czego!- Mike podał mu karabin a Dawid z trzęsącymi rękoma pilnował żeby ich nie zaatakowali. Na szczęście dotarli do windy i spokojnie nią pojechali. Krew Strażnika kapała na ziemie.
-Cholera, nie mamy czym zatamować krwawienia... Co ty sobie zrobiłeś?
-Te istoty mnie zaatakowały ale je postrzeliłem. Wyczuły was, więc znikneli. A mnie pozostawili na tym moście...
-Musimy znaleźć apteczke nim się wykrwawisz- Powiedział Mike- Niech ta winda szybciej się rusza!
-Znam miejsce gdzie możemy taką znaleźć, ale musiałem je pominąć przez tych frajerów... Pokaże wam- Strażnik dalej próbował zatamować krawienie. Nadaremno.
-Jak masz na imie?- Zapytał Dawid.
-Dimitry...- Po przedstawieniu się, winda się otworzyła. Czasu na ratunek było mało, jednak podobno nadzieja umiera ostatnia...

CZYTASZ
SCP: Upadek
Fanfiction3 Marca, rok 2017: "[...] -Tą placówkę szlag trafił! Przynajmniej wiemy, kto jest za to odpowiedzialny... -Spokojnie. Wiem, jak to naprawić. Daj mi tylko 5 minut." Rozdziały I-V Mogą zostać poddane reaktywacji, w celu poprawy jakości.