Kiedy Mike, Dawid i Dimitry wyszli z windy, ich oczom ukazał się ciemny korytarz pełny drzwi po lewej i prawej. Na końcu była kolejna winda.
-Drugie drzwi po lewej...- Wymamrotał Dimitry który był już słaby. Na pewno już stracił prawie 1 Litr krwi. Mike i Dawid szybko weszli do pokazanych przez strażnika drzwi. Pokój był jeszcze ciemniejszy, oraz było pełno metalowy półek.
-Gdzie jest ta jebana apteczka? Ledwo cokolwiek tu widać...
-Sprawdze, a ty go pilnuj żeby nie odpłynął- Dawid ruszył w strone pierwszej półki, a Mike powoli oparł Dimitriego o ściane. Dimitry miał przymrużone oczy, czego Mike aż tak dobrze nie widział.
-I tak umre... Nie zostało mi wiele życia...
-Widze, że już ci odpierdala... Ale nie martw się, wyjdziesz z tego
-Nie odpierdala mi, chodzi mi o moją chorobe...
Mike uniósł swoje brwi zaskoczony informacją. Teraz mógł się dowiedzieć, czemu na moście Dimitriemu było obojętne czy przeżyje czy nie.
-Co masz na myśli?
-Mam chorobe mięśni sercowych... Draco nie chce pozwolić placówce na operacje ponieważ twierdzi, że mam już swoje lata a i tak jest dużo rekrutów lepszych ode mnie. Nie wyrzucił mnie jeszcze, ponieważ mam duże doświadczenie i mimo choroby moge pilnować jednego SCP przez długi czas, a w razie ucieczki SCP którego pilnuje potrafie go łatwo zatrzymać... Zamiast tego dostałem leki które podtrzymują mnie przy życiu, ale je zgubiłem.
-Kurwa, na obu półkach tego nie ma! Może jest na trzeciej...
-... Powinienen cię dobić.
-Powinieneś... Mam już dosyć tego życia, ale staram się przetrwać jak najdłużej. Niestety, chęć przetrwania z każdym dniem jest coraz mniejsza...
-Kiedyś też miałem znajomego który cierpiał i go dobiliśmy. Byłem ulicznym bandytą, teraz z tym przerwałem, ale to i tak nie wymazuje mojej przeszłości. Mam też kontakty z niektórymi chłopakami z którymi pracowałem.
Dimitry to przemilczał i przymknął oczy.
-W końcu kurwa mam! Na ostatniej była- Dawid podbiegł z apteczką do Mike'a, a ten ją położył na ziemie i otworzył. W tym samym czasie Dimitry osunął się na ziemie.
-Odpłynął!- Dawid od razu się zestresował i zastanawiał się, czy Mike go uratuje. Ten niechętnie oczyścił mu rane i go opatrzył, a potem wziął pod pache.
-Bierz apteczke, przyda się- Dawid wziął apteczke i wyszedł za Mikie'm. Ten kierował się do następnej windy.W windzie, Mike spojrzał na Dawida. Musiał go jakoś przekonać żeby zakończyć cierpienie Dimitriego. Po raz pierwszy w życiu, nie przeszedł do sedna od razu, czyli kiedy musiał go opatrzeć ponieważ nie miał na to odwagi. Być może Mike się powoli zmienia?
-Dawid...
-Tak?- Dawid spojrzał na przyjaciela.
-... Musimy zabić Dimitriego zanim się obudzi.
Dawid od razu się wkurzył. Według niego, Mike już chciał kombinować jak się pozbyć strażnika.
-Niby czemu?! Cholera, Mike, przestań myśleć o nas i nie wrzucaj każdego strażnika do jednego worka!
-Tu nie o to chodzi.
-A o co niby?!
-Dimitry mi powiedział, że choruje na chorobe mięśni sercowych i że placówka nie chce się podjąć operacji przez jakiegoś Draco, chuj wie kto to... Zamiast tego dostał leki, ale one go tylko podtrzymują przy życiu. Z każdym dniem traci chęć do życia, to cud że jeszcze go pozostawili na stanowisku strażnika. On cierpi, a jeżeli umrze nieprzytomny przynajmniej nie będzie musiał patrzeć jak w niego celuje i go zabijam- W tym momencie, winda się otworzyła a Dawid i Mike z niej wyszli. Chłopak nie wiedział co ma powiedzieć. Ufał Mike'owi ponieważ Mike nigdy nie kłamał takimi historyjkami a wymyślał byle jakie powody w które ciężko było uwierzyć, i z pierwszej strony powinni zakończyć jego cierpienie, a z drugiej nie powinni mu odbierać życia z takiego powodu. Przynajmniej tak myślał Dawid.
-J-ja...- Wyjąkał Dawid.
-Co "ty"?
-Nie wiem co mam powiedzieć... Mike, czy naprawde chcesz mu odbierać życie? Czemu akurat my musimy zadecydować o jego losie?
-Bo takie jest życie. Najwyraźniej musiało to wypaść na nas.
-"Bo takie jest życie"... To nie jest wytłumaczenie! My nie jesteśmy morde-
-Ty nie jesteś- Wyprzedził Mike Dawida, wiedząc co chce powiedzieć. Dawid od razu zamilczał bardzo zaskoczony, ponieważ nigdy nie wiedział i nie myślał, że Mike może się do czegoś takiego przyczynić. Nawet gdy był bandytą, to jedyne co mógł zrobić to poważnie kogoś zranić... Przynajmniej tak się wydawało.
-M-mike... Co masz na myśli...?
-Zabiłem w życiu dwie osoby. Nie powiem ci jakie bo to teraz nie ma znaczenia, wiedz że zabiłem.
-Ale-
-Kurwa, zachowujesz się jak 11-Letni, nieogarnięty bachor, mówię ci że kogoś zabiłem i nie pierdol na siłe, dobrze?!
Dawid odwrócił wzrok w przeciwną strone, jednak po chwili zastanowienia znów się odezwał:
-To, że kogoś zabiłeś w przeszłości, to nie znaczy żebyś teraz zabił kogoś jeszcze. Na pewno jest inny sposób niż skracanie jego cierpienia.
Mike się zaśmiał żałośnie- Jaki niby? Myślisz, że uciekniemy z nim jak gdyby nigdy nic, wbiegniemy do szpitala i powiemy, żeby podjeli się operacji? Jeżeli tak, to jebnij się w łeb. -Nie wiem, ale zawsze jest na coś sposób! Nie musisz mu oddawać kuli w łeb bo przyszedł ci najgorszy i najprostszy plan na "pomoc" temu strażnikowi! Jeżeli chcesz go zabić, to nie w mojej obecności. Sam znajde droge wyjścia.
-Ty debilu... Chętnie bym przyjął twoją propozycje, ale nie chce mi się chodzić po tym miejscu samemu. Ale jak zdechnie przez te mięśnie sercowe i obwini mnie że go nie dobiłem, to ci tak wjebie że po parunastu sekundach zostaniesz ogłoszony niepełnosprawnym.
-Tak, tak, gadaj sobie...- Mruknął Dawid do siebie, tak, żeby Mike go nie usłyszał.
CZYTASZ
SCP: Upadek
Fanfiction3 Marca, rok 2017: "[...] -Tą placówkę szlag trafił! Przynajmniej wiemy, kto jest za to odpowiedzialny... -Spokojnie. Wiem, jak to naprawić. Daj mi tylko 5 minut." Rozdziały I-V Mogą zostać poddane reaktywacji, w celu poprawy jakości.