Rozdział XV

272 14 1
                                    

Rany jakie zostały zadane po natychmiastowym wślizgu Mike'a, ratując go tym samym przed śmiercią z rąk dziwnie ubranych mężczyzn, mówiacych w jeszcze dziwniejszym języku zostały bardzo sprawnie i szybko oczyszczone oraz opatrzone. Mike nawet nie owijał dłoni cienkim bandażem, nałożył na ranę mały plaster, zaś nogi zwyczajnie zignorował, ponieważ spodnie pomogły w sytuacji, robiąc jeszcze mniej szkodliwe nacięcia niż wcześniej wspomniane rozcięcie dłoni. Ignorując ledwo wyczuwalne, ale dość masowe bóle, najcześciej odczuwane w okolicach ud, wstał, uprzednio podnosząc broń, z jakiej przyczynił się do kolejnej zbrodni... Zbrodni, dzięki której przetrwał razem ze swoimi towarzyszami. Tym razem, moralność uderzyła go mocniej niż kiedykolwiek. Bycie przestępcą, zdolnym do zabicia kogoś dawało przelotne, nic nie znaczące uczucie po świadomości, że ktoś zginął z jego brudnych od łamania prawa rąk. Tym razem, to uczucie jest o wiele gorsze, bardziej siedzące na psychice, znęcając się nad nią. To uczucie bolało, znosząc wyrzuty sumienia i długie zamyślenia na temat czynu, jakiego przed chwilą dokonał. Psychika zdecydowanie za szybko zaczęła płatać figle, robiąc z moralnością co jej się żywnie podoba... Niestety, bawiła się na niekorzyść Mike'a. Jeszcze jedno uczucie, które rownież nie należało do kategorii przelotnych była silna irytacja, spowodowana ciągłymi rykami mężczyzny, tak jakby oszalał i błagał kogoś o... Uratowanie? Przebaczenie? Ten język brzmiał naprawdę prymitywnie, tu każde słowo mogło oznaczać dosłownie wszystko, mogłyby być to również zwyczajne braki w znoszeniu bólu, przedstawione w dość dziwny sposób. Cokolwiek by to nie było, Mike niejednokrotnie tracił koncentrację nad czynnością jaką wykonywał, co też z resztą udowadniały wady w psychice. Na szczęście, wszystko poszło zgodnie z planem, a ci ignorując zdzieranie strun głosowych ich przeciwnika, ruszyli w jego stronę w celu przesłuchania go. Nie wiedzieli, czy będzie trzeba z nim rozmawiać w tym obcym języku, czy dadzą radę dogadać się z nim po angielsku, jednak nigdy się tego nie dowiedzą, jeżeli tego nie zrealizują. W czasie krótkiej drogi, omawiali, kto go przesłucha. Przyjaciele szybko wywnioskowali, że skoro to pomysł Dawida, to on przesłuchuje. Dawid oddał nieprzytomne ciało Dmitriego, przyspieszając w stronę leżącego, powoli wykrwawiającego się "sekciarza". Krzyczał już nieco ciszej, a więc jego struny głosowe najwyraźniej powoli dochodziły do uszkodzeń, nie mogąc wytrzymać tak nieustannego drgania, raczej nie groziła mu Afonia, choć wyglądało, jakby zaraz miał ją uzyskać. Tak nagle. Dawid, szybko do niego docierając, zdjął mu maske przeciwgazową. Był to młody, na oko 16-Letni chłopak, o jasnej cerze, czarnych włosach zrobionych w wąski kosmyk, dodatkowo splecionych w warkocz. Nie miał brwi, jego źrenice były czarne, zaś na prawym policzku były namalowane trzy, małe kropki które po połączeniu tworzyły trójkąt. Polak spojrzał na niego nieco zaskoczony, ponieważ teoria Mike'a nabierała sensu. Sam chłopak, świadomy że przed nim jest Dawid, od razu zamilkł, patrząc na niego pustym, nieco przerażającym wzrokiem z śmiertelnie poważną miną. W ten, do ich dwójki dotarł targający starca Mike. Zauważył on twarz rannego, i momentalnie skrzywił swoją minę.
-Co to, pedał?- Zapytał. Widok takich osób był zdecydowanie niecodzienny, i nieodpowiedni dla gangstera. Dawid spojrzał na niego, zdecydowanie niezadowolony z jego pytania.
-Co to, spierdolina?- Zapytał retorycznie kompan, zwracając na siebie uwagę. Mike spojrzał na niego od razu sprowokowany. Nienawidził być wyzywanym, nawet, gdy sam to robił, a gdy całe wyzwisko było wypowiedziane z ust Dawida, tym bardziej dopadł go szlag.
-Nie za dużo masz tych zębów? Pedał i koniec, co, może jeszcze mi powiesz że ludzie którzy chodzą na różowo i są chłopami to nie są to ci, którzy lubią w dupę?- Zapytał, starając się nie upuszczać ciało starca, robiąc krzywdę Dawidowi.
-Słuchaj, jak masz takie teksty strzelać to wypierdalaj stąd i żyj w ograniczeniu umysłowym, bo najwyraźniej ci to pasuje, jakbyś użył mózgu, to mógłbyś to skojarzyć z sektą o której jeszcze niedawno mówiłeś...- Stwierdził, a Mike chcąc coś powiedzieć, powstrzymał się i z obrzydzeniem obserwował mimikę twarzy leżącego. Dawid rozpoczął przesłuchanie normalnym językiem.
-Witaj, jestem Dawid, a ty?- Wspólnik Mike'a nie wiedział za bardzo jak do tego podejść, zwłaszcza, że wolał zgrywać dobrego policjanta i być delikatnym w stosunku do przesłuchującego. Sam przesłuchiwany milczał i nie zamierzał się przedstawiać. Mike od razu rzucił swój pieniążek, wtapiając się w akcję. Puścił Dmitriego w miarę powoli, odepchnął współuczestnika, i łapiąc wroga za kołnierz, podniósł go, przycisnął do ściany i uderzył pięścią w wargę. Krwawy ślad po ciągnięciu rannego w celu podniesienia go był widoczny jak na tacy, co uderzyło sumienie Dawida. Sam się jednak o to prosił, nie proponował opatrzenia go, więc darował sobie jakichkolwiek komentarzy na ten widok. Chłopak jedynie wyjękał cicho z bólu. Stracił sporo krwi, co przedstawiała zbierająca się wcześniej plama czerwonej cieczy. Mike zaczął mówić groźnie:
-Słuchaj kurwo, to nie jakaś komenda policji że mamy dużo czasu i cierpliwości, jesteśmy głodni, spragnieni, zmęczeni i chcemy stąd uciec, na karku mamy jeszcze przejebane stwory które chcą nas zarżnąć na każdej możliwej okazji, więc jeżeli za chwilę nie zaczniesz gadać, to zajebie cię z ogromną bezlitością!- Stwierdził, szarpiąc go lekko. Mężczyzna zmrużył oczy, i dalej wyglądał jakby brakowało mu emocji. nie odczuwał strachu, czy bólu. Dalej milczał. Mike, wpadając w stan furii, obrócił go i rzucił nim o podłogę. Ciało milczącego bezwładnie padło, uderzając potylicą i kością ciemieniową o podłogę, tworząc lekkie mroczki u przesłuchującego. Tego Dawid nie zamierzał tolerować, i złapał za karabin który Mike zostawił obok Rosjanina.
-Uspokój się, albo nafaszeruje w ciebie ołów- Powiedział stanowczo, lekko unosząc karabin w stronę Mike'a. Tego zdecydowanie ponosiło, jeszcze trochę, i mógłby zabić Dawida i Dmitriego, tak dla zabawy. Trzeba było to powstrzymać, zanim byłoby za późno. Mike spojrzał lekko zaskoczony na Dawida, po czym zaczął go nieumyślnie prowokować.
-Co kurwa, chcesz strzelić? Dawaj cwaniaczku, chuja umiesz ale zabijać tych którzy potrafią brać sprawy w swoje ręce już tak! No dalej, strzelaj!- Mike robił typową zagrywkę psychiczną na Dawidzie, jednocześnie pokazując, że jego stan psychiczny praktycznie odlatuje, i im dalej w las, tym do bardziej brutalnych rzeczy jest zdolny. Chłopak był już w tym perfekcyjnie przekonany. Mimo wszystko, z trzesącymi się rękoma, nie pociągnął za spust, zamiast tego, zbierał się na płacz. Płacz braku sił na to wszystko, a co z tym idzie, bezradności. Mimo zbliżających się tych uczuć, udawał, że trzyma się dzielnie i nie zamierza się dać Mikeowi. Ten zacisnął pięści.
-Strzelaj, albo cię zajebie!- Na Dawidzie była coraz większa presja, jednak wciąż się nie dawał. W końcu, Mike zaczął iść w jego stronę, a ten, nie zastanawiając się, strzelił prosto w jego głowę... Ciało Mike'a długo nie stało, już po chwili leżał na ziemi... I nie wstawał, nabierając w okół siebie krew. Dawid upuścił karabin, padł na kolana i spojrzal na ciało Mike'a, a potem na broń, którą go zabił. Był w takiej pozycji gdzieś z minutę, a do jego oczu nabierały się łzy. To był najsilniejszy cios moralny, jaki został wymierzony chłopakowi. W tym czasie, nasłuchujący całej sytuacji sekciarz, powoli tracił na siłach... I krwi. Dawid, który końcowo powstrzymał się od wylania hektolitrów łez, powoli wstał, złapał za karabin i dobił sekciarza strzałem w głowę, tym samym biorąc Dmitriego pod pachę. Nie wracał na górę, zamierzał iśc drogą przez biuro, a takich były aż dwie. Ruszył drogą na wprost, i z niewolniczym, wymęczającym ciężarem, a także z lamentem w głowie przeszedł przez dość wąski korytarz. Kiedy przeszedł około 8 metrów, za sobą usłyszał agresywne krzyki... W języku ludzi, z którymi przed chwilą walczył Mike.
-O kurwa...- Serce Dawida zaczęło bić niewyobrażalnie mocno, dosięgając prawie że do klatki piersiowej, a jeszcze gorszą informacją było to, że grupa tych ludzi ruszyła korytarzem gdzie szedł Dawid, co potwierdziły zbliżające się kroki. Chłopak momentalnie przełożył ciało na plecy, i zaczął biec, upuszczając apteczkę aby mieć chociaż jedną wolną ręke do trzymania Dmitriego, drugą ręką starał się operować tak, aby mieć karabin, a także żeby ciało żołnierza nie spadło i trzymało się na jego plecach, było to bardzo ciężkie, a Polak szybko sobie uświadomił, że długo tak nie podtrzyma i albo upuści karabin, albo znajdzie miejsce gdzie się ukryje żeby położyć ciało Dmitriego i przygotować się na zasadzkę. Samo upuszczenie apteczki było złym pomysłem, ponieważ dźwięk upadającej apteczki się rozległ, a sekciarze wydarli się do reszty kompanów, aby poszli za nim. To był alarm dla Dawida. W tym momencie, to oni byli łowcami, a on zwierzyną. Dość słabą zwierzyną. Chłopak biegł ile sił w nogach, ciągle przeskakując z korytarza na korytarz, aż w końcu zauważył drzwi z tabliczką "Zbrojownia MTF- Wstęp tylko upoważnionym" i panel z kartą. Jedyną kartę jaką posiadał Dawid to sama karta dostępu z poziomem 2, którą natychmiastowo wyciągnął, zaś ciało Dmitriego momentalnie zsunęło się z pleców Dawida. Ten, modląc się w duchu aby poziom 2 był wystarczający, przyłożył kartę do panelu... Ten, wydał z siebie dźwięk potwierdzający dostęp. Dawid odetchnął z ulgą, wciągnął ciało Rosjanina do środka, a drzwi się zamknęły. Polak nie czekając, rozejrzał się po pomieszczeniu. Oprócz białej podłogi, ścian i sufitu, znajdował się tam pełen arsenał broni, kilka metalowych szafek, kamizelki kuloodporne, noktowizory i jeszcze więcej ciekawych rzeczy. Były również drzwi podpisane "Magazyn" które nie wymagały panelu, a więc to tam schował się Dawid z Dmitrym, przedtem słysząc kroki żołnierzy. W magazynie było totalnie ciemno. Dawid oparł się o ściane, zaś Dmitriego zostawił nieco dalej. Nie zamierzał się ruszać, czekał na rozwój wydarzeń skulony z karabinem w rękach. Powoli kończyła się do niego amunicja, ale nie zwracał na to uwagi. Wierzył, że starczy, aby zastrzelić każdego z nich. Chwile słuchał ledwo słyszalnego mamrotania o czymś, po czym... Odeszli. Tak po prostu, nie sprawdzili zbrojowni w której się ukrył, tak jakby nie mieli karty. A może to taka zagrywka? Specjalnie czekali, aż Dawid wyjdzie aby go zestrzelić? Dla pewności, siedział w tej ciemności przez kolejne 10 minut, starając się nie usnąć, po czym ponownie biorąc Dmitriego pod pachę, wyszedł z magazynu, a potem ze zbrojowni. Wszystko robił niezwykle ostrożnie, ale nadaremno, bo... Nikogo nie było.
-Chyba po prostu nie mieli karty... Lepiej dla mnie...- Stwierdził, wciąż załamany śmiercia Mike'a i to z jego ręki, ruszając dalej. Martwił się, że idąc dalszą drogą spotka sekciarzy, ale nie miał innego wyjścia. Musiał stąd wyjść a zawracanie na pewno byłoby nieprzyjemne, i równie ryzykowne co pójście dalej. Zagłebiając się w tereny fundacji, nie wiedział, że spotka go jeszcze wiele problemów...

SCP: UpadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz