Rozdział XXII

153 7 1
                                    

Nie jest w zupełności pewne, kto jest odpowiedzialny za wysadzenie ośrodka w powietrze, ale niezależnie czy grzebał przy tym Bumaro, SCP-079, Draco czy to kolejny ruch administratora, godzina na zrobienie wszystkich poleceń wydaje się niewystarczająca, zwłaszcza, że licznik nie zatrzyma się nagle w momencie gdy Dimitry zacznie stamtąd uciekać, co potwierdził sam byt, który w tym momencie gdzieś pewnie się przeniósł i jest w zupełności bezpieczny. To straszne, że sztuczna inteligencja, coś, co zostało zaprogramowane przez jakiegoś przypadkowego studenta jest w stanie uniknąć zbliżającej się tragedii bez przeszkód, podczas gdy taki człowiek, który wydaję się mądrzejszy, silniejszy i po prostu lepszy ma szereg wyzwań, i żeby przed tą tragedią uciec, musi przez te wyzwania przejść, mocno przy tym ryzykując życiem. Dimitry był zdecydowanie zniesmaczony tym faktem, a jego zraniony brzuch, ramię czy trzustka ciągle mu przypominały, jak to w niefajnej sytuacji jest postawiony. Jeżeli jednak pozostała mu tylko godzina, a administrator maczał w tym palce, to może to oznaczać, że Rosjanin się na pewno wyrobi. Znając jednak O5, i to, że lepiej manipulują ludźmi niż Clef, to rzeczywiście, SCP nie wyda wyroku Dimitriemu, a po wykonaniu tych zadań, żołnierz MTF nie wyrobi się do wyjścia i zginie pod gruzami ośrodka. To rzeczywiście nie jest śmierć wydana przez organy władzy, tylko "przypadek". Szkoda, że to tylko przypadek w teorii. Dimitry jednak miał wyjątkową nadzieję, że O5 ulituje się nad nim i zdąży uciec, nim z placówki nie zostanie praktycznie nic. Starzec poczuł się żałośnie, nigdy nie zamierzał działać na czyjejś łasce, a w tym momencie wyraźnie to robi. To dla niego plama na honorze, już pół biedy, że jego idol, Lenin i ludzie stojący wśród nich zostali pochłonięci przez Stalinizm, i musiał się do tego przyzwyczaić bedąc na służbie w czerwonej armii, nie miał na to wpływu a i nikt nie zwracał uwagi na to, że Dimitry wyznaje Leninizm i robi działania niekorzystne dla Stalinowskiego reżimu, tutaj zdecydowanie ma na to wpływ, i niestety nie jest on ponad O5, przez co musi ich tylko błagać o to, aby się go nie pozbyli z drogi. Jedni by na to nie zwracali za bardzo uwagi, jednak dla mężczyzny to zdecydowanie ból i silny ciężar na karku moralnym. Na szczęście, droga do końca jest już całkiem prosta, a przynajmniej tak to wygląda. Żołnierz otworzył drzwi, po czym ruszył w stronę biura gdzie znajdował się znany mu już mikrokomputer. Nim jednak zamierzał zdać "raport" administratorowi, został mocno złapany przez Dawida. Widząc, że ten zabiera mu bardzo cenny czas, mało co nie padł na zawał, a jego mięśnie sercowe coraz bardziej odmawiały współpracy... Ledwo opanowany, szybko się zapytał:
-O co chodzi?- Dawid popatrzył mu prosto w oczy. Wyglądał na śmiertlenie poważnego, chcący usłyszeć od Dimitriego bardzo mocno węzłowej odpowiedzi odnośnie pytań, jakie miał mu zaraz zadać. Chłopak miał już dość tego wszystkiego, i musiał to rozstrzygnąć raz na zawsze, inaczej będzie czuł do końca tej wyprawy, że idzie prosto w sidła śmierci, a przecież dla Dawida najważniejsze jest aby tych sideł właśnie uniknąć. Już po chwili, Dawid równie śmiertelnie poważnym tonem co jego wyraz twarzy, zadał mu pytania:
-Doszedłem do wniosku z Johnem, że nie wiemy gdzie nas prowadzisz, i martwimy się, że idziemy w ślepy zaułek. Jeżeli nam nie odpowiesz na te pytania, nie ma mowy że pójdziemy z tobą dalej, jakoś sobie poradzimy- Dimitry zmarszczył nieco swoje brwi, a serce zaczęło bić jeszcze szybciej- Więc... Kim ty do cholery jesteś lub byłeś? Dlaczego musisz wykonywać te zadania, i czemu nie możemy po prostu uciec?- Tych pytań Dimitry obawiał się najbardziej. Pytania o jego krwawą i ciemną przeszłość, cel i sens poleceń wydawanych przez administratora i pytania o to, dlaczego nie mogą bezpośrednio uciec z tego chorego miejsca, tylko chodzić i pakować się w coraz to większe problemy. Dimitry chciał w tym momencie wyrwać się z uścisku Dawida i po prostu powiedzieć "Droga wolna!", ale nie mógł. Jego ostatnie zadanie mogło być niemożliwe do zrealizowania bez tej dwójki, a droga samotnego wilka w czasie Containment Breach jest piekielnie ciężka. Były asystent myślał teraz o chwili spokoju i odetchnienia, czasu który nie tykałby mu szybko w głowie, podkreślając w jakiej sytuacji został położony i zebrania się na odwagę, ujawniając swoją nieprzyjazną linię czasu, ale nawet tego już nie mógł dostać. To był krótki wybór: Albo mówisz co ci siedzi za uszami, albo idziesz sam, mówiąc im po prostu "Żegnam". Do tej całej popsutej karuzeli brakowało już tylko goniącego SCP w celu rozszarpania pozostałej trójki jak się tylko da, nagłego zawału serca po którym Rosjanin już nie będzie miał okazji się obudzić, czy jeszcze bardziej kontrowersyjnych pytań, aby pokazać, jak źle w tym momencie jest. Szkoda, że w życiu nie można wybrać chociaż jednego, krótkiego momentu który można zmienić w swoim życiu na swoją korzyść. Tą małą, ale dużo znaczącą chwilę, od której zależy los dalszego życia, pokolorować tą szarą rzeczywistość chociaż raz, żeby w końcu coś pozytywnie wyszło... Nie. Tak się nie wydarzy nigdy, przynajmniej nie w momencie gdy Dimitry będzie jeszcze żył. Nieważne jak bardzo porządane to jest, nikt tego na pstryknięcie palca nie zmaterializuje, nie takiemu staruchowi jak jemu. Tu po prostu trzeba podjąć ciężka decyzję. I choć wyrzucenie Dawida i Johna było kuszące, to tak naprawdę nawet oni byli już osobami, od których błagało się o łaskę. To już stawało się straszne. Ta bezradność bolała bardziej, niż jakakolwiek zbrodnia wojenna, jakakolwiek krwawa bitwa, jakikolwiek przykry incydent. Tego się już nie dawało znieść. To były ostatnie tchnienia moralne Dimitriego, nawet jego chłód i aspołeczność nie uodporniła się na tą sytuację. Ktoś jednak musi wnieść tą kulę na sam szczyt, a skoro Dimitry zrobił to już dwa razy...

SCP: UpadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz