To kłamstwo. To wszystko tylko i wyłącznie fałszerstwo. Nikt tu nie jest naiwny, nie zamierza się zmanipulować jak idiota, Dimitry wiedział już to od samego początku. Służył dla MTF Omega-0 kilka lat, rozumiał jak ten biurokratyczny system działa, i że trzeba się w nim odnaleźć najszybciej jak to tylko możliwe. Te słowa... Puste, sztuczne i próbujące wzbudzić szczęście, a tylko pogarszają sprawę. Administrator to nie jest kochający człowiek o miękkim sercu, który wybacza każdemu, czy on to robi specjalnie żeby tylko bardziej rozszarpać byłego asystenta oddziału? To przestaję być zabawne, co on widzi takiego ciekawego w owijaniu Dimitriego w okół swojego skorumpowanego palca? Ktoś musi to zwalczyć, ktoś ten system musi przerwać... Gdyby ktoś chociaż taki był... Ale jak zwykle, wszyscy wolą zakładać ręce na piersi, nabierać wodę w usta i czekać na kolejne dolary do swoich brudnych od pracy łapsk. Dimitry, godząc się na zbliżające wydarzenia, szybko wstał z krzesła i niczym wystrzelony z procy, wyszedł z pokoju, zarzucając Johnowi co mają robić. Bez zbędnych pytań i płakania jak Dawid, który sam w sobie z każdą kolejną minutą stawał się wyzwaniem, aby z nim przypadkiem nie zwariować. To miało być szybkie, nikt by nawet nie zdążył mrugnąć a tu już po Draco. Właśnie tak to sobie wyobrażał Dimitry. W praktyce, pewnie nawet nie będą w stanie znaleźć gabloty, i postawią to jako bardzo trudną zagadkę detektywistyczną, którą rozwiązać mógłby co najwyżej Sherlock Holmes. W końcu, motto to motto: Jak coś psuć, to wszystko. Niesamowite, że akurat to motto zostało wybrane do oddania realiów kampanii Containment Breach, gdzie Nine-Tailed Fox co najwyżej obżera się luksusowymi daniami, a Ará Orún trzęsie portami na widok windy prowadzącej w stronę całej chaotycznej akcji. To musiał być jakiś błąd Jasona Millera, Dimitry zawsze cenił w sobię wysoką dyscyplinę i bardzo surowe zasady, razem z karami w parzę. Preferował militaryzm, a mimo jego kontrowersyjnej persony i ideologi jakiej wyznaje, Ará Orún trzymało się wyśmienicie, a dowódcy nie narzekali na Dimitriego, choć znając to miejsce, tu każdy jest zdolny do podania ręki z ciepłym uśmiechem, po czym wbiciu noża prosto w plecy, niszcząc wszystko co najważniejsze osobie, z którą jeszcze niedawno tak przyjemnie rozmawiała. Prawdziwę surowe realia, nie ma co się rozczulać. Dimitriego zastanawiała jednak jedna, bardzo zasadnicza rzecz. Co administrator tak właściwie chciał udowodnić, samemu pozwalając na szerzące się niesamowicie szybko problemy na terytoriach USA, dumnie popijając jakąś drogą, kojącą herbatką aby przypadkiem emocje go nie poniosły w czasie monitorowania tego narastającego chaosu. Można zrozumieć chęć jakiegoś porządnego wyzwania, bo mimo wszystko, fundacja SCP nie miała jakiegoś większego problemu się rozwinąć, ale żeby aż tak? Zwłaszcza, że naukowcy i żołnierze MTF to nie jakieś pionki jak w szachach, to ludzie, którzy jakoś na te wyzwanie się nie pałają. No tak, biurokracja. Tu nie liczą się sensowne pytania, tu liczy się tylko i wyłącznie sukces. Najlepiej jak najtańszym kosztem, jak najkrótszą drogą, to oczywiste. Dimitry nie był lepszy, to fakt, ale on jednak nie patrzył na wszystkich jak zabaweczki do eksperymentów, tym bardziej na swoich własnych towarzyszach. On widział w tym wszystkim jakąś nadzieję, jakąś równość która się zjednoczny i stworzy potęgę, ale nie będzie jakąś postacią do rozgrywania partyjek w "Kto szybciej wypowie wojnę Rebelii Chaosu", nawet Bright'owi by pewnie taka zabawa się nie spodobała... Chociaż... To nieistotne, Bright żyje w swoim świecie, a administrator w swoim i nikt nie ma na to większego lub mniejszego wpływu, co najwyżej bliscy jednej z tych osób. Dimitry, razem ze swoim amerykańskim kamratem, starał się odnaleźć pokój doktora Kellera. To było, szczerzę, nienajprostsze zadanie, ponieważ doktorów było od cholery, i każdy miał swoje "prywatne" biuro do dyspozycji. Prywatne, to bardzo umowne określenie, ponieważ tak naprawdę nikt nie wie czy w czasie pory śniadaniowej jakiegoś typowego badacza, ktoś z organów władzy właśnie nie grzebię w jego szafce w poszukiwaniu dowodów na jego wierność, lub na odwrót. Dyrektor każdego ośrodka ma kopię każdego klucza do każdego pomieszczenia w ośrodku, a więc może wejść gdzie chcę i kiedy chcę, niektóre zamki są na kod albo odcisk palca, ale nawet na to już znaleziono swoje tajemniczę metody. Prywatności nie ma, i nigdy nie będzie. Trzeba się postarać bardziej, niż po prostu schować dokumenty od CI w szafce w swoim biurze i zacieranie rączek, myśląc, że właśnie SCP zostało zrobionę w konia. Wręcz przeciwnie. Ludzie jednak nie mieli prania mózgu, a więc swoje wiedzą i odbili piłeczkę, tworząc swoje własne metody na zabezpieczenia bardziej prywatnych i sekretnych rzeczy, raz się udaje, raz nie, ale dyrektor zawszę po jakiejś burzy mózgów, dowię się, jak do czegoś takiego się przedrzeć. To nieuniknione, ciężko oszukać ludzi, dla których "własność" to jakiś niesmaczny żart, a oni sami oblężyli się ochroną, szpiegami, kamerami, i nie wiadomo czym jeszcze. Przynajmniej robią to dobrze, to trzeba im przyznać. Szukanie jednak tyranią się nie okazało, bo jakimś cudem, po trzech minutach, znaleziono drzwi zrobione z drewna bukowego, wyglądające na niedawno postawione, ze złotą, wypolerowaną, a co z tym idzie, błyszczącą tabliczką koloru złotego z czarnym napisem:
"Dr. Keller". Zadowolony Dimitry, spojrzał na panel. Kod. No i tu zaczyna się problem. Zaniepokojony takim obrotem wydarzeń żołnierz, spojrzał na Johna i zaczął myśleć, jak obejść to zabezpieczenie. Pomysły przypłynęły same, i to niesamowicie szybko.
-Musimy użyć łomu, wytrychu, albo rozwalić panel i liczyć na to, że otworzy drzwi. Spróbujmy to ostatnie. Rozglądaj się, bo będzie hałas...- John kiwnął głową potwierdzająco, i uniósł karabin w górę, rozglądająć się za nieproszonymi goścmi. Dimitry pewnie i szybko, wycelował w panel, pakując w niego kilkanaście kul. Z panelu wydobyło się kilka, dość dużych iskier, poważnie uszkadzając głośnik czy ekran. Po zrobieniu roboty, Dimitry pociągnął za klamkę...
CZYTASZ
SCP: Upadek
Fanfiction3 Marca, rok 2017: "[...] -Tą placówkę szlag trafił! Przynajmniej wiemy, kto jest za to odpowiedzialny... -Spokojnie. Wiem, jak to naprawić. Daj mi tylko 5 minut." Rozdziały I-V Mogą zostać poddane reaktywacji, w celu poprawy jakości.