Rozdział XI

292 25 1
                                    

Trójka bohaterów zmierzała do pokoju przesłuchań. Jak zwykle, ani John ani Victoria nie znali kompletnie tej placówki więc byli zdani na Dominika, który pracując w placówce 3 lata powinien już znać położenie danych miejsc. Ich wzrok był skupiony na praktycznie wszystkim. Nie ważne czy się ruszało czy nie, czy ktoś pochodził z Personelu Klasy D czy z grupy naukowców, po prostu musiało być dokładnie przeanalizowane przez tą trójkę. Przez dłuższy czas była grobowa cisza a droga do pokoju przesłuchań była coraz to bliżej, ale jak to zwykle, coś musiało się nie zgadzać. Tym razem, Dominik, John i Victoria byli zmuszeni się zatrzymać na swoim pierwszym "przystanku" w postaci dużego korytarza z ogromnym oświetleniem. Ściany były bez zmian, to samo się tyczyło sufitu i podłogi a w każdym kierunku były jakieś drzwi. Po przekroczeniu drzwi po prawej, był korytarz prowadzący do drzwi, ale też schody na dół do stołówki dla naukowców. Brzuch Johna głośno zaburczał.
-Dopiero teraz sobie uświadomiłem jak długo nie jadłem...
-Ja też...- Victoria westchneła ciężko. Dominik tylko na nich spojrzał błagalnym wzrokiem.
-Nie powinniśmy tracić czasu na jedzenie, później tu wrócimy kiedy będziemy wracać do biura Draco.
-Ale... Ehh... Dobra, nieważne. Chodźmy- John w głębi duszy był koszmarnie niezadowolony że nie miał okazji niczego zjeść, ale postanowił skupić się bardziej na odkryciu prawdy placówki niż na nieuzupełnionych potrzebach. Ruszając przez korytarz do drzwi, zostali przywitani falą strzał z dołu stołówki. Nikomu nic się nie stało poza rozwalonym szybom, a Dominik od razu schował się wraz ze swoim towarzyszem. Victoria jako że była bezbronna, ukryła się za drzwiami przez które przed chwilą przechodziła. Naukowiec i uciekinier usłyszeli agresywne ostrzeżenie:
-Macie rzucić broń, zejść do nas na dół z rękoma na karku i grzecznie odwrócić się do ściany, bo jak nie to wasze mordy będą nafaszerowane kulami!- Osoba zmieniła magazynek, a Dominikowi nawet się nie śniło wykonywać polecenia. Johnowi tym bardziej.
-Masz ciekawe marzenia, serio!- Dominik uśmiechnął się złośliwie i wychylił się lekko, aby sprawdzić gdzie znajdują się ich cele. Zlokalizował ich za drzwiami oraz stolikiem, było ich trzech.
-Taaak? Zaraz się przekonasz co się dzieje gdy nie wykonujesz poleceń, śmieciu!- Jeden ze strażników za ławką się wychylił i nim oddał jakikolwiek strzał, John szybko i zwinnie postrzelił go w głowe i strażnik padł jak długi na ziemie martwy. Dominik spojrzał na kompana z uśmiechem.
-Dobrze!- Szczęście naukowca nie trwało długo, kiedy strażnicy zaczeli oddawać mase strzał. Obaj ostrzelani mężczyźni zwineli się w kulke bardziej, a kiedy ogień ustąpił i strażnicy zaczeli zmieniać magazynek, Dominik trafił jednego z nich w wystającą mu zza drzwi noge. Ten padł na ziemie z bólem, a naukowiec go dobił w głowe. Ostatni zaczął uciekać, a Dominik wrzasnął do Johna:
-SZYBKO, ZEJDŹ I DOBIJ GO!- John nawet na nic nie czekał i najszybciej jak potrafiąc, zszedł na dół i dobił Strażnika strzałem w plecy. Ten prawie uciekł, więc kiedy upadł uderzył głową o ściane. John go dobił i wrócił na miejsce.
-Dobiłeś go?
-Ta... Było blisko ale się udało. Victoria, możesz wyjść- Towarzysze czekali na wyjście Victorii, jednak nie dostali odpowiedzi.
-Victoria...? Hej, nie rób sobie żartów!- John się mocno zaniepokoił. Wciąż, nie otrzymał odpowiedzi. Zauważył, że drzwi przez które przechodził były zamknięte i od razu sprawdził, czy Victoria jest na dużym korytarzu. Rzeczywiście tam była, ale z ciekawym towarzystwem bo wysokim i silnym strażnikiem przykładającym jej pistolet do skroni.
-Nie ruszaj się, bo ją zajebie!- Po policzkach Victorii spłyneło kilka łez. Strach zawładnął jej ciałem kompletnie a John wycelował w niego karabinem.
-Puść ją- Powiedział chłodno John, próbując zapanować nad nerwami. Udawało mu się to, a za nim pojawił się celujący w strażnika Dominik.
-Jest nas dwóch, nie masz szans- Dopowiedział naukowiec pewny siebie. Strażnik spanikował i ją puścił, a John go zabił strzałem w głowe. Victoria popuściła tone łez z emocji i mocno się wtuliła w Johna, a ten zamykając oczy, odwzajemnił jej przytulasa.
-Nie pozwole cię stracić...- Dla Dominika zabrzmiało to bardzo dziwnie, ponieważ myślał że relacje między nimi są jedynie przyjacielskie. "Może po prostu przypadkowy, przyjacielski tekst? Chyba fantazja mnie ponosi..." Pomyślał Dominik i przerywając miłą scene, chrząknął głośno. John przeniósł wzrok na niego.
-Ruszamy czy tak będziemy stać wieczność?
-Ruszamy...- John lekko puścił Victorie, a ta jak wierny pies trzymała się blisko jego. Trójka ruszyła dalej.

SCP: UpadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz