Minęło 25 minut od podróży Dawida poszukującego wyjścia z ślepego punktu w jaki wpadł. Przypominało już to kleitrofobiczną walkę ze swoim stanem moralnym, wmawiając sobie, że "jeszcze trzy korytarze i wolność!", ale tak nie było. Tak nie miało być. Im więcej korytarzy, tym bardziej chłopak miał dość, wmawiał sobię, że już nie wytrzyma, że już po nim, a ciężar Dmitriego z jego kamizelką kuloodporną doprowadzał go do wycieńczenia. To wycieńczenie zakończyło się na tym, że Dawid położył się pod pierwszą lepszą ścianą, a obok niego leżał wciąż nieprzytomny Dimitry. Uciekinier zamknął oczy, i wyobraził sobie dość prosty, ale piękny krajobraz wolności. Ten świat wykreowany na chwilę przez jego wyobraźnię, nie miał nawet szans z rzeczywistością jaka go w tym momencie otaczała. To nie pomagało, wręcz przeciwnie, stopniowo, ale zauważalnie wyniszczało psychicznie. Nie miał już ochoty otwierać oczu, ten wykreowany świat był jak bajka, którą przeżyć chciałby każdy znajdujący się w tej krytycznej sytuacji człowiek. Ale mimo strachu, braku sił i chęci, trzeba było stawić czoła realizmowi, nawet, gdy był silniejszy od tego, który chciał ten realizm pokolorować, uwalniając się przy tym z sideł tej placówki. Leżąc tak, Dawid usłyszał nagle ciche mamrotanie czegoś pod nosem. Zestresowany faktem, że coś się zaraz może wydarzyć, a on nie będzie miał nawet chwili zasłużonego odpoczynku, otworzył oczy i poruszył źrenicami raz w lewo, a raz w prawo. Zauważył, że Dimitry powoli się podnosi. Dawid zszokowany, i jednocześnie uradowany że nie będzie znów sam, nieco entuzjastycznie się odezwał:
-Pan się obudził! Jezu chryste, jak dobrze, nie mogłem już tu wytrzymać sam...- Stwierdził, wycierając przepocone czoło rękawem, i oddychając ciężko. Rosjanin spojrzał na Dawida zmrużonymi oczami, i dość leniwie mu odpowiedział.
-Czekaj, jak ty miałeś na imię... Mike...?- Zapytał się, drapiąc się po głowie. Tak jakby miał zaniki pamięci. Dawid, przypominając sobie scenę zastrzelenia swojego byłego towarzysza, szybko ostudził entuzjazm, i poprawił starca.
-Nie... Dawid. Mike nie żyje- Odpowiedział, wciąż mając na sumieniu gangstera. Dimitry spojrzał na niego chłodno, ale z lekkim zmartwieniem.
-Co mu się stało?- Zapytał. Dawid zestresował się bardziej. Chciał ten temat przemilczeć na zawsze, ale najwyraźniej nie miał wyjścia. Realizm wita...
-... Zabiłem go. Odjebało mu, był zbyt agresywny a nasze życia były w zagrożeniu, ledwo co mnie nie zabił...- Powiedział tak jakby niewyraźnie. Czuć było u niego wstyd za czyn jakiego dokonał, zaś Dimitry dopytywał się dalej, denerwując chłopaka.
-Kiedy to się stało?- Dawid zdenerwował się jeszcze bardziej. To przesłuchanie? Czemu po prostu nie unikną tego kontrowersyjnego tematu?
-W momencie, gdy jakaś grupka dziwnie ubranych ludzi w maski przeciwgazowe, jakieś szare szmaty i kozaki zaczęła do nas strzelać. Mike powybijał wszystkich oprócz jednego, zaproponowałem abyśmy go przesłuchali, na co się zgodził. Zacząłem delikatnie, ale tamten nie odpowiadał, więc Mike wkroczył do akcji, poniosło go, podniosłem karabin i zagroziłem mu, że jak się nie uspokoi to go zastrzele, ale ten wkurzył się bardziej i... Reszty chyba mówić nie muszę...- Im dłużej starał się tłumaczyć od tego co zrobił, tym ciszej mówił, zdecydowanie chcąc uniknąć tematu. Żołnierz to wyczuł, i zadał ostatnie, mniej kontrowersyjne pytanie. Zainteresowało go coś zupełnie innego.
-Powiedz mi, jak ten kolega wyglądał? Zdjąłeś mu maskę?
-Tak... Miał dość dziwne włosy, nie umiem ich opisać ale były splecione w warkocz, nie miał brwi, miał totalnie czarne źrenice i trzy czarne kropki na policzku, jasno wyglądały na trójkąt po połączeniu... A co...?- W tym momencie, Dimitry rozszerzył oczy, oparł się o ściane spoglądając w sufit, i przyłożył rękę do lewej piersi, gdzie mniej więcej znajdowały się uszkodzone mięśnie sercowe. Charakterystyczne cechy wyglądu, jak kropki, szaty, kozaki czy całe "dziwne włosy" pasowały tylko do jednej organizacji. Dimitry powiedział sam do siebie:
-Kościół Zepsutego Boga... O5-4 Mylił się, kiedy powiedział, że Rebelia Chaosu nas wyniszcza... To te skurwysyny są odpowiedzialne za uszkodzenie 21 placówek Amerykańskiej fundacji SCP i wysyłaniu wiadomości Morse'a, że Administrator zapłaci za swoje czyny... Kurwa, dlaczego na to nie wpadliśmy? Dlaczego kiedy miesiąc temu uszkodziła się pierwsza placówka, to w innych ginęli tylko agenci, wszyscy zatruci z karteczką "Dołączysz do nich, Administratorze", dlaczego nikt nie stwierdził, że skoro ta sekta pojebańców robiła zamachy głównie na agentach, to te wszystkie mordy mają powiązania z nimi, jak to możliwe, że szpieg Rebeliantów który próbował popsuć komputery skojarzył się z nimi, i czemu Draco zadeklarował, że mają dowody na to, że Rebelia Chaosu jest winna...? Co przeoczyłem...?- Pytał sam siebie, jakby mu coś odbiło, jakby winił się, bo nie spełnił zadania, wyglądał, jakby miał zaraz paść na zawał serca. Dawid popatrzył na niego jak na szaleńca, pytając cicho:
-Wszystko w porządku...?- Dimitry spojrzał na niego, złapał karabin który leżał między nim a Dawidem, i energicznie wstał.
-Nie, nie jest w porządku, chodź, musimy skontaktować się z rządem!- Powiedział zdesperowanym tonem, a Dawid totalnie zdezorientowany, wstał.
-Ale o co chodzi?!
-Nie zadawaj pytań tylko trzymaj się mnie, to zależy od naszych żyć, ruchy!- Dimitry bardzo mocno zdeterminowany, ruszył korytarzem dalej, zaś Dawid nie wiedząc co zrobić, ruszył za nim, bojąc się, co dalej...
CZYTASZ
SCP: Upadek
Fanfiction3 Marca, rok 2017: "[...] -Tą placówkę szlag trafił! Przynajmniej wiemy, kto jest za to odpowiedzialny... -Spokojnie. Wiem, jak to naprawić. Daj mi tylko 5 minut." Rozdziały I-V Mogą zostać poddane reaktywacji, w celu poprawy jakości.