George!

259 21 52
                                    

Grace- On...nie żyje? - zapytała drżącym głosem.
Chris- Niestety..
Zamilkliśmy. Druga osoba nie żyje.

Oczami George'a

Dotarło do mnie, że żyję. Straciłem siostrę i brata. Spojrzałem na Fred'a. Patrzyłem jak leży martwy na ziemi. Stałem nad nim i nie potrafiłem pozbierać myśli. Ja nie dam rady żyć bez niego. Słyszałem płacz przyjaciół za mną. Nie wytrzymałem. Rzuciłem się tuląc go do siebie. 
George- Nie! Fred. To nie prawda! To tylko jakiś koszmar, a jak się obudzę, będę mógł robić z Tobą dalej głupie żarty i udawać debili! JA CI NIE POZWALAM MNIE ZOSTAWIAĆ! - wydarłem się z całych sił. - Nie pozwalam ci umierać...  - szepnąłem łamiącym się głosem. - nie pozwalam.. - powtórzyłem.
Thomas- George. Chodź zabierzemy go stąd.. - podszedł do mnie i położył dłoń na moim ramieniu. Spojrzałem na niego.
George- Ty dupku! - wstałem i odepchnąłem go. - Nie jest ci wstyd?! Nawet nad śmiercią przyjaciela nie potrafisz cholernej łzy uronić! Jednak Mike miał rację. Nie potrafisz nawet współczuć! - wymerzyłem pięść prosto w jego twarz. Thomas nie zdążył uniknąć ciosu.
Rebacca- George! - podeszła do Dark'a.
Brunet syknął z bólu i wytarł krew z wargi.
Thomas- Fred był moim przyjacielem, tak samo jak ty. Traktowałem was jak braci. Zrozum, że mi też jest smutno, ale musimy wracać.

Oczami Rebecci

Rebecca- George. Thomas ma rację.. -
Rudowłosy nie odezwał się.
Dark podszedł do mnie i szepnął.
Thomas- Zajmij się nim. - podszedł do Fred'a, dotknął jego dłoni, po czym wytworzył smoka i odleciał. Patrzyłam jak chłopak oddalał się.

Dwie godziny później

Oczami Jay'a

Siedzimy wszyscy w bazie. Nya klęczy przy martwych ciałach naszych dzieci.
Nya- Moje dzieci. - złapała Cece za dłoń, przełykając łzy.
Blood- Puśćcie mnie. - przepchnęła się przez tłum za mną. - Cece.. Fred.. - upadła bezsilne na kolana przed moimi martwymi dziećmi.. Zaczęła płakać. Opuściłem głowę. Nie mogę teraz płakać. To jeszcze bardziej dobije moją żonę. Kucnąłem obok czarnowłosej, a ona rzuciła mi się na szyję. Czułem jak materiał mojej bluzki nasiąka jej łazami. Zacząłem delikatnie gładzić ją po głowie. To nie tak powinno być. To nie rodzice mają pochować własne dzieci. Czułem jak w oczach zbierają się łzy, ale staram się nie dać ponieść emocjom.

Oczami Rebecci

Nie mogłam nigdzie znaleźć Thomas'a. Nie wiem gdzie polecał, ani na jak długo.
Zauważyłam, jak George idzie w stronę wyjścia.
Rebecca- George? - zaczepiłam go.
George- Rebecca...
Rebecca- Jak się trzymasz?
Nie odpowiedział i zaczął uciekać wzrokiem.
Rebecca- Chcesz pogadać? - zapytałam zbliżając się do rudowłosego.
Chłopak lekko się zarumienił.
George- Chyba nie.. - odparł i kiedy chciał odejść, złapałam go za rękę i uwiesiłam się mu na szyji. Chłopak, stał jak posąg.
Rebecca- Wiem, że ciężko jest po stracie bliskiej osoby, ale nie poddawaj się. - przytuliłam go mocniej. - Proszę. - szepnęłam mu do ucha. Na jego karku wyczu gęsia skórka. Czyli Thomas miał rację, że George chciałby, aby było między nami coś więcej, niż przyjaźń. - Zrób to dla siebie, dla wszystkich bliźnich...i dla mnie.
George objął mnie i przytulił do siebie.
George- Dobrze. - odpowiedział na moją prośbę.

W tym samym czasie

Oczami Thomas'a

Jak się okazało jednak jestem poszukiwany i ciężko mi dostać się będzie do Hiszpanii. Muszę lecieć samolotem.
Wybrałem, spośród nawet nie wiem ilu kandydatek na stiuardesy, jedenaście dziewczyn. Teraz zostało tylko dostać się do samolotu. Jestem na lotnisku, a raczej przed budynkiem lotniska przebrany za pilota. Towarzyszą mi te dziewczyny, w strojach stiuardes. Dobrze czas zaczynać.

Oczami policjanta Colsona

Rozdzieliłem ludzi na stanowiska. Wiem że ten dzieciak tu jest. Musi być, a ja nie mogę go nie zamknąć w więzieniu. Nadal nie wiem jak uciekł.
Jeden z agentów- A czemu tu w Manchester, skoro on jest z Minjago?
Colson- Bo ja tu jestem, a nie tam. Macie szukać tego chłopaka! -odpowiedziałem pewny siebie i udałem się na swoje stanowisko, gdzie uważnie się zacząłem rozglądać.

Oczami Thomas'a

Wszedłem z dziewczynami do budynku. Sześć z nich idzie z przodu ustwione w trójkach, dwie po moich dwóch stronach, a pozostałe trzy z tyłu. Bez problemu przechodzę pod nosem policji. Są zbyt przewidywalni. Gapią się i uśmiechają do "stiuardes", a ja przy nich jestem nie zauważalny.

Oczami Colsona

Usłyszałem jak dzwoni mi telefon. Odebrałem i usłyszałem jednego z moich ludzi.

Policjant- Krótkofalówka ci nie działa

Colson- Co ty pieprzysz?

Policjant- Dobra nie ważne, dzwonie ci powiedzieć, że widzimy właśnie gościa w stroju pilota w białym lamborghini.

Colson- Czekajcie na mnie, zaraz tam będę - odwróciłem się i zobaczyłem jak mija mnie parę stiuardes. Jakie nogi..te ich zgrabne usteczka ułożone w uśmiechy i te oczy błyszczące z radości.. Zadanie! Colson opanuj się. Przepuściłem młode dziewczyny i szybko wybiegłem do swoich. Stanąłem przy danym samochodzie i z wyciągniętym pistoletem w kierunku kierowcy podeszłem bliżej.
Colson- Wysiadaj! I podnieś ręce
Mężczyzna niepewnie wykonał moje polecenie
?- Ja jestem tylko kierowcą i miałem odebrać osobę w tym stroju
Colson- Kogo niby?
Mężczyzna sięgnął po kartonik na którym widoczne było moje nazwisko. Spojrzałem na niebo i zobaczyłem jak właśnie samolot odlatuje.. Ten sam samolot, którego miałem pilnować.
Colson- Dorwe cię Dark!!! Kiedyś zapłacisz za to!

Oczami Thomas'a

W sumie to to było prostsze niż myślałem. Wiedziałem że z policją i agentami mi pójdzie łatwo dzięki moim towarzyszką, ale że nawet Colson się na to złapał? Pewnie teraz krzyczy że mnie dorwie po tym jak zobaczył mojego wynajętego kierowcę dla zmyłki. Teraz już prosto do Hiszpanii. Muszę mu powiedzieć co odkryłem. Xian tym razem przesadził.

Oczami Eric'a

Siedzę przy stole w knajpie i jem frytki. Mam na razie przerwę. Spojrzałem na ekran telewizora i zobaczyłem The Mob. Byli w Manchesterze? Otworzyłem szerzej oczy z zaskoczenia. Pięćdziesiąt osób zginęło, w tym cywili pięcioro. Co oni tam zrobili. Chyba nie chcę, nawet ich zobaczyć w jakim są stanie. Nie wyjadą mi się na osoby, które potrafią zabić chociaż jedną osobę, a co dopiero pięćdziesiąt!

Godzinę później

Oczami Cole'a

Wracam do mieszkania. Nie potrafię patrzeć na Jay'a i Nye jak płaczą. Może i jestem twardy, ale obawiam się, że w takiej sytuacji, jeśli bym się złamał, to mój płacz by pogorszył sprawę.
Zauważyłem Bliss po drugiej stronie ulicy. Podszedłem do niej.
Cole- Hej.. - zaczepiłem ją.
Bliss- O Cole  - uściskała mnie, aby po chwili odsunąć się i spojrzeć na mnie. - Co się stało? Wyjadesz się czymś zdołowany.
Cole- Emm.. Nie ważne. Przejdziemy się?
Bliss- Doskonale wiesz, że nie potrafię ci odmówić. - uśmiechnęła się.
Teraz tak jak myślę o tym, jak ją poznałem, to głupio mi. Jest fantastyczną kobietą i mamy na prawdę wiele wspólnego. Jednak cieszę się, że odesłałem Angelice papiery rozwodowe. Teraz mam Bliss i jestem szczęśliwy.

Cdn

Hej, to taki rozdział, na rozładowanie i żałobę ninja. No i ta akcja Thomas'a na lotnisku. Czekałam, wykorzystam ten fragment xd

Rany... Nie mam pytań :")

Do następnego rozdziału ♡

Miłość RebeliantówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz