Rozdział 1

684 26 5
                                    

Od zawsze zadawałam sobie pytanie czym jest miłość? Czy to przemijające uczucie, które znika wraz z śmiercią ukochanej osoby? Czy może trwałe, aż do naszego końca? Teraz wiem, że nigdy nie kochałam naprawdę. Ahmed mój drogi padyszach, mój ukochany. Tyle lat minęło, a ja nie potrafię się pogodzić z tym, że zostawiłeś mnie tu samą. Nie mam tobie tego za złe. Teraz wiem, byłam jedną z wielu. Tą czwartkową nocą. Nic nie znaczącą. Gdybyś mnie kochał jak ja Ciebie, nie byłoby innych. Niestety nie zaznam już miłości innego mężczyzny, bo jest to mi zakazane. Należałam do Ciebie i należę nawet po twojej śmierci. Teraz wolałabym za młodu być wydana za jakiegoś paszę niż prowadzić to życie. Zniszczyłeś mi życie!
Zostały mi tylko dzieci. Moje kochane dzieci. Co ja bym bez nich zrobiła? Gdyby nie one dawno pozbawiłabym się życia. Atike, Geverhan, Murad, Kasim, Ibrahim i Bayazyd, który jest moim synem, mimo że nie ja go urodziłam. Chcę dla nich jak najlepiej...

Ben Devletlu İsmetlu Haseki Mahpeyker Kösem Büyük Valide Sultan Aliyyetü'ş-Şân Hazretleri
Regentka Imperium Osmańskiego najpotężniejsza z sułtanek. Kobieta, która chce być kochana i zaznać prawdziwego uczucia.

***
- Sułtanko, Pan przesyła wiadomość, prosił abym zebrał Was na wieży.
- O co chodzi? Czy to coś ważnego?
- Nie wiem Pani. Dopiero otrzymałem wiadomość i nie wiem o co chodzi.
- No dobrze, więc ruszajmy.

***
Byli tam wszyscy janczarzy, poddani, a przed bramą stał tron. Przez wielkie wrota wszedł Sułtan, usiadł na tronie i zaczął mówić.
- BEN SUŁTAN MURAD HAN! OD DZISIAJ MOJA MATKA NIE JEST REGENTKĄ! JA PRZEJMUJĘ PEŁNĄ WŁADZĘ NAD PAŃSTWEM! BEN SUŁTAN MURAD IV HAN
- Jak on tak mógł przed wszystkimi mnie ośmieszył! - złościła się w myślach- No trudno zobaczy, że będę mu jeszcze potrzebna.
Sułtanka odwróciła się na pięcie i udała się do swojej komnaty. Była rozzłoszczona. W drodze wpadła na jakiegoś mężczyznę.
- Uważaj, jak chodzisz!
- Przepraszam Sułtanko.
Ich oczy się spotkały Kosem poczuła coś czego nie potrafiła opisać. To było magiczne, ale musiała zachować się jak przystało.
- Kim jesteś? Czemu znajdujesz się w Haremie!
- Nazywam się Kemankes Mustafa Aga. Jestem twoim osobistym strażnikiem.
- Strażnikiem? Kto Ciebie przysłał? Może mój kochany syn Murad?!
- Pani, Pan kazał dla Twojego dobra zająć się Tobą. Troszczy się o Ciebie.
- Ja znam te jego troskę. Opiekujesz się mną tylko ze względu na to bym mu nie przeszkadzała w sprawach Imperium. Odsunął mnie od władzy, ale ja mam swoje sposoby. Jesteś jego szpiegiem. Będziesz mu pewnie mówił co robię, gdzie chodzę i z kim się spotykam, ale powiem Ci jedno nigdy mnie nie przechytrzysz. Nigdy!
Weszła do komnaty i trzasnęła drzwiami.
Jak ja go nienawidzę! Mój jedyny syn mi nie wierzy! Myśli, że będę chciała go zdradzić albo co gorsza obalić go z tronu. Kogo ja wychowałam! I jeszcze ten pies Kemankes! Po co on mi? Nic mi nie grozi. Siedzę w pałacu cały czas, a jak już to spędzam czas w fundacji. Ludzie mnie kochają to czemu mieliby mnie atakować? Nie potrzebuje strażnika!
***
Jak się podoba? Proszę Was o zdanie w komentarzach i jak chcecie to gwiazdkujcie. Wszystko mega motywuje do działania. Nie napiszę spisu postaci, bo będą tu takie jakie mi wpadną do głowy. Mam pytanie Szambelan to inaczej ochroniarz? Jeśli nie to jak się kiedyś na nich mówiono?
Jak coś był duży Edit tego rozdziału.

Prawdziwe UczucieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz