Rozdział 16

272 21 17
                                    

Kilka tygodni temu przybył posłaniec z listem, że niedługo będzie można wypatrywać ich zwycięskiego powrotu . Zaś inny przybył z listem dla Kosem. Kemankes napisał, iż Murad wziął w swe łaski członka rodziny szacha perskiego, Yusufa. Opisał on swój niepokój tym spowodowany. Ona sama też wiedziała, że przez tego człowieka nastąpi wilka fala nieszczęść. 

Kosem siedziała u siebie w komnacie na ottomanie i kończyła czytać list. Nagle do komnaty wbiegł Haci z informacją o widoku już powracających z wojny. Szybko się zerwała i poprosiła sługi o suknie. Ubrała się w karminowo czerwoną suknię z czarnym przebłyskiem i wyszyciem. Nałożyła złotą koronę wzbogaconą o czerwone szmaragdy. Biżuteria, którą nałożyła miała kształt tulipana, symbol Osmanów. Nie była pewna, ale to chyba była biżuteria od Ahmeda. Chwyciła pergamin z biurka i napisała list do Kemankesa. Napisała w nim, że oczekuje go w ich tajemniczym ogrodzie zaraz po ich powitaniu. Udała się do jego komnaty i schowała list w księdze, do której często zaglądał i nikt inny poza nią nie wiedział gdzie się znajduje.  Cieszyła się jak małe dziecko na widok prezentów w formie słodkości. Ten okres czasu był dla nich próba, która miała sprawdzić ich uczucie czy oby nie przemieniło i to przetrwało. Kosem wiedziała, że jeśli ono ugaśnie i on będzie potrafił bez niej żyć oraz funkcjonować to po co jej takie uczucie. Jednak nie potrzebnie się martwiła. Myśleli oni o sobie w każdej chwili. On walczył z myślą o o niej. A ona nie mogła normalnie funkcjonować bez niego. Brakowało jej jego bliskości. Opisywali w listach ich pełne pasji uczucie. Kosem jak i Kemankes bardzo kryli swoje listy. Podniecało ją życie w z nim w tajemnicy. Jednak ogarniał ją strach. Co jeśli ktoś ich nakryje? Co jeśli jej córki doprowadzą do zgody na ten związek? Czy ich uczucie, gdy stanie się jawne zmieni się? Jest jednego pewna, że kiedy będą mogli być razem wszystko nie będzie już takie samo. Nie będzie w tym niczego magicznego, ani tajemniczego. Żadnej dawki adrenaliny, zero. W ostatnim liście od niego wynika, że Murad raczej się zgodzi. Wypytywał się Kemankesa czy widzi we mnie potrzebę bliskości drugiego człowieka. Czy potrzebuje kogoś do dzielenia się resztą życia? Oczywiście, że tak. Młodo straciła Ahmeda. Mogła jeszcze dać mu dzieci i cieszyć się jego miłością. Chce codziennie budzić się obok człowieka, który ją kocha. W jej sercu rodziły się dwa odczucia strach i radość. Czekała teraz na przyjazd ukochanego. Powróci zdrów. Bynajmniej tak pisał...

***

Siedziała na balkonie w komnacie syna i usłyszała, że sułtan lada chwila tu będzie. Wstała i stanęła obok ulubienic Murada.

- Destur! Sułtan Murad Han Hazetere!

- Mój kochany synek! Witaj!- Ucałowała syna.- Ciesze się z waszego zwycięstwa!

- Dziękuje matko. Jak sprawy w haremie?

- Dobrze po staremu.

- Witaj moja perełko!- ucałował swoją córeczkę w głowę.

- Tatusiu czy już teraz będziesz tu z nami?

- Tak słoneczko.

- Mamusia powiedziała, że nas już nie kochasz...- Spojrzał na Ayse.

- Przepraszam...- Opuściła wzrok.

- Matko weź dzieci do siebie i zostaw nas samych.- Kosem opuściła komnatę, a tuż za nią Farya.-Co ty sobie wyobrażasz?! Za kogo się uważasz?!

- Wybacz, ale taka jest prawda! Wolisz tą całą księżniczkę ode mnie!

- Nigdy tak nie mów! Kocham moje dzieci, a ty im mącisz tylko w głowie!

- A ja?- Zbliżyła się do niego.- A co ze mną? Co do mnie czujesz?

Murad spojrzał w jej załzawione oczy i namiętnie ją pocałował. Całował delikatnie jej ciało. Podążał dłonią do guzików na jej sukni i powoli je rozpinał.

- A ty jesteś pierwszą, którą pokochałem i będę kochał.

***

Kosem siedziała z Kemankesem w komnacie. Pilnowali jej wnuków. Chcieli spędzić ten czas razem w ogrodzie, ale Kosem wiedziała, że będzie im lepiej z nimi niż z służkami.

- Chciałbym kiedyś mieć takie maluchy...

- Na pewno nie ze mną. Będziesz musiał znaleźć sobie kogoś innego...

- Nigdy! Dlaczego tak sądzisz?- Objął ją w pasie.

- Murad nigdy nie zgodzi się na nasz związek. To nie możliwe. A jeśli przed tym nas nakryją?- Oderwała się z jego uścisku i usiadła przy dzieciach.

- Wszystko kiedyś stanie się możliwe. Wystarczy uwierzyć.

- Gdyby to było takie proste...

Kemankes wyszedł za drzwi i poprosił by ktoś zabrał maluchy do swojej komnaty. Podszedł do kosem i namiętnie pocałował.

- To jest prostsze niż się tobie wydaje. Pamiętaj, jak mamy siebie to mamy wszystko. Kocham cię!- Wgryzł się w jej wargi.

- A ja tak bardzo się boję.- Łzy popłynęły jej po policzku.- Boję się straty i bólu, który mnie dotknie. Kemankes ty czegoś nie wiesz...- Wpadła w histerię.- Bo... ja...

***
I tym akcentem kończymy dzisiejszy rozdział! Przepraszam, że dodaję ten rozdział tak późno. Miał być w środę i kolejny dzisiaj, ale przez wszystko co się ostatnio u mnie dzieje jestem załamana. Dostałam przez to wszystko blokady. Teraz nie jestem w stanie określić kiedy dodam kolejne rozdziały. Ten rozdział wcale mi się nie podoba. Oceniajcie w komentarzach i gwiadkujcie jeśli się podobało ♥☆

Prawdziwe UczucieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz