Kosem chciała spędzić wieczór z dziećmi więc zaprosiła ich na kolację. Tylko Murad pochłonięty pracą nie mógł przyjść.
- Moje kochane dzieci. Geverhan co masz taką minę? Stało się coś?
- Właściwie to Tak! Spytaj Atike!- krzyczała przez łzy.
- Atike?
- Ta wstrętna suka poderwała mężczyznę, który mi się podobał i dobrze o tym wiedziała!
- On Ciebie nigdy nie kochał ani nie pokocha! Darzymy się prawdziwym uczuciem, którego nikt nie zniszczy!- stanęła ze złością Geverhan.
- Dosyć! Który był taki śmiały, że skłócił ze sobą moje dwie córki?!
- Podejrzewam, że chodzi o Silahtara Mustafe.- odezwał się zszokowany Ibrahim- Widziałem go dzisiaj w ogrodzie z Geverhan.
- Co on sobie wyobraża! Wszyscy macie opuścić tą komnatę! I jeszcze jedno żadna z Was nie poślubi tego człowieka!
- Nigdy nie liczyło się dla Ciebie nasze szczęście! Najważniejsze było państwo i nasi bracia!- krzyknęła Atike prosto w twarz matki.- Nie na widzę Cie!!!
- Wynoś Się!!!
Wszyscy opuścili komnatę. Atike wychodziła ostatnia i z całej siły trzasnęła za sobą drzwiami. Po twarzy Kosem lał się strumień łez. Chciała aby teraz ktoś z nią tu był. Przytulił i pocieszył. Po prostu okazał jej czułość. Bolało ją to, ale jednocześnie wiedziała, że ona ma rację. Kazała służącym posprzątać komnatę, a ona sama usiadła skulona na ottomanie.
***
Kemankes przechodził się pałacowymi korytarzami, gdy nagle ujrzał zapłakaną sułtankę Geverhan. Zastanawiało go, co zasmuciło tak za zwyczaj uśmiechnięta kobietę.- Pani czy coś się stało?
- Miłość Kemankes, miłość... To właśnie ona przychodzi nieoczekiwanie i boli.
Sułtanka opowiedziała całą historię jej miłości i Silahtara. Początkowo chciała pomóc siostrze, ale nie sądziła, że się zakocha. Kemankes powiedział, iż będzie zawsze stawał po jej stronie. Pomoże w jej dążeniu do szczęścia. Jeśli on nie może dopełnić swojego to pomoże innym. Na koniec Sułtanka go przytuliła i podziękowała za wysłuchanie.
- A co z waszą matką?
- Atike strasznie na nią nakrzyczała. Matką strasznie rozpacza. Ja już pójdę, dobranoc.
Kemankes się przestraszył. Haci miał dziś wolne, a Sułtanka nie powinna się stresować. Pobiegł ile sił w nogach do Sułtanki. Na szczęście nikt nie stał przed drzwiami do komnaty. Zapukał, ale nie uzyskał odpowiedzi i po prostu wszedł.
- Sultanko?
- Kemankes?- powiedziała przez łzy, których nie potrafiła opanować.
Zobaczył ją bladą jak ściana siedzącą na ottomanie. Jej płacz sprawiał mu ból. Podszedł bliżej i usiadł obok.
- Chciałbym Pani pomóc, ale nie wiem, co się dzieje? Co ciebie trapi?
- Sama już nie wiem. Rozkleiłam się, to wszystko jest ponad moje siły. Całe życie niedługo legnie mi w gruzach. Nie radzę sobie z niczym. Tonę w tym wszystkim i nie mam się czego chwycić. Przepraszam, nie chciałam byś widział jak płaczę.
- Coś pani powiem. Zrozumiałem właśnie, że my faceci to głupi twardziele. Nie wiemy, co zrobić gdy kobieta płacze.
- Naprawdę, Kemankes... Dłużej tak nie mogę.
- Rozumiem, naprawdę. Ale musisz się Pani pozbierać. Być silna. Po pierwsze, bo nie ma innego wyjścia. Po drugie dlatego, że teraz będzie już tylko lepiej.- spojrzał się na nią z uśmiechem, a ona go odwzajemniła.
- Chciałbym, ale nic z tego. Moje życie rozsypuje się jak domek z kart. Moja własna córką mnie nie na widzi.- znowu się rozpłakała, a mężczyzna nie wiedział co już ma robić.- Dziś wykrzyczała mi w twarz całą prawdę, której nie pozwalałam do siebie dojść. Nigdy nie chroniłam moich córek jak synów i nigdy ich tak samo nie kochałam. Nie wiem co się ze mną dzieje. Ogarnia mnie rozpacz, czuję się bezradna i jak nigdy martwię się o córki.
- Proszę się uspokoić. Nie wiem jak to jest z dziećmi, ale miłość matki nigdy ich nie opuszcza. Dzieci i tak później wracają. Proszę się uspokoić. Umarłbym jak by coś się tobie stało sułtanko.
- Masz rację. Kocham swoje córki na jakiś sposób. Mówią, że je zaniedbuje i mają rację! Zawsze nastawiałam kark za ich braci. Ich los był mi obojętny.
- Nic podobnego. Okazujesz taka samą miłość każdemu dziecku. Synowie więcej znaczą, dlatego bardziej bałaś się o nich. To im śmierć jest bliższa.
- Wiesz Co? Świetnie mi się z Tobą rozmawia. Ty mnie rozumiesz. Potrafisz pocieszyć.- spojrzała mu w oczy- Dość, to niestosowne.- wstała i zaczęła podążać w kierunku tarasu.- Nie powinnam mówić z Tobą o tych sprawach.
- Proszę się nie martwić. Doskonale sułtankę pojmuje.- podał jej chusteczkę by otarła łzy.
- Ciężko pracując, zrealizowałam wszystkie swoje marzenia. Myślałam, że jestem silna, ale dłużej tego nie znoszę. Już nie wytrzymuje.- wtuliła się w jego klatkę, a on to odwzajemnił.- Kemankes ostatnio otarłam się o śmierć często zadaję sobie pytanie czy rzeczywiście osiągnęła wszystko, czego chciałam i czy to o tym marzyłam... Może oparłam złą drogę?
Mężczyzna chciał już coś powiedzieć, ale nagle ktoś wszedł do komnaty.
- Sułtanko? Co się tu dzieje?
Kosem odsunęła się od Kemankesa. Ujrzała w oddali sylwetkę Haciego.
- Nic niestosownego. On mnie tylko pocieszył, pomógł. A ja potrzebowałam czułości. To ja zrobiłam pierwszy krok.
- Za pozwoleniem. Dobranoc Sułtanko.
- Powinieneś odpocząć. Dobranoc Kemankesie.
Stali jeszcze chwilę w ciszy. Dopóki nie była pewna, że Łucznik opuścił korytarz.
- Nic tu nie widziałeś. Zrozumiano? I w ogóle co ty tu robisz? Miałeś wolne!
- Pomyślałem, że zapomnisz o wieczornej dawce leku.- nie mylił się nie wiedział, że zapomniała też o porannej.
- Dobrze wybaczam, ale nikomu nie mów co widziałeś.
- Dobrze.
***
O to i kolejny rozdział! Jak się Podoba? Opinię mile widziane ♡♡♡
CZYTASZ
Prawdziwe Uczucie
FanfictionCo się stanie jeśli dwoje ludzi połączy zakazane uczucie? Jeśli to właśnie siebie szukali przez całe życie? Dwie idealne połówki. Dwa różne światy. Łączy ich jedno... Prawdziwe uczucie.