Rozdział 19

306 23 18
                                    

Śmierć... Co to właściwie jest? Codzienność naszego świata? Norma społeczna? Dlaczego jest przy nas od narodzin? Jedno jest pewne, że to stały element życia pałacowego. Wszystko, aż przesiąknięte czerwienią krwi. Czy to jakaś klątwa? Znowu czarny kosiarz przybywał do nich w gościnę. Papiery podpisane, kości zostały rzucone i nic już nie zmieni podjętych decyzji. Sam diabeł przy nich mieszał...

***
Kosem już dawno wstała. Patrzyła teraz na jej śpiącego kochanka. Oglądała jak ze spokojem oddycha, jak mu powoli unosi się i opada klatka. Jego dobrze zbudowane ciało ją pociągało. Blizny, które dekorowały jego ciało opisywały jego drogę przebytą do roli Wielkiego Wezyra. W każdej można było wyczytać historię. Zauważyła także nowe, ale jedna była pozostawiona po dość głębokiej ranie. Znajdowała się pod żebrami. Został ciężko ranny i jej o tym nie powiedział? Przecież pisał, że wszystko z nim dobrze. Ucałowała to miejsce i położyła głowę na jego klatce i odpłynęła do krainy Morfeusza uśpiona melodią jego serca.

Rozległo się głośne płukanie do drzwi. Ktoś natychmiast musiał się dostać do komary Wielkiego Wezyra.

- Kemankes obudź się!- Szturchała go kobieta.

- Co się dzieje?- Mówił zaspany.

- Kemankesie otwórz drzwi! Rozkazuję tobie mnie wpuścić!- Krzyczał ktoś zza drzwi.

- To Murad!- Krzyknęli razem.

- Schowaj się za tą długą zasłoną. Nie oddałem jej jeszcze do skrócenia. Zasłoni Ciebie idealnie.- Posłuchała się go.

- Ile jeszcze muszę czekać?!

- Już idę Panie! Tylko chwileczkę, ubiorę coś na siebie.- Posprzątał szybko porozrzucane ubrania do wielkiej szafy i ubrał pierwszy lepszy kaftan.

- Proszę wejść... Co Ciebie Tak wcześnie sprowadza w moje skromne progi?

- Podpisałem dokumenty dzięki, którym powraca bratobójstwo. Teraz, gdy sułtan umrze jego miejsce może zająć tylko jego syn.

- Panie nie możesz!

- Jestem Sułtanem mi wszystko wolno!- Uśmiechnął się szaleńczo.

- A co na to twoja matka?

- Nawet się nie dowie...- Machnął ręką- Będzie już po fakcie.

- Żebyś się nie zdziwił.- Pomyślał.

- Aciu.- Rozległo się ciche kichnięcie.

- A co To?- Rozglądał się Murad.

- To pewnie jakaś mała myszka. Zaraz się jej pozbędę...

- To nie był odgłos zwykłej małej myszki.- Zaczął chodzić po sypialni, a Kemankes pocił się ze strachu.- A kto stoi za zasłoną?

- Ona taka jest, bo nie oddałem jej do poprawek.- Mówił zestresowany.

- Coś mi tu nie pasuje...- Szybko zerwał zasłonę.- Rzeczywiście nikogo tu nie ma...

- Mówiłem panie... A teraz pozwól, że zostanę sam.

Sułtan rozejrzał się jeszcze raz, bo wiedział, że na pewno ktoś tu w nocy był. Słyszał...
Wielkie drzwi zamknęły się za Sułtanem.

- Kosem, gdzie jesteś?

- Tu pomóż mi!- Wyjrzał przez okno i ujrzał ją zwisającą z parapetu.

- Czy Ty zwariowałaś? Mogłaś spaść. Chwyć mnie mocno. Raz... Dwa.. Trzy... Hop!- Złapał ją mocno w dłonie.

- Ty mój bohaterze.- Posłała mu uwodzicielski uśmieszek.

- Musisz zamykać do siebie. Później porozmawiamy niedługo przyjdzie Gulbahar zobaczyć zwłoki syna.

Prawdziwe UczucieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz