Rozdział 12

348 19 2
                                    

Haci wbiegł do pałacu z krzykiem. Słyszał go cały pałac. Wszyscy zaczęli panikować.

- Sułtanka zaginała! Dużo krwi! Napadli na nas w fundacji!

Przerażony sługa pobiegł do Padyszacha i opowiedział wszystko jak działo się po kolei. Od razu wysłano straże do poszukiwań Kosem.

Kilka godzin wcześniej...

Sułtanka rozdawała posiłki ubogim. Wszyscy jej dziękowali za jej dobroczynność. Spoglądają od czasu do czasu na Kemankesa. Chciałaby podejść do niego pocałować, ale nie może. W pewnym momencie zabrakło chleba więc udała się do spiżarni po więcej. W jej ślad podążył ukochany. Zamknął drzwi, podszedł bliżej i namiętnie pocałował.

- Nie mogłem czekać dłużej. Pociągasz mnie jak nikt inny.

Powoli zaczął ręką zbliżać się do guzików na jej sukience.

- Nie możemy tego tu zrobić. Czas wracać. Spotkamy się wieczorem tam gdzie jest najbezpieczniej.- Pocałowała go i wrócili do zajęć.

Sułtanka doszła do stołów i nagle usłyszała krzyki. Ktoś wtargnął do świątyni. Kemankes wybiegł przed i zaczął atakować złoczyńców. Wszyscy zaczęli w panice uciekać z fundacji. Młody chłopiec, który stał obok Kosem wbił jej sztylet w brzuch. Opadła z bólu na ziemię. W tym samym czasie Kemankes dostał strzałą w bark. Przełamał to co wystawało i zaatakował całą siłą pokonując przeciwników. Wrócił do świątyni i zastał na ziemi jego ukochaną. Chwycił ją w dłonie i udał się do najbliższego domu by móc jej pomóc. Bolało go wszystko, ale nie to było teraz najważniejsze.

- Kochanie nie zostawiaj mnie! Rozmawiaj ze mną!

- Kemankes. Zawieź mnie do pałacu. Ja chcę umrzeć właśnie tam.

- Nie myśl tak. Nie pozwolę Ci umrzeć. Zaraz coś zaradzę.

Zabarykadował drzwi na wszelki wypadek, żeby wrogowie nie dotarli do nich. Wybrał najcięższe rzeczy, które znalazł w tym domu.Później szukał czegokolwiek w nim. Postanowił przypalić ranę. Oderwał kawałek materiału z jego ubrania aby zabandażować jej ranę i rozpalił kominek.

- Będzie dobrze, obiecuje.- Pocałował jej dłoń.

Wyciągnął sztylet z jej brzucha i przyłożył rozgrzany pogrzebacz i obandażował. Sułtanka syknęła z bólu i straciła przytomność. Kemankes z wycieńczenia i z powodu rany padł obok.

Tymczasem...

Murad ruszył niebo i ziemię w poszukiwaniu rodzicielki. Cały odział janczarów przeszukał do suchej nitki miasto. Drzwi do jednego domu stawiały opór. Dziesięciu najsilniejszych rzuciło się na nie. Kemankes dobrze zabezpieczył drzwi aby nikt się tam nie dostał. Podjęli drastyczne środki. Każda minuta się liczyła. Teraz całą możliwą siłą rzucali się na drzwi. Udało się. Znaleźli ich nieprzytomnych leżących na ziemi.
Jeden wyszedł za drzwi i krzyknął "Sułtanka jest tutaj! Szybko powóz! Są ranni!". Zabrano ich szybko do pałacu.

Kilka godzin później...
Pałac

Lalezar siedziała w lecznicy i zajmowała się Kemankesem. Nie obudził się jeszcze, a jedyne słowo jakie powiedział po wyjęciu strzały całkowicie to "Kosem". Później zasnął. Z sułtanką było gorzej przez jej chorobę. Medycy bali się, że się nie wybudzi. Najbliższe godziny dadzą odpowiedź. Wszyscy się o nią martwił. Przyjechały wszystkie jej żyjące dzieci. Czuwały na zmianę przy niej. Każde z nich miało dać znać jak matka tylko się obudzi. Każde siedziało przy łożu i opowiadało najlepsze wspomnienia. Atike żałowała teraz, że nie przeprosiła matki za słowa, które wykrzyczała jej w twarz kilka miesięcy temu przy kolacji. Żałowała, że ich ostatnim spotkaniem był jej ślub. Nie odwiedzała matki, a teraz może ją stracić.

Prawdziwe UczucieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz