Rozdział 6

369 22 6
                                    

Kosem z rana udała się do Murada, aby porozmawiać o sprawie Atike i Geverhan. Niestety Sułtan jej nie przyjął. Dziś była przepiękna pogoda, dlatego postanowiła pójść to ogrodu, aby pielęgnować jej ukochane kwiaty. Jej kochane Jaśminy. Uwielbiała ich zapach. Chciała się poczuć jak za młodu. Uplotła wianek, zdjęła ciężką koronę i przechadzała się tanecznym krokiem w nim po ogrodzie. Była szczęśliwa. Odpłynęła całkowicie. Czuła się jak na jej ukochanej Grecji. Znowu była młoda i chodziła po swojej wyspie. Widziała rodzinę przed oczami, jej kochaną mamę, ukochaną siostrę i uwielbianego przez nią ojca. Zdjęła buty i przechadzała się boso po ziemi. Jak mawiała Sułtanka Hurrem ziemia zabiera wszystkie złe emocje i dodaje swoją dobrą energię. Czuła się jak nigdy. Nie sądziła, że z pozoru tak małostkowe rzeczy mogą tak bardzo cieszyć. Była szczęśliwa.

- Sułtanko?

- Witaj Kemankesie! Zatańcz ze mną!- podbiegła i chwyciła go za ręce.

- Pani ktoś może nas zobaczyć. A tak poza mam...

- Nic mnie to nie obchodzi. Ja chcę tańczyć! Masz załóż.- uśmiechnęła się i podała mu wianek.- Przypominasz mi mojego przyjaciela z Grecji. Kochałam go jak brata. Ty też jesteś mi bliski...

- Pani Sułtan chcę Ciebie widzieć.- wtrącił szybko. Chciał dalej słuchać kim dla niej jest, ale Sułtan nie mógł czekać.

- Nie mogłeś Tak od razu?

-Próbowałem, ale...

- Nie próbuj siebie argumentować. Idziemy!

- Sułtanko, a ko...

- Szybko mój syn nie może czekać!- chwyciła go za dłoń i biegli razem.

Stali przed komnatą Sułtana czekając na zgodę by mogli wejść.

- Synku po co mnie wezwałeś?

- Matko jak ty wyglądasz? Gdzie twoja korona? A buty?

Sułtanka z tego swojego wspaniałego humoru zapomniała ubrać pozostawione w ogrodzie rzeczy.

- Byłam w ogrodzie i po prostu chciałam odpocząć od ciężaru korony. Zapomniałam po prostu jej zabrać.

- Dobrze, teraz nie to jest ważne. Chcę wydać Atike i Geverhan za mąż.

- A za kogo?

- Atike za Silahtara, a Geverhan za Kemankesa!

Kosem opadł uśmiech. Spojrzała na Kemankesa, a później na Murada.

- Nie możesz!

- Dlaczego? Hm?

- Ponieważ... Geverhan się zabije jak wydasz Atike za tego mężczyznę.

- Atike też mi groziła, że się zabije jak za niego wydam Geverhan.

- Ten mężczyzna nie kocha Atike. Skarzesz nie tylko Geverhan na cierpienie, ale i jego. Atike tez będzie nieszczęśliwa, bo on nie odwzajemni nigdy jej uczucia. Nie sądziłam, że to powiem, ale chcę żeby on poślubił Geverhan, a dla Atike znajdziemy kogoś innego. Atike nie ma tyle siły żeby pozbawić się życia. Jest silna jak ja.

Kemankes spojrzał na Sułtankę. Nie sądził, że zrobi coś takiego. Chroni swoje dzieci na równi. Chce ich szczęścia. To nie prawda co myśli Atike. Matka kocha je i chce dla nich szczęścia.

- A Ty co sądzisz Kemankes?

- Ostatnio rozmawiałem z Sułtanką Geverhan. Opowiedziała mi historię ich miłości. Myślę, że zasługują na szczęście.

- Dobrze. Matko poszukaj kogoś dla Atike. To wszystko możecie iść.

Idąc korytarzem ktoś chwycił Kemankesa za ramię.

- Kemankes pójdziesz ze mną do ogrodu? Ty znasz wszystkich najlepiej pomożesz mi znaleźć męża dla Atike. Jeszcze podjedziemy po Geverhan.

***
- Naprawdę? Dziękuję Valide!- rzuciła się matce na szyję.- Uwielbiam Cię!

- Idź do Silahtara powiadom go. No szybko!

- Jeszcze raz dziękuję!

- Mówiłem, że kochasz swoje dzieci. Tylko one tego nie doceniły.

- Jak zawsze masz rację. Po prostu za dużo się działo. Atike nadal będzie mnie nienawidzić, ale zrozumie, że to dla jej szczęścia.

- Na pewno zrozumie.

- Wiesz co, cieszę się, ze jesteś ze mną. Na początku nie chciałam Twojego towarzystwa. Teraz nie mogłabym żyć bez naszych rozmów. Znalazłam w tobie przyjaciela.- chwyciła jego dłoń.

- Ja też już przyzwyczaiłem się do tego. Jest mi niezmiernie miło, że nazywasz mnie swoim przyjacielem.- spojrzał jej e oczy.

Stali w ciszy trochę czasu patrząc sobie w oczy. Ujrzeli w ich to co jest im nie dozwolone. Zobaczyli, że dadzą się głębokim uczuciem. Tak głębokim, że każdy kto teraz by ich ujrzał pomyślał by, że coś jest już na rzeczy. Niestety, ale oni nie potrafią nadal się do tego przyznać. Boją się, że siebie stracą. Wiedzą, iż to nigdy nie będzie dobrze odebrane.

- Proszę mi wybaczyć.- zabrał dłonie i złożył je za sobą.

- Powiedz co mam tobie wybaczyć?

- Nie mogę to jest zakazane.

- Nie rozumiem?

- Lepiej będzie jak już pójdę. Za pozwoleniem.

- Zostań. Nie wybraliśmy męża dla Atike.

- Proponuję Abaze Mehmeda i naprawdę będzie lepiej jak już pójdę.

Odwrócił się, a zarówno po jego i jej twarzy spłynęła pojedyncza łza. Kochali siebie, ale wiedzieli, że to nigdy nie będzie miało przyszłości. Może kiedyś będą potrafili odsunąć cały świat i poświęcić się uczuciu. Na razie przez ich ciało przechodził strach.

***
Podobało się? Nasza Kosia wraca myślami do czasów młodości. Gwiazdkujcie i komentujcie jeśli się podobało.

Prawdziwe UczucieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz