Rozdział 20

283 19 11
                                    

Biegł ile sił w nogach. Czas powoli mu się kończył. Chciał zdążyć, ale czy to mu się uda? Trafił do jej komnaty i pobiegł natychmiast do niej. Leżała na ottomanie, z którego zwisała jej ręka z lecącym strumyczkiem krwi. Rozerwał swój kaftan i zacisnął go na jej ręce, by chociaż zatamować krwotok. Wziął ją w swe ramiona i zaczął wynosić do medyków.

- Proszę Cię nie opuszczaj mnie!- krzyczał z rozpaczy.

Przed oczami miał wszystkie ich wspólne chwile. Wszystkie czułości, pocałunki i w uszach słyszał jej niebiański głos. Biegł niczym gepard na swoją ofiarę. Miał w sobie nadzwyczajną siłę. Łzy wypływały z jego oczu strumieniami. Gdy dobiegł na miejsce ucałował ją i oddał w ręce medyczek. Gdyby tylko mógł została by przy niej, ale kazano mu opuścić pomieszczenie. Chodził w tą i z powrotem.

- Co się stało z moją matką?- Wbiegła rozpłakana Atike.

- Spokojnie Sułtanko... Wszystko będzie dobrze...- Przytulił ja mocno.

- Ale dlaczego ona to zrobiła?

- Przez Twojego brata...

***

Kobieta szła mocnym krokiem w stronę komnaty Sułtana. Nic jej już nie zatrzyma. Była pełna tego co robi.

- Czy Ty pozjadałeś wszystkie swoje rozumy?! Co ci zrobili Ibrahim i Kasim?! Myślisz, że jeśli Bayazyd taki był to oni też?! To co się dzieje teraz z matką to też twoja wina!- Wykrzyczała mu to wszystko prosto w twarz.

- Co się stało matce?- Zapytał zaskoczony.

- Przez Ciebie chciała się zabić idioto! Leży nieprzytomna w lecznicy.

- Mój Allahu... Co ja narobiłem!- usiadł na krześle.- Muszę do niej iść. Wszystko odwołam... Może nie jest za późno... Wyślijcie kogoś niech ratują braci!

- Czy ty debilu wysłałeś już katów? Straże! Szybko do moich braci i zatrzyma ten proces!- Biegła za strażą do złotej klatki.

***

- STOP!- Krzyknęła zadyszana Atike.- Kasim...- Zobaczyła nieruchome ciało brata na ziemi.- Za późno...- Po upewnieniu się,że on nie żyje zemdlała.

- Sułtanko.- Złapał ją Abaza, który postanowił za nią pobiec, gdy wyszła z komnaty Sułtana.- Gdzie jest książę Ibrahim?

- Nie wiemy zastaliśmy tu tylko księcia Kasima...

- Mógł się wyniknąć na zewnątrz! Okno jest otwarte nie inteligenci!- Wskazał im otwarte okno na świat.

Przebywająca tam straż zaczęła go szukać. Abaza zniósł ukochaną do lecznicy. Przez sen wymawiała imię brata. Ibrahim skrywa się za wielkimi donicami, a straż była tak nieogarnięta, że go nie zauważyła.

- Nie zabijecie mnie!- Rozległ się szaleńczy krzyk.

- Nie zamierzamy spokojnie... Twoja matka jest w złym stanie zdrowia...

- Zabiliście Kasima! Zabójcy!- Zaczął rzuczać w nich kamieniami.

- Spokojnie Ibrahimie...- Podeszła do niego młoda kobieta.- Spokojnie braciszku...

- Geverhan?- Wtulił się w nią.- Zaprowadz mnie do matki.

- Jeszcze się nie obudziła... Kemankes przy niej czuwa.- Pojedyńcza łza spłynęła po jej policzku.- Choć do swojej komnaty musisz się przespać, a rano udasz się do matki, dobrze?- Kiwnął jej głową.

***

Jego najdroższa, najpiękniejsza i jedyna, która skradła jego serce. Daje jeszcze oznaki życia. Siedzi teraz przy jej łożu i trzyma ją za dłoń. Jest taka krucha. Wszyscy nazywają ją najsilniejszą z Sułtanką, a skrywa w sobie więcej bólu i cierpienia niż by ktoś sobie pomyślał. Jest osłabiona psychicznie i fizycznie. Może powinni zerwać ten romans? A co jeśli to już wyszło poza granice pałacu? I kto już wie, a nie powinien?

- Kocham Cię...- Powiedział przez łzy i delikatnie pocałował jej usta. Ktoś złapał go za bark.

- Nie bój się... Wasze uczucie jest piękne i przetrwa to wszystko. Dacie radę. Wszystko będzie dobrze.

- Tak mi jej teraz brakuje...- Rozpłakał się.

- Ona żyje...

- Brakuje mi jej uśmiechu, słów i spojrzeń w oczy.- Pocałował jej dłoń.- Niech już wstanie z tej śpiączki.

- Może pójdziesz i odpoczniesz?- Zapytała zmartwiona Geverhan.

- Nie zostawię jej tu samej... Gdy tylko się obudzi wyjadę dla jej dobra...

- Kemankes nie możesz jej tego zrobić!

- Nie widzisz ile cierpienia na nią sprowadzam? Straciła nasze dziecko, ktoś próbował ją otruć, a mnie chciano zabić na wojnie!

- Dziecko? Współczuje wam...- Posmutniała jeszcze bardziej.- Ale skąd wiesz, że to z tego powodu chciano ciebie zabić?

- Napastnik wypowiedział te słowa "Następna będzie ta twoja dziwka jeśli jeszcze żyje! Zhańbiłeś ją!". To przeze mnie!

- To nie twoja wina. Kochacie się i to jest najważniejsze!

- Niestety, ale to jest odbierane jako grzech...

- Walczcie ku waszemu szczęściu, a na pewno się uda!

- Lalezar ja tak bardzo ją kocham...- Zbliżył się do Kosem.- Kochanie wracaj do nad, do mnie.  Tak mocno mi ciebie brak, Kocham cię.- Ucałował ją w policzek. Poczuł jak dłoń kobiety zaciska jego.- Ona się budzi! Ścisnęła mi dłoń.

- To opóźniona reakcja na ból, ale jednocześnie oznaka, że niedługo się wybudzi.- Powiedziała przebywająca tam medyczka.

- Mogę spać w lecznicy? Na łóżku obok?

Nagle do lecznicy wbiegł Abaza z Atike na rękach.

- Sułtanka zemdlała! Pomóżcie mi!

Medyczka podeszła do sułtanki z wacikiem nasączony substancją, która miała ocucić Sułtankę

- Apsik! Co się stało? Co ja tu robię?

- Moja kochana!- Objął ją mocno.- Straciłaś przytomność na widok brata. Ibrahim jest cały, ale uciekł przez okno.

- Chcę wracać do domu! Mam dość tego pałacu! Tu wszystko jest pełne zła! Abaza proszę ciebie wracajmy.- Mówiła przez łzy Sułtanka.

- Dobrze.- Wziął ją na ręce.- Geverhan powiadom nas jak obudzi się Sułtanka Kosem...

***

Dobry wieczór!/Dzień Dobry! Jak się podobała lektura? Mam nadzieje, że się podobało. Ogółem chciałabym, abyście wyrazili swoje opinie po przez komentowanie. Dzięki nim można lepiej poznać waszą opinię niż tylko poprzez gwiazdkowanie. Jeśli wiesz, że nie nadajesz się do komentowania to nie zmuszam ♥♥♥

Prawdziwe UczucieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz