Rozdział 15

284 22 13
                                    

W pałacu nie działo się nic ciekawego. Kasim został z matką, bo Murad wyznaczył go na czas wojny namiestnikiem Stambułu. Jednocześnie nadszedł czas rozłąki. Mijające tygodnie zamieniały się w miesiące, a teraz w lata. Przychodziły od niego listy. Każdy rozpromieniał jej twarz. Niestety to jej nie wystarczało. Brakowało im ich wspólnych chwil, jego czułości i ciepła. Tęskniła za nim i bała się o niego.
Przed wojną wiele się działo w życiu pałacowym, mimo że tego tu nie opisano. Matka Bayazyda, która uważano za martwą jednak żyje. Planuje zemstę w ukryciu na życie Padyszacha. Trwają jej poszukiwania, ale prawdopodobnie ma kogoś w pałacowych szeregach kto ja chroni. Kosem teraz o bawią się o życie Bayazyda. Okazał się zdrajcą, bo o wszystkim wiedział. Niestety jednak zawsze traktowała go jak swojego syna. Jest też zła na siebie, że nie uwierzyła swojemu rodzonemu synowi Kasimowi, iż mówił prawdę. On jedyny od początku o wszystkim wiedział. Postanowiła mu to wszystko wynagrodzić jak tylko wróci z wojny.

***

Sułtanka krążyła po ogrodzie i pielęgnowała swoje białe róże. Oczekiwała w międzyczasie wizyty jej ukochanej córki Atike. Relacje między nimi się poprawiły. Chciały się do siebie zbliżyć w relacji matka-córka, więc teraz spędzamy sporo czasu razem.

- Jak się układa tobie córeczko w małżeństwie?- Zapytała się z uśmiechem.

- Myślę, że dobrze. Na pewno lepiej niż by miało się ułożyć z teraźniejszym mężem Geverhan. On mnie wcale nie kochał. Co ja sobie myślałam? Pchałam się w ręce nieszczęśliwego życia. Abaza jest dla mnie taki kochany. Między nami rodzi się wielkie uczucie. Teraz czuje niepokój o niego odkąd wyruszył z moim bratem władca na wojnę. Martwię się jak o nikogo innego.

- Ja także się martwię...- Pomyślała na głos i posmutniała.

- O Murada? Bo o Abazę raczej nie.

- Yyy...- Wpadła w zakłopotanie- Oczywiście, ze tak! Jak o wszystkich moich synów. Ból po stracie dziecka jest na większy i pozostaje w matce do końca.

- Ale oni traktują Ciebie jak śmiecia. Za przeproszeniem.

- Mimo to są moimi dziećmi, a dzieci się nie odrzuca.- Łza spłynęła jej po policzku. Nie wiedziała dlaczego, ale nagle się popłakała.

- Wiem, że nie o nich się martwisz najbardziej. Kemankes także jest dla Ciebie ważny... Prawda?

- Skąd w głowie rodzą się tobie takie pomysły?- Otarła łzy.

- Mamo ja wszystko wiem...

FLASHBACK

- Kemankes? Co on robi w środku nocy na terenie haremu?- Zastanawiała się Atike.
Podążyła za nim. Stanął pod komnatą jej matki, rozejrzał się i zapukał melodyjne. Nie zauważył Atike, bo schowała się za kolumną. Wszedł do komnaty jak do siebie, a ona Podążyła do zamykających się drzwi. Skierowała swój wzrok do dziurki po kluczu. Ujrzała przez nią matkę namiętnie całująca się z Kemankesem. Przeszło ją obrzydzenie.
- Jak oni śmieją to robić?! Nie mają Prawda! A matka to co o ojcu zapomniała?!- Gryzła się w myślach.
Po chwili się opamiętała i przemyślała wszystko jeszcze raz. Matka żyje tyle lat w samotności. Ojciec zmarł jak była w kwiecie wieku. To wszystko musiało ja dobić. Potrzebowała bliskości, a pocałunek nie jest wcale groźny. Atike wróciła wzrokiem do dziurki.

- O nie tego to za wiele!

Teraz wszystko przeszło ponad normy. Rozumie czułość i całowanie Się, ale to za wiele. Jej matka stała półnaga przed Kemankesem. W najgorszy sposób wszystkie ich działania mogą doprowadzić do ciąży. I jak maja zamiar to ukryć? Chciała tam wejść i o tum razem w 100% przeszkodzić, ale coś jej nie pozwoliło. Coś jej mówiło "Nie rob tego". Wróciła do komnaty i przeanalizowała wszystko od nowa.

- Przecież żyje ona tyle lat w samotności. Wreszcie znalazła kogoś kto ja kocha i jest tylko tą jedną. Są tylko nie rozważni z tym sexem. Młodo została wdową i Na pewno brakuje jej takiej bliskości. Szkoda tylko, że jak się jej brat dowie to ma prawo zabić oboje. Szczęście na nich nie czeka, ale zaraz. Jeśli ja im chociaż trochę pomogę to nie będą się musieli ukrywać!- Zabłysnęło jej w głowie.- Mam plan! Wiele go do życia od zaraz.

Teraźniejszość

- O mój Allahu! Już kolejna wie!- Wpadła w rozpacz.- Muszę... z nim... to... zakończy!- Ledwo mówiła cokolwiek.

- Spokojnie Valide. Szkoda Twojego zdrowia. Już powoli namawiam Murada. Teraz już wiem, dlaczego Geverhan mnie popierała. Wręcz ochoczo pomagała.

- Myślicie, że... wam się... uda?- Szlochała dalej. Nie dawała rady tego zatrzymać.

- Jestem pewna, że po wojnie będziecie razem szczęśliwi.- Kosem spojrzała z niedowierzaniem na córkę.- Jeśli nawet nie zgodzi się na to by to upowszechnić, załatwimy wam wolną drogę do okazywania sobie uczuć w pałacu bez chowania się po kątach.- Jej matka uśmiechnęła się.- Zadbamy o to by nic nie wyszło poza mury pałacu. Wiem, że lud Stambułu tego nigdy nie zaakceptuje. Będziecie mogli żyć na relacji kobieta-mężczyzna. Rozumiesz?- Chwyciła dłoń matki.

- Rozumiem kochanie. Jesteście wspaniałe i kocham Was najmocniej na świecie. Dziękuję bardzo!- Przytuliła mocno córkę.

***
Jak się podobało? Opinie w komentarzach, gwiazdki jeśli po prostu się spodobało i oczywiście Hejty mile widziane. Miłego weekendu! ❤❤❤

Prawdziwe UczucieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz