Rozdział 10

381 22 5
                                    

Może trochę 18+

Zakochani leżeli razem w tajemniczym ogrodzie. Użyli kaftanu jako koca na ziemię, a natomiast suknią się przykryli. Leżeli w uścisku. Nareszcie ich ciała się połączyły. Kemankes bawił się palcami Kosem. Całował jej opuszki każdy po kolei. Nareszcie byli szczęśliwi.

- Kemankes. Powiedz mi, dlaczego mnie kochasz? Jak to się stało?

- Wszystko przyszło tak nieoczekiwanie. Gdy tylko Ciebie ujrzałem pierwszy raz na korytarzu i nasze oczy się spotkały wiedziałem, że staniesz się kimś więcej. Chroniłem Ciebie, ale próbowałem nie okazywać żadnych emocji. Niestety to okazało się ode mnie silniejsze. Próbowałem Ciebie wyrzucić z serca, ale mi się nie udało. Wyznałem w końcu, że Ciebie Kocham. Ryzykując tym życie, ale warto było. Spędziłem dziś magiczną noc z kobietą, którą kocham. Najpiękniejszą z najpiękniejszych i o oczach świecących jak najdroższe kamienie. Jesteś tak piękna, że na twój widok uginają się nogi wszystkich mężczyzn w Stambule. Niestety przegrali ze mną. Kocham Cie! Jesteś jedyną i zawsze nią będziesz. Nie potrzebuje nikogo innego.

Kosem patrzyła na niego z łzami w oczach. Nie mogła uwierzyć, że spotka tak wielką miłość. Położyła na jego ustach lekki pocałunek, który został pogłębiony przez Kemankesa. Kobieta zmieniła pozycję i teraz była nad mężczyzną. Usiadła i powoli przesuwała się do przodu i do tyłu.

- Kocham Cię! Jesteś największym szczęściem, które spotkało mnie w tym życiu. Nie jesteś Ahmedem dla którego byłam czwartkową nocą.

- Nigdy przenigdy nie będziesz tylko czwartkową nocą. Będziesz przy mnie dzień i noc na ile będzie to możliwe. Kocham Cię! Uwielbiam! Ubóstwiam!

Usta złączyli w namiętnych pocałunkach. To była ich pierwsza i nie ostatnia wspólna noc. Wiedzieli, że właśnie spoczywają zakazany owoc, ale ich prawdziwe uczucie wygrało nad wszystkim. Przezwyciężą każda przeszkodę. Staną przeciw wszystkiemu.

- Musimy skończyć na dziś kochasiu. Czas wracać do komnaty niedługo wzejdzie świt.

- Nie chce. Chcę się z Tobą kochać cały czas.

- Wiem kochanie. Niestety każdy ma swoje obowiązki, a jeśli mnie nie będzie przed wschodem słońca w komnacie to będzie bardzo źle.- pocałowała go w usta i zaczęła zbierać ubrania.- Przejdę się ukrytym korytarzem. Nie będę musiała się ubierać w suknie nałożę tylko halkę.

- Dla mnie możesz w ogóle nie nosić ubrań.- Wstał i chwycił ją w pasie i całował ją po woli zaczynając od szyi.

- Przestań. Już nadszedł czas się pożegnać.

- Właśnie to robię.

- Proszę przestań, bo zaraz zwariuję.- Jej ciało zaczęło drżeć.

- Nie pozwolę Ci opuścić tego miejsca. Zaraz udowodnię Ci moja miłość kolejny raz.

Przyciągnął ją jak najbliżej siebie. Zdjął z niej to co zdążyła założyć. Zaczął delikatnie całować jej szyję. Ona zaś wtuliła się w jego zagłębienie między szyją, a ramieniem. Ich usta złączyli się w pocałunku. Delikatnie ułożył ją na ziemi namiętnie całując. Znalazła się pod nim. Zdana całkowicie na jego łaskę. Jej niebieskie oczy wpatrywały się w jego ciemne oczy. Lekko przywarł do niej biodrami. Delikatnie na nią naparł. Wszedł w nią. Splótł ich ręce razem nad głową Kosem. Kobieta wydała z się siebie jęk rozkoszy. Zaczęła płakać.

- Skrzywdziłem Cię?

- Nie to łzy szczęścia. Nigdy nie było mi tak dobrze. Kocham Cię.

Pocałowała go. Zaczął coraz głębiej w nią wchodzić. Ona wbijała w jego plecy swoje paznokcie pozostawiając czerwone ślady. Wszystko było tak intensywne, że jednocześnie jęknęli głośno. Kemankes osunął się z niej.

- Czuję się fantastycznie. Nie chce odchodzić, ale niestety nadszedł czas. Teraz przez Ciebie muszę od nowa nakładać tą halkę.

- Żałujesz?

- Nigdy. Kocham cie!- Pocałowała go.- Dobrej nocy!

- Dobrej nocy Sułtanko.- Spojrzał się na nią, a ona się odwróciła i uśmiechnęła.

***
- Pani! Gdzie byłaś?!

- Haci co Ty tu robisz?

- Szukałem Ciebie wszędzie Sułtanko. Miałem podać tobie leki. Zapomniałaś? Gdzie byłaś?

- Byłam... Byłam... Czy ja muszę się tobie tłumaczyć? Nie!- Sułtanka przypomniała sobie, że jest w samej halce.- Możesz przestać na mnie patrzeć! Odwróć się założę chociaż szlafrok!

- To ja zostawię leki i sobie pójdę.- Położył leki na stoliku przy lustrze. Spojrzał się jeszcze na Sułtankę zobaczył coś na jej szyi.

- No co się patrzysz? Zostaw mnie w końcu samą chcę iść spać.

- Sułtanko Masz plamkę na szyi. Dobrze się czujesz?

Kosem obejrzała się w lustrze. Prosiła Kemankesa by nie zostawił żadnego śladu. Uśmiechnęła się sama do siebie co nie uszło uwadze sługi.

- To nic takiego. Możesz już iść.

***
O to i jest rozdział! Dla Was kochani! Chcę podziękować wam za miłe słowa  _SahSultan_, paulaaaaa98, wowiczka, JuliaBazak, GermangiePolska za wasze komentarze (mogłam kogoś nie wymienić, ale Was zapamiętałam. Mimo to każdej osobie, która pozostawiła komentarz bardzo dziękuję). Dziękuję, że gwiazdkujecie co oznacza, ktoś to czyta i się podoba. Kocham Was ♡♡♡

Prawdziwe UczucieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz