CAPUT SOLVUNTUR

3.8K 278 51
                                    

Ostatni tydzień Harry Potter spędził w łóżku kurując się, przeglądając prezenty od przyjaciół, które przyszły trzydziestego pierwszego, przeglądając karton od Petuni ze zdjęciami rudowłosej dziewczynki w otoczeniu rodziców, dziadków, koleżanek. To z pieskiem, to w piaskownicy. Były tam również czarodziejskie fotografie poruszające się, a ukazujące zakochanych, młodych ludzi z niemowlęciem. W pudle znajdował się jeszcze czerwony kocyk w złote znicze, niebieskie body i pięć pluszaków. Była wśród nich lisica o zielonych guzikach, pies podobny do ponuraka, mały jeleń, szczur i wilk.

Oczywistym było, skąd się one wzięły i co oznaczały.

Chłopca nurtowało jedynie dlaczego lisica.
Postanowił spytać swoich nowych/starych ojców o to, a gdy poznał odpowiedź zdziwił się.

Okazało się, że Lily Joanne Evans była animagiem. Lisem, dokładnie tak, jak można było się domyśleć.

To uzmysłowiło nastolatkowi, że on też chce mieć możliwość nauki tej trudniej formy transmutacji.

Zaczął więc.

###

*Ab perspective de Harrius Minimo Potter Nigrum Lupinus*
**Perspektywa Harrisona Mizara Potter- Black -Lupina**

-Nagini, musssszę znaleźć kogośśś odpowiedniego do wykonania rytuału. - wysyczał Voldemort do swojego pupila.

-Mój panie, to musi być ktośśś najpewniej piękny, sssss, ktośśśś, kto ma w sobie dużo piękna. Inaczej nasz rytuał nie zadziała. -  potomek Slytherina syknął zgadzając się z stworzeniem jednocześnie lekko dotykając palcami pożółkłej kartki.

Pisało na niej :

Rytuał piękna.

-Sssss. A może, użyć stworzenia utożsamionego z pięknem, ssssss, panie?

-Co? Nagini, powiedz. - zarządał z niebezpiecznym błyskiem w oku. Jego ręką ruszyła w stronę różdżki.

-Przecież massssz wile, panie. Czyż młody Malfoy, sssss, nie ma w ssssobie magicznej krwi ze sssstrony tego idioty, Lucjusza? - prychnęła wężyca.

-Świetnie, śśświetnie. Zobaczymy jak Lucjusssssz jest mi poddany, by oddać na śmierć jedynego sssyna? - zapytał z sadystycznym uśmiechem. - Dowiemy się za chwilę. - po czy dotknął palcem mroczny znak na ramieniu przywołanego Glizdogona.

Obudziłem się przerażony, starając się wydobyć z siebie głos.
-Stworku! - wyszeptałem, a gdy skrzat pojawił się na zawołanie, wydałem mu rozkaz. - Sprowadź do mnie Severusa Snape'a - to nazwisko wypowiedziałem z pogardą, bo choć okazał się moim chrzestnym, nadal nie możemy się znieść. On mnie nienawidzi za to, że jestem Potterem, teraz dodatkowo Blackiem i Lupinem, a ja jego za zachowanie względem mojej rodziny. - A późnej sprowadź Remusa i Syriusza.

Skrzat zniknął, a ja wstałem i zacząłem się ubierać w pośpiechu.

-Kurwa! - zawołałem. - Żebym jeszcze musiał ratować tą Fretkę.

Po sekundzie, z pichym pyk, pojawił się zgrzybiały skrzat z ubranym w szatę mistrzem eliksirów.

-Czego? - burknął patrząc na mnie z nienawiścią. - Streszczaj się, Potter!

Uniosłem prawą brew do góry, starając się zirytować mężczyznę jeszcze bardziej.
Udało mi się to, bo Snape widocznie chciał już się aportować, ale zatrzymały go moje słowa.

-Co? - spytał.

-Voldemort chce zabić Malfoy'a w jakimś seksualnym rytuarze.

Ślizgon zniknął z głośnym trzaskiem.

-To teraz czekać tylko na Huncwotów.

###

-To Malfoy nie jest czystokrwisty? - spytałem zdziwiony w czasie czekania na jakieś informacje od szpiega.

Syriusz pokręcił głową, ale odpowiedział Lunatyk.

-Nie. Malfoy'owie od trzech pokoleń mają w sobie krew wil, to dlatego, gdy wszyscy zachwycali się Fleur, młody Dracon był obojętny. - mruknął Remus.

-I to dlatego chłopak nie mógł pójść do szkoły do Dumstrangu. Choć Lucjusz widzałby go tam. Z dala od Anglii.

-To dlaczego wszyscy mówią, że Fretka jest czystorwista?

-Im nie chodzi o typowoczystokristość. Ich ród jest czystomagiczny.

-Co?

-Czystomagiczność. Można nie być czystej krwi, a być czystym magicznie. Bo chociaż mają w sobie krew wil, to nadal są to istoty magiczne, a więc mają w sobie magię. A Mugolaki są zrodzone z Mugoli, co wyklucza samą z siebie czystość, chociażby tylko magii.

-A co takiego mają w sobie wile, że się je szanuje, a na przykład takie olbrzymy, czy wilkołaki nie? - to pytanie zadałem bardziej Remiemu, niż Wąchaczowi.

-W pierwsze wile są piękne, powabne i nęcące, kuszą. Ponadto, gdy wila znajdzie swojego partnera, nie patrzy na nikogo innego. Tylko jego. A to jest godne szacunku, choć czarodzieje też czasami są sobie przeznaczeni.

-Partnera? To możliwe? - spytałem zdziwiony.

Remus uśmiechnął się czule do Łapy.

-Tak. Wilkołaki też tak mają. - mruknął patrząc na mężczyznę z pożądaniem.

To był dla mnie znak, żeby szybko zniknąć i znaleźć na ten temat książkę. Co też zrobiłem.

Przepraszam, że tak długo nie było...

Dices ad tempus jus /Harry Potter/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz