CAPUT SEDECIM

2.2K 203 17
                                    

-Panie Potter... - odezwał się cichy głos zza drzwi pokoju.

Nastolatek machnął dłonią, a te posłusznie się otworzyły, ukazując małego chłopca.

Miał na oko jedenaście lat, lecz był drobny. Nawet bardzo.
Według Harry'ego nawet bardziej niż on sam u Dursley'ów.
A to był zdecydowanie wyczyn.

-Słucham? - spytał.

Dzieciak przez chwilę wyglądał, jakby nie chciał niczego zdradzać, aby ten się na niego nie zdenerwował.

-Dyrektor Gregorowicz kazał przekazać, że przyjechała do pana trójka osób, którzy chcą się z panem jak najprędzej spotkać. Pod groźbą poćwiartowania i... i... kas... kastracji. - ostatnie słowo powiedział niezrozumiale.

Black mimowolnie zmarszczył brwi zastanawiając się o kogo chodzi. Był niemal pewny, że chodziło o Rona i Hermiona, skoro dorośli nie mogli wejść na teraz zamku.

Tylko ta trzecie osoba.
Nastolatek podejrzewał któregoś z bliźniaków. Ewentualnie Ginny. Nie myślał o kimś innym, bo Dumbledore nie pozwoliłby nikomu podjąć się tak ważnej misii, wiedząc, że coś może pójść nie tak.

A to właśnie ta pierwsza dwójka miała największą szansę na sprowadzenie Wybrańca do Hogwartu.

-Panie Potter -Black -Lupin? - blondynek ponowił, patrząc na niego z przerażeniem.

Gryfon otrząsnął się.

-Gdzie są? - spytał, leniwie wstając z łóżka.

-W gabinecie dyrektora. - powiedział z ulgą.

-Dzięki. - a widząc, że ten nie wychodzi popchnął go delikatnie w ramię.

Przerażone dziecko odskoczyło daleko.

To śmieszne, jak oni się mnie boją, przez jedną sytuację. - pomyślał szczerze rozbawiony.

Po wyjściu z pokoju, zamknął je zaklęciem. Skierował swe kroki ku północno - wschodniej części zamku, gdzie znajdowały się gabinety nauczycieli, ich sypialnie i Duża Łazienka.

Duża Łazienka, to coś w stylu hogwardzkiej łazienki dla prefektów, tyle że zostawała ona tylko do użytku nauczycieli.

No i Harry'ego.

Na szczęście miał tam blisko. Ni minęły trzy minuty spokojnego spaceru po gładkim, czarnym, zimnym kamieniu i już stał przed dębowymi drzwiami z mosiężną kołatką.

Załomotał.

Usłyszał słowo ,, proszę", więc otworzył.

Przekroczył próg, by poczuć, że czyjeś ciało wbija się w niego z radością.

-Harry! - wykrzyknęła Hermiona podekscytowana. -Tak się cieszę, że cię widzę. Nawet nie wiesz jak bardzo. - trajkotała, dopóki nie przerwał jej rudowłosy.

-Hej, stary. - mruknął, podchodząc, łapiąc go w ramiona i klepiąc po męsku.

-Wybacz, Potter, ale ja nie będę cię ścisnął, bo się popłaczę. - stwierdził sarkastycznie trzeci głos.

Potter wiedział kto to, zanim się odwrócił.

-Malfoy, jak smutno jest widzieć twoją twarz fredki. - wypalił, wpatrując się w blondyna.

Wyglądał korzystniej, niż wcześniej, co było spowodowane najpewniej brakiem przylizania włosów.

Jasne policzki pokryły się rumieńcem.

-Potter, dziwi mnie, że twój brak ogłady nie wyleciał jeszcze przez okno.

-Draco! - zaprotestowała Granger, w tym samym czasie, gdy Weasley wypowiedział imię przyjaciela.

-Nie przeszkadzajcie im. Kto się czubi, ten się lubi. - roześmiał się Gregorowicz, wstając z fotela. - Choć z naszym drogim Harrym nigdy nic nie wiadomo. Prawda? No ale słodko razem by wyglądali. To trzeba przyznać.

Sorry, że mnie nie było, ale zaczęłam rok w wirtualnym Hogwarcie i nie mam czasu :( .

Dices ad tempus jus /Harry Potter/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz