-... Harry Potter, będzie pełnił prefekture w Hogwarcie, dodam, że jako prefekt naczelny, jako Ślizgon. - powiedział wesoło Albus.
-Co? Jak to? Niemożliwe! Potter to Gryfon! Czemu Slytherin?! Naczelny? Piątoklasista? - słychać było zewsząd oburzone głosy.
Kilkoro Puchonów, Krukonów i Gryfonów podbiegło do rudowłosego rodzeństwa i Panny-Wiem-To-Wszystko, by wypytać ich o szczegóły.
Na swoje miejsca wrócili skrzywieni, bo nie dowiedzieli się niczego, co by ich w pełni zadowoliło. Nawet Gryfoni, mający nadzieję, że Ronald będzie wkurzony na przyjaciela, a nawet, że przestaną się przyjaźnić.
-Wiem, że wielu osobom nie spodoba się mój wybór, ale tak będzie najlepiej i to moje ostanie słowo. - dodał. - Dobrze, idźmy dalej. Prefekt naczelną zostaje... panna Cho Chang z Ravenclawu! - przy stole Roweny wzniósł się aplauz. - A teraz perfekci. Z Gryffindoru - Ronald Weasley i Hermiona Granger! Slytherin swoich przedstawicieli ma w osobach - Dracona Malfoy'a i Pansy Parkinson. Huffelpuff to Hanna Abbott i Justyn Finch–Fletchley. Natomiast Ravenclaw to Padma Patil oraz Terry Boot . Gratuluję tym osobą i mam nadzieję, że będą się dobrze wywiązywać ze swoich obowiązków.
Mężczyzna chciał już wrócić na swoje zwyczajowe miejsce, ale zatrzymało go coś.
-Panie dyrektorze! - odezwał się głos zza stołu nauczycielskiego, z miejsca gdzie drzwi łączyły dwie sale. - Zapomniał pan, że nie nazywam się już Potter. - zagaił Harry wesołym tonem.
Staruszek roześmiał się serdecznie.
-Racja, mój chłopcze. - odwrócił się do oniemiałych uczniów. - Prefektem naczelnym jest Harrison Mizar Potter Black Lupin. Lepiej?
-Tak. - potwierdził, po czym skierował się się stronę przejścia między stołami, aby wyjść z sali. Niestety ktoś bardzo głupi, o dziwo z Gryffindor'u rzucił chłopakowi prosto w plecy zaklęcie tnące.
Ten szybko się odwrócił, nie wyjął różdżki, a zaklęcie po prostu wyparowało.
Podniósł się rumor. Nauczyciele zaczęli krzyczeć na głupca, co Potter wykorzystał, aby wymknąć się niepostrzeżenie.
Chwilę po nim na korytarzu pojawili się jego przyjaciele.
-Harry! - zawołała rozemocjonowana Hermiona rzucając się byłemu Gryfonowi na szyję.
-Hej, Hemi, Ron. - odezwał się wyciągając ramiona, aby objąć jeszcze Weasley'a. - Kontakt listowny z wami, to nie to samo co spotkanie twarzą w twarz.
-Oczywiście, że nie! Nigdy list nie zastąpi prawdziwego przyjaciela, który porozmawia z tobą, przytuli, pocieszy... - wyliczała Granger.
-Już rozumiemy, Miona. - przerwał jej Rudy.
Posłał Harry'emu wymowne spojrzenie. Ten zachichotał cicho, co niestety przeniosło na niego uwagę prefekt. Dziewczyna natychmiast zmrużyła oczy. Chłopak wiedział, co zaraz zostanie powiedziane.
-Harry! Czemu używasz zaklęcia?! - krzyknęła oburzona.
-Pamiętasz sytuację R?
-R? - nie zrozumiał Ron.
-Sytuacja Rodzina! No więc, po tym jak zostałem uznany za syna moich ojców, mój wygląd się zmienił, a że nie chciałem robić wielkiego halo pierwszego dnia szkoły, stwierdziłem, że użyje zaklęcia. - wytłumaczył się.
-No dobra. Ale NAM...- słowo to podkreśliła. - ...możesz dzisiaj pokazać swój nowy wygląd.
Wiedząc, że nie wygra, machnął dłonią, otoczyło go jaskrawe światło i po chwili na miejscu stał podobny, ale nie identyczny chłopak. Przystojniejszy niż wcześniej.
-O... - Gryfonce po raz pierwszy zabrakło słów.
Rudzielec zmarszczył brwi. Nie na przyjaciela, ale zachowanie brązowowłosej.
-Musimy iść, bo zaraz prowadzimy pierwszorocznych. - przypomniał jej, starając przywołać kobietę do pionu.
-C-co? - zapytała głupio.
Hermiona Jane Granger i coś głupiego. To był szok dla jej towarzyszy.
-Idziemy. - skomentował piegus ciągnąc ją za ramię. - Za nim zidiociejesz przez wygląd Harrisona.
CZYTASZ
Dices ad tempus jus /Harry Potter/
Fanfiction/fragment opowiadania/ -Wiesz, Harry, ja z Remusem bardzo chcieliśmy mieć dzieci, a że obydwoje jesteśmy mężczyznami nie mieliśmy takiej możliwości. Lecz Lily, piękna i słodka Lily, zaproponowała nam, iż może pomóc. Ona, ona zgodziła się nosić nasze...