CAPUT NONA

3K 289 67
                                    

Dedykowane tym, którzy czekają.
Proszę wszystkich o gwiazdkę i komentarz. Wtedy rozdział będzie prędzej.

-To niemożliwe, że Potter trafił do naszego domu... I to jeszcze został prefektem naczelnym. - komentowała Pansy, patrząc na przyjaciół.

-Hmm. Czy ja wiem... ta sytuacja jest odrobinę podejrzana, to na pewno. - mruczał Zabini, jednocześnie drapiąc się po głowie w bardzo nieelegancki sposób. -A tym bardziej to, że Szlama i Wiewiór nie zareagowali na to jakoś specjalnie.

-A szczególnie Weasley, przecież zawsze, gdy Potter coś zrobił, a nawet i nie, tamten był pierwszy do oskarżenia go.

-W su...

-Cisza! - wymamrotał Draco potępiająco. Ci posłusznie zamilkli. - Nie ważne, co Potter zrobił, aby być w Slytherinie. Ważne jest to, że możemy wykorzystać tą sytuację. - zaczął.
-Wiadomo, że Potter jest pupilkiem Dumba, a także wrogiem Czarnego Pana. Żadne z nas, czy to młodszych czy starszych, nie chce zostać jebanym Śmierciożercą, więc musimy zaprzyjaźnić się z nim...

Parkinson posłała mu wymowne spojrzenie.

-Nie jest to przypadkiem spowodowane twoim małym zauroczniem? - spytała.

Malfoy spiorunował ją wzrokiem.

-Nie wiem, o co ci chodzi, dziewczyno, ale nie opowiadaj takich plotek. - zagrzmiał. - Ja i Potter nienawdzililiśmy się od pierwszej klasy, nienawidzimy się teraz i będziemy się nienawidzieć jeszcze długo.

-Nie nienawidzę cię, Malfoy. - prychnął głos. - Nie cierpię, a i owszem, ale na moją nienawiść zasługuje jedynie Voldemort. - powiedział wychodząc z cienia.

Zakazany przydomek wywołał poruszenie wszystkich w pomieszczeniu. Zdenerwowani obejrzeli się, choć wiedzieli, że Czarnego Pana nie ma wśród nich.

-Potter! Ile tu stoisz?! - wysyczał jeszcze bledszy niż zawsze Smok.

-Obecnie Potter Black Lupin. Jak już. - sprostował. -Niedługo, tak poza tym.

Nie dając po sobie poznać, dziedzic Malfoy'ów odetchnął w duchu.

-Potter, wytłumacz cię. - zarządała Parkinson.

Nie zdążył nic powiedzieć, bo w tamtym momencie otworzyły się drzwi Pokoju Wspólnego i wkroczył przez nie Nietoperz.
Spiorunował wszystkich i skinął Draconowi.

-Pierwszoklasiści ustawić się w szeregu. Reszta za nimi! - zarządził prefekt.

Ślizgoni zrobili to co kazano im, lecz nie Harry. Ten tylko usiadł wygodnie na fotelu.

Severus zignorował go.

-Witajcie... - wysyczał. -Zaczynamy kolejny rok w którym będziemy musieli pokazać innym domom, że Slytherin nie jest gorszy, a także iż nie jest siedliskiem samego zła. Tak więc problemy do innych członków naszego domu załatwiamy w tym pomieszczeniu. Nie interesuje mnie to, dopóki nikomu nie stanie się zbytnia krzywda. - powiedział, jednocześnie piorunując Malfoy'a wzrokiem. - A i jeszcze jedno. Nie walczymy z Gryfonami. A jeśli już, nie dajemy się łapać, jak byle Puchoni! - warknął. - Jest to dom sprytnych osób, nie ciamajd, więc mam nadzieję, że w tym roku zdobędziemy Puchar Domów. Jakieś pytania? - spytał retorycznie.

Jakiś dzieciak wystąpił krok do przodu.

-Co-co tu robi Potter? - spytał cicho, marszcząc brwi.

-Siedzi, wiesz. - stwierdził sam zainteresowany.

Mistrz Eliksirów rzucił mu wściekłe spojrzenie.

-To, jest już sprawą jego i dyrektora. - po czym wyszedł łopocząc szatami.

Uczniowie odprowadzili go wzrokiem, a gdy przenieśli go na byłego Gryfona, tego o zgrozo, już nie było.

-Co, kur...? - wyjąkał Blaise.

Dices ad tempus jus /Harry Potter/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz