Dedykowane tym, którzy czekają.
Proszę wszystkich o gwiazdkę i komentarz. Wtedy rozdział będzie prędzej.-To niemożliwe, że Potter trafił do naszego domu... I to jeszcze został prefektem naczelnym. - komentowała Pansy, patrząc na przyjaciół.
-Hmm. Czy ja wiem... ta sytuacja jest odrobinę podejrzana, to na pewno. - mruczał Zabini, jednocześnie drapiąc się po głowie w bardzo nieelegancki sposób. -A tym bardziej to, że Szlama i Wiewiór nie zareagowali na to jakoś specjalnie.
-A szczególnie Weasley, przecież zawsze, gdy Potter coś zrobił, a nawet i nie, tamten był pierwszy do oskarżenia go.
-W su...
-Cisza! - wymamrotał Draco potępiająco. Ci posłusznie zamilkli. - Nie ważne, co Potter zrobił, aby być w Slytherinie. Ważne jest to, że możemy wykorzystać tą sytuację. - zaczął.
-Wiadomo, że Potter jest pupilkiem Dumba, a także wrogiem Czarnego Pana. Żadne z nas, czy to młodszych czy starszych, nie chce zostać jebanym Śmierciożercą, więc musimy zaprzyjaźnić się z nim...Parkinson posłała mu wymowne spojrzenie.
-Nie jest to przypadkiem spowodowane twoim małym zauroczniem? - spytała.
Malfoy spiorunował ją wzrokiem.
-Nie wiem, o co ci chodzi, dziewczyno, ale nie opowiadaj takich plotek. - zagrzmiał. - Ja i Potter nienawdzililiśmy się od pierwszej klasy, nienawidzimy się teraz i będziemy się nienawidzieć jeszcze długo.
-Nie nienawidzę cię, Malfoy. - prychnął głos. - Nie cierpię, a i owszem, ale na moją nienawiść zasługuje jedynie Voldemort. - powiedział wychodząc z cienia.
Zakazany przydomek wywołał poruszenie wszystkich w pomieszczeniu. Zdenerwowani obejrzeli się, choć wiedzieli, że Czarnego Pana nie ma wśród nich.
-Potter! Ile tu stoisz?! - wysyczał jeszcze bledszy niż zawsze Smok.
-Obecnie Potter Black Lupin. Jak już. - sprostował. -Niedługo, tak poza tym.
Nie dając po sobie poznać, dziedzic Malfoy'ów odetchnął w duchu.
-Potter, wytłumacz cię. - zarządała Parkinson.
Nie zdążył nic powiedzieć, bo w tamtym momencie otworzyły się drzwi Pokoju Wspólnego i wkroczył przez nie Nietoperz.
Spiorunował wszystkich i skinął Draconowi.-Pierwszoklasiści ustawić się w szeregu. Reszta za nimi! - zarządził prefekt.
Ślizgoni zrobili to co kazano im, lecz nie Harry. Ten tylko usiadł wygodnie na fotelu.
Severus zignorował go.
-Witajcie... - wysyczał. -Zaczynamy kolejny rok w którym będziemy musieli pokazać innym domom, że Slytherin nie jest gorszy, a także iż nie jest siedliskiem samego zła. Tak więc problemy do innych członków naszego domu załatwiamy w tym pomieszczeniu. Nie interesuje mnie to, dopóki nikomu nie stanie się zbytnia krzywda. - powiedział, jednocześnie piorunując Malfoy'a wzrokiem. - A i jeszcze jedno. Nie walczymy z Gryfonami. A jeśli już, nie dajemy się łapać, jak byle Puchoni! - warknął. - Jest to dom sprytnych osób, nie ciamajd, więc mam nadzieję, że w tym roku zdobędziemy Puchar Domów. Jakieś pytania? - spytał retorycznie.
Jakiś dzieciak wystąpił krok do przodu.
-Co-co tu robi Potter? - spytał cicho, marszcząc brwi.
-Siedzi, wiesz. - stwierdził sam zainteresowany.
Mistrz Eliksirów rzucił mu wściekłe spojrzenie.
-To, jest już sprawą jego i dyrektora. - po czym wyszedł łopocząc szatami.
Uczniowie odprowadzili go wzrokiem, a gdy przenieśli go na byłego Gryfona, tego o zgrozo, już nie było.
-Co, kur...? - wyjąkał Blaise.
CZYTASZ
Dices ad tempus jus /Harry Potter/
Fiksi Penggemar/fragment opowiadania/ -Wiesz, Harry, ja z Remusem bardzo chcieliśmy mieć dzieci, a że obydwoje jesteśmy mężczyznami nie mieliśmy takiej możliwości. Lecz Lily, piękna i słodka Lily, zaproponowała nam, iż może pomóc. Ona, ona zgodziła się nosić nasze...