CAPUT DUODECIM

2.8K 242 19
                                    

Yhm. Yhm.
Wybaczcie, że tak późno. Mam nadzieję, że wybaczcie.

-Uff! - westchnął nastolatek zamykając za sobą drzwi, które prowadziły do Skrzydła Szpitalnego.

Na jego szczęście obecnie pielęgniarką nie była Madam Pomfrey, lecz Narcyza Malfoy. Bo gdyby byłaby to pierwsza z kobiet, nasz bohater spędziłby tam jeszcze co najmniej dwa dni, mimo tego, że już mu nic nie było. A przynajmniej nic na to nie wskazywało.

Spokojnym krokiem, z obijającą się czarną torbą o kość biodrową, ruszył w stronę klasy, gdzie, według blondynki, lekcję obrony przed czarną magią dla piątego roku miał prowadzić Lucjusz, jej mąż.

Z korytarza w którym się znajdował, do klasy lekcyjnej był kawałek. Może jakiejś sto metrów.

Więc żeby być pewnym, że nie natknie się na żadnego spóźnialskiego ucznia, przystanął i nasłuchiwał.

Po minucie, z westchnieniem zrezygnowania, podjął ponownie wędrówkę do miejsca swojego przeznaczenia.

Stanął pod drzwiami, które kiedyś były brązowe, a teraz pomalowane na kolor jasnozielony.

-Oczywiście, co innego możnaby się spodziewać po Ślizgonie. - mruknął czarnowłosy.

Zapukał głośno dwa razy, później jeszcze jeden i otworzył drzwi.

W oczy rzuciło mu się ułożenie ławek. Stały stały naokoło klasy. Po jednej stronie siedzieli Gryfoni, a po drugiej Ślizgoni.
Biurko nauczyciela znajdowało się w luce pomiędzy ,,obozami" domów. Nie dało się jednak nie zauważyć, że bliżej mu było do uczniów Salazara Slytherina.

-Ooo. Pan Potter zdecydował się przybyć. Jakże to łaskawie z twojej strony. - odezwał się blondyn. - Dalej, Potter, siadaj i zaczynajmy wreszcie lekcję, a ja odpowiem na pytanie pana Finnigana. Dostałem tę posadę z racji moich umiejętności, a nie dlatego, że jestem w Radzie Nadzorczej Hogwartu.

-Jest pan Śmierciożercą! Nie powinieneś tu uczyć, Malfoy! - zawołał Irlandczyk.

Harry przymknął oczy. Wiedział, że nie będzie to miła lekcja.

-Jeżeli pan chce, Finnigan, możemy porozmawiać o tym po lekcji, a najlepiej to na szlabanie. -powiedział spokojnie Lucjusz.

-Nie będę z tobą sam na sam, morderco!

-Nie odzywaj się tak do mojego ojca, szmaciarzu! - wywarczał Draco, wstając i wciągając różdżkę.

Posypały się z niej czerwone  iskry.

-Zamknij się, ty też pewnie będziesz, o ile już nie jesteś, takim samym potworem! - również Seamus dobył broni.

Widząc to, Ślizgoni powstali, gotowi pomóc swojemu księciu.

-Siadać. - wrzasnął nauczyciel, rzucając wszędzie piorunujące spojrzenia.

Nikt nie zrobił tego co im kazano, a wręcz odwrotnie.

Szlachetni mężowie domu Godryka Gryffindora podnieśli swe zadki z różdżkami w dłoni, wyciągniętymi przed sobą.

Jedynie Ron i Hermiona nadal siedzieli.

-Jeżeli w tej chwili nie usiądziecie, każdy z was dostanie szlaban. U pana Filcha. - były Śmierciożerca popadał w coraz to większy gniew.

W jego dłoni pojawiła się laska .

-Ten półkrwi barbarzyńca nie będzie cię obrażał, ojcze! - zaperzył się książę.

Harry wyczuwając niebezpieczeństwo, wyszedł na środek.

-Spokojnie, spokój. Zaraz stanie się komuś... - nie zdążył dokończyć, bo oburzony Gryfon wysłał w stronę Smoka zaklęcie tnące, a że Wybraniec wszedł mu w drogę, ten nim oberwał.

Młody Black schylił się ściskając brzuch, z którego zaczęła wypływać ciepła, czerwona ciecz.

-Cholera. - wysapał. - Narcyza mnie zabije. Drugi raz.

Ślizgoni widząc, że Irlandczyk zranił jednego z nich, mimo że dopiero od jednego dnia, zaczęli rzucać zaklęcia. Z mściwym uśmiechem przyglądali się jak ich zaklęcia dosięgają ofiary, a ta wylatuje w powietrze, po czym upada z głuchym łomotem.

Przez chwilę w powietrzu brzmiały jedynie oddechy uczniów, lecz nie na długo.

Zaraz potem rozgorzała prawdziwa bitwa. Wszyscy na wszystkich i nikt nie przejmował się w końcu leżącym na ziemii chłopakiem.

Arystokrata rzucał zaklęcia unieruchamiając młodych czarodziejów.

Co chwilę ktoś wydawał odgłosy pełne bólu i nagle...

...wszystko ucichło.

Nikt się nie ruszał. Patrzyli jedynie rozbieganymi oczami dookoła siebie, szukając osoby, która ich unieruchomiła.

Był to Harrison Mizar Potter Black Lupin. Blady z powodu utraty krwi, lecz wściekły.

-Opanujcie się. - warknął i zemdlał.

Zaklęcie opadło jedynie z Hermiony, Rona i... Malfoy'a Seniora.

Dices ad tempus jus /Harry Potter/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz