CAPUT PRIMUM

5.6K 333 75
                                    

Odpowiedzi:

@Arya_Green Dzięki. Mam nadzieję, że do końca takie pozostanie.

@Kurigara Cieszę się.

@PannaPerfect 😁😁😁. To fajnie, że czekaliście na mnie. Za to będziecie dostawać dwa rozdziały w tygodniu.

@CarmaXc To zarombiście!!!

@WilczekShiro Och, to chociaż osłoda przed 4.

@HikariOla Wielkie dzięki!!! 😘😘😘

@Cessidy84 Hmm. Mam nadzieję, że jednak ci się spodoba.

@emiliajanas 😉😉😉. Dzięki. Czekanie pomaga w cierpliwości xD.

@Kirasign Mam nadzieję,że reszta też taka będzie.

@PotterHeadSweetQueen to świetnie. I się doczekałaś rozpoczęcia. Myślę, że się nie zawiedziesz.

@AressaM13 Wiem. Uwielbiam Was ludzie.

@Nigrum_Viduae To super. Jestem podjarana ilością wejść, gwiazdek i komów! A to dopiero wstęp.

Mowa autora:

Hej, ruszamy z opowieścią! Cieszę się, że jest Was tak dużo!
Pomyślałam, że rozdziały będę dodawać w piątki i w poniedziałki!

Rozdział dla wytrwałych, dwanaście godzin przed czasem ;) .

Nie przedłużając zapraszam na rozdział.
Potomkini_Salazara .

Rozdział 1 :

Pierwszy gorący dzień lipca, co dziwne, trafił się 30 doby tego miesiąca, więc nikt za bardzo nie był chętny, żeby wychodzić z domu do sklepu, czy na lody, a co dopiero, marnować energię na pielenie w ogródku, gdzie zamiast piasku zrobiła się skorupa twardej, ubitej ziemi.

Lecz Harry James Potter, syn James'a Charlus'a Potter'a i jego żony Lily J. (Ktoś wie jak kobieta ma na drugie na imię, bo ja natrafiłam tylko na pierwszą literę dop. P.S.) Evans, po mężu Potter, nie miał innego wyjścia.
Jego wujostwo kazało mu spożytkować to, że jest w ,,domu" i zrobić coś co choć trochę, według nich, zrekompensuje im użeranie się z takim dziwakiem jak on.

Tak więc teraz, o godzinie 12:56, zamiast siedzieć w cichym i, co najważniejsze, zimnym pokoju, siedział na pełnym słońcu z dłońmi poranionymi kolcami ciernistych róż, ziemią pod paznokciami i brudnym policzkiem oraz pustym żołądkiem, co dla nastolatka nie było dziwne, bo stan ten utrzymywał się już tydzień.

-Jeszcze tylko chwilę, Harry. Jeszcze tylko moment i zaraz skończysz plewić. - mruknął sam do siebie, starając się pocieszyć faktem zakończenia pracy.

Nagle... jakby zdrętwiał i powoli uniósł głowę do góry.

Rozejrzał się po okolicznych podwórkach, ulicy i chodniku, lecz nic dziwnego nie zauważył, więc chcąc nie chcąc wrócił do pracy.

-Oj, Harry, od powrotu Voldemorta świrujesz. - burknął pod nosem.

-No. Mówienie do siebie na pewno nie jest zdrowe. - roześmiał się męski, zmęczony głos.

Potter zerwał się na równe nogi, padając w ramiona zielonookiego bruneta o bladej cerze i zmęczonej twarzy. Wokół oczu mężczyzny pojawiły się malutkie zmarszki od uśmiechu wykwitającego na jego twarzy.

-Hej, Harry! - mruknął cicho ściskając mocno chłopca. - Nic nie urosłeś. - dodał.

-Pfffy. Za to ty jesteś bardziej zmarnowany niż wcześniej. - odparł nastolatek z niepokojem w głosie. - Lunatyku, jak ostatnia pełnia?

Dices ad tempus jus /Harry Potter/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz